Był sobie kiedyś, w czasach gdy pecety były młode, taki film: dzieje się akcja, a jednocześnie siedzi przy komputerze pisarz i ją opisuje – tak jakby na bieżąco ją tworzył. Na koniec pisarz wyłącza komputer i odchodzi. Ileż to było zastanawiania się: dlaczego on tego tekstu nie zapisał? Skasował całą akcję – czy to miało znaczyć, że nic się nie stało, czy może co innego? Aż w końcu zagadka została rozwiązana: nie zapisał, bo reżyser nie miał świadomości, że to, co się tworzy na komputerze, trzeba zapisać.
Czasy się trochę zmieniły i teraz już chyba wszyscy wiedzą, że się zapisuje. Nawet gdyby ktoś nie wiedział, to nie uda mu się tak po prostu wyłączyć komputera z otwartym tekstem, bez odpowiedzenia na pytanie o zapis. Tak się przyzwyczailiśmy do ikony z dyskietką (ostatnia pozostałość dyskietek w komputerach), że jej użycie jest oczywiste i automatyczne.
A potem przychodzi taki Lightroom, który twierdzi, że jest bardzo intuicyjny i zgodny z naturalnym sposobem postępowania fotografa. Ileż to ja się naodpowiadałam na pytania: No dobrze, poedytowałem tego rawa tak jak chcę, to jak go mam teraz zapisać? – Nie trzeba zapisywać, on zapamiętuje stan pliku na bieżąco. – Taak? Dooobra… ale na pewno nie nadpisze mi oryginału? – Nie, nie nadpisze. Dodaje tylko informację o zmianach, nic poza Lightroomem i Photoshopem jej nie uwzględnia. – To gdzie teraz jest to zdjęcie? Nie ma zdjęcia, jest tylko informacja o zmianach. – Czyli to co zrobiłem, to jest tylko w Lightroomie? To jak mam to wyjąć? – Wyeksportować, o tu klik-klik…
Taaak, pierwsze kontakty z programem, który ma nawiązywać do logiki działania analogowej ciemni, bywają szokujące. To gdzie właściwie jest ta nasza intuicyjność? Wczytywać kolekcje i eksportować obrazy, czy otwierać i zapisywać pliki?
Intuicyjne jest to, co jest zgodne z przyzwyczajeniem użytkownika. Doświadczenie współczesnego człowieka z komputerami obejmuje pliki, zapisywanie, kopiowanie, kasowanie. Są wśród fotoamatorów ludzie, którzy ciemnię pamiętają; ale czy znacie kogoś, kto jest do ciemni przyzwyczajony?
P.S. Na słoneczne zakończenie roku, zdjęcia z Santorini.