Specjaliści od fotografii krajobrazu raczej nie uchodzą za mistrzów szybkości. Pejzaż to nie sport ani nawet dziki zwierz. Pejzaż sobie był, jest i będzie – nie ucieka, nie trzeba go gonić. Można mu się spokojnie przyjrzeć, obejść trzy razy dookoła, przemyśleć i obejść jeszcze raz. A później sobie spokojnie ustawić aparat i poczekać na światło. Refleks jest ostatnią rzeczą, której pejzażysta potrzebuje.
Chyba, że pojawiają się mgły.
Mgła zmienia wszystko, także tempo działania pejzażysty. Mgła zmienia pejzaż z prędkością wiatru. Białe smugi i pasma stają się kluczowymi elementami scenerii, a zmieniają się w ciągu sekund. Wystarczy chwila, by na ciemnej plamie lasu pojawiły się fantazyjne jasne wstążki, a później jeszcze jedna chwila, by zmieniły się w bezkształtny i całkiem nieciekawy kłąb. I nagle pejzażysta musi być szybki, budować kompozycje szybciej niż fotograf sportowy, pilnować także tego, co dzieje się obok niego i za nim, bo ciekawe scenerie mogą się ukształtować wszędzie i z niczego, czyli z mgły.
Bardzo jesienna pogoda na drugiej edycji C.K. Fotowyprawy daje sporo okazji do ćwiczeń z fotografowania mgły. Jutro wjeżdżamy na Dachstein – mgła prawdopodobna, śnieżyca niewykluczona.