Uroki zooma samobieżnego

Zwykle nie piszę o sprzęcie, ale tym razem zrobię wyjątek dla zoomów, które wydłużają się i skracają wraz ze zmianą ogniskowej. Co w tym ciekawego? Ano, powstaje pewna interesująca możliwość kreacji.

Niektóre obiektywy zmiennoogniskowe, jak na przykład 70-200 L Canona, niezależnie od ustawionej ogniskowej, same mają zawsze tę samą długość. To zasadniczo dobrze, ale… mniej doskonałe konstrukcje, które przy zoomowaniu zmieniają długość, a niektóre nawet kręcą mordką, w pewnych sytuacjach mają swoje plusy – choć tak na co dzień ta przypadłość jest mocno uciążliwa.

Idzie sobie człowiek z takim zoomem (przypiętym rzecz jasna do aparatu) na szyi, a on mu się z każdym krokiem wydłuża… po pięciu krokach już stuka w pasek, więc trzeba go skręcić na minimalną długość, co pomaga na kolejnych pięć kroków. Niektóre obiektywy mają specjalne guziki do blokowania ogniskowej – właśnie po to, żeby się sama nie wydłużała przy chodzeniu. Niektóre z kolei chodzą tak ciasno, że się same nie wysuwają, więc nie potrzebują guzika. No chyba, że się poluzują… jak mój. A blokady brak, grrrr.

Jednakowoż w pewnych warunkach i przy pewnych stanach umysłu można tę irytującą przypadłość zooma twórczo wykorzystać. Widniejące powyżej zdjęcie pt. Wybuch na wrzosowisku zostało zrobione aparatem ustawionym pionowo w dół, trzymanym w ręce przy czasie 1/6 sekundy. Skręciłam ogniskową na minimum, puściłam pierścień obiektywu i w czasie, gdy się wysuwał, wcisnęłam spust migawki. Efekt zależy od czasu ekspozycji, stabilności trzymania aparatu, gładko chodzącego pierścienia ogniskowej i wyboru odpowiedniej kępy wrzosu.

  1. Podoba mi się takie podejście, Ewo! Zamiast narzekać, że obiektyw rozklekotany, nie ma guzika blokady przed wysuwem – zrobiłaś po prostu świetne zdjęcie, wykorzystując tę wadę! Tekst po prosu jest filozoficzny i to przez duże F. Takie podejście jest bardzo przydatne w życiu i daje efekt: mniej stresów. Ale w fotografii też jest bardzo przydatne. Ważne by dobrze wykorzystać to, co się ma. Mnie np. bardzo podoba się makrofotografia, co z tego; mam raczej mało okazji. Mieszkam w dużym mieście, to może architektura!? I też jest fajnie! 🙂

    1. A dziękuję bardzo – za filozofię 🙂 W sumie nie mam pewności, czy to faktycznie kwestia filozoficznego podejścia, czy może raczej eksperymentatorstwa. Raz mi się obiektyw wysunął przypadkowo w trakcie naświetlania, drugi raz spróbowałam co będzie jak się go wyceluje specjalnie, a potem już poszło 🙂

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *