Amatorzy często mają obsesję na punkcie ochrony sprzętu, zawodowcy akceptują fakt, że on się zużywa i czasem trzeba go wymienić. Ale różnica sprowadza się nie tylko do gotowości wydania kiedyś raz jeszcze pieniędzy (versus wiara, że dobrze zadbany kit posłuży jeszcze wnukom, a może się go uda kiedyś sprzedać z zyskiem). Zawodowiec mając szansę na dobre zdjęcie, nie zawaha się zaryzykować sprzętem, amator natomiast opowie znajomym, jakie to by zdjęcie zrobił, gdyby nie… To się wiąże z priorytetami – ważniejsze są fotografie czy sprzęt do ich robienia? A skoro fotografie, to co z metodami ochrony, które wprawdzie umożliwiają zrobienie zdjęć, ale upośledzają je?

Taką dyskusyjną metodą ochrony są filtry UV (protektory czy cokolwiek tam jest napisane na pudełku z okrągłą, przezroczystą szybką). Niektórzy nakręcają po jednym takim filtrze na każdy obiektyw, jaki mają, i nigdy ich nie odkręcają. Nie przeszkadza w robieniu zdjęć?

To zerknijmy na bloga wypożyczalni LensRental.com. Autorzy się dobrze bawili, montując najpierw najdłuższy filtr UV na świecie, a później zrobili zdjęcie przez 5 tanich filtrów UV, a następnie przez 5 drogich filtrów UV (oraz kontrolne zdjęcie bez filtra). Warto rzucić okiem na efekty. Chyba nie trzeba się wpatrywać, żeby zobaczyć różnice?

Oczywiście, to bardziej zabawa niż test filtrów, kto w końcu zakłada 5 filtrów naraz? Ja słyszałem tylko o takim, co zakładał trzy filtry (obiektyw → UV dla ochrony obiektywu -> polar -> UV dla ochrony polara). I tak miał ustawione na stałe, plener czy wnętrza. A później przyszedł z awanturą do serwisu, że coś ten aparat kiepsko łapie ostrość, a nawet jak złapie, to zdjęcia takie mydlane. No i miał rację – dlaczego, widać u LensRental.

Nie mniej ciekawa jest wiara w to, że te szybki UV chronią obiektyw. Ok, przed zachlapaniem morską wodą czy kwaśnymi deszczami przednią soczewkę ochronią, natomiast w roli zderzaka ratującego spadający obiektyw? Tu są zarówno przykłady pękniętych filtrów i całych przednich soczewek, jak i odprysków na soczewkach, spowodowanych przez fragmenty rozlatującego się filtra. Ciekawe, że znacznie lepiej amortyzujące upadki osłony przeciwsłoneczne nie cieszą się takim kultem.

U góry zdjęcie tylko z jednym filtrem (i nie był to UV), a poniżej i u góry po prawej dwie ankietki. Niech grawitacja zawsze Wam sprzyja!

  1. Nie używam UV bo psują kolory 😉 dla dobrego zdjęcia zaryzykowałabym sprzętem – ale gdybym m miała gwarancję, że to się opłaci ;-))

    Co do filtrów jako ochrony to znajomy zawsze nakręcał i co? na spacerze z aparatem wyrżnął i aparat poleciał obiektywem na podłoże. Filtr zniszczony a obiektyw nietknięty 🙂 ale może to tylko szczęście …

    1. „na spacerze z aparatem wyrżnął i aparat poleciał obiektywem na podłoże. Filtr zniszczony a obiektyw nietknięty”
      – a to jest popularny argument za filtrami, tyle, że on o niczym nie mówi. To, że filtr się rozleciał, nie świadczy wcale, że w tej samej sytuacji pękła by przednia soczewka. Filtry są cienkie, przednia soczewka nawet w kicie to znacznie grubsze szkło. Filtr może pęknąć od uderzenia bocznego (znak charakterystyczny – później trudno odkręcić filtr, czasem wręcz gwint jest zmasakrowany), soczewka wytrzyma znacznie więcej.
      Jeśli chodzi o ochronę przed upadkiem, to znacznie efektywniejsza jest osłona przeciwsłoneczna, zwłaszcza taka kubeczkowa, a nie tulipanowa. I jeśli w trakcie upadku taka osłona pęknie, to tym lepiej 🙂 – bo to znaczy, że sporo energii przejęła i nie przekazała dalej. A przy naprawdę groźnym upadku zagrożona jest nie przednia soczewka, tylko wszystko w środku – soczewki, elektronika, styki. A z zewnątrz obiektyw może wyglądać całkiem ok.

  2. Czy zaryzykowałbym sprzętem – no nie wiem, tak właśnie odpowiedziałem, ale przyczyną nie jest materialna pazerność, tylko fakt, że po zaryzykowaniu i ewentualnym zniszczeniu sprzętu musiałbym zmienić markę i sprzedać szkła, albo kupić używkę – taki los zdradzonych posiadaczy Alf 700. A okazja być może zdarzy się za niedługo, wczoraj w okolicy Pragi były trzy tornada – samochody latały w powietrzu – a dziś zapowiadają w samej Pradze.

  3. Ja nakręcony mam zawsze i nigdy nie ściągam. Wiem, że tani filtr nie pomaga, ale ze względu na ewentualne koszta czyszczenia optyki, wolę go mieć, ponieważ nie stać mnie na takie wydatki, a 5 zł to na pewno nie kosztuje.

      1. Wyczyścić mogę, bo już to robiłem, ale wolę uniknąć innych nieprzewidzianych zdarzeń. Wiem, wiem, źle robię, ale jestem typem jak z tekstu „Amatorzy często mają obsesję na punkcie ochrony sprzętu” – na moim najdrobniejszej rysy nie uraczysz.

  4. A ja żałuję, że tak późno zrezygnowałem z filtra UV. Tyle zdjęć skiepściłem. Zastanawiające jest to, że przy zakupie obiektywu, nawet w renomowanym sklepie, starają się człowiekowi filtr UV wcisnąć. Nie wynika to chyba z jakieś pazerności sprzedawcy, tylko z pokutującego przekonania, że UV nie zaszkodzi, a pomóc może.

  5. Czyli ktoś, kto nie cacka się ze sprzętem (nie chucha na niego i nie dmucha), ale nie jest gotów zaryzykować jego utratą bądź trwałym uszkodzeniem uniemożliwiającym fotografowanie, to półprofesjonalista?

  6. Jak dla mnie półprofesjonalista to ten, co zarabia na zdjęciach, ale główne dochody ma z czego innego. Natomiast jeśli chodzi o typowe postawy wobec sprzętu foto, to jesteś między profi a amatorem i jest szansa, że myślenie o sprzęcie nie będzie Ci przeszkadzać w robieniu zdjęć 🙂

      1. Mnie też 😉
        Ale to zdaje się statystycznie możliwe (policjant z psem statystycznie mają po 3 nogi ;-))
        Warto obejrzeć fotki testowe.

  7. Bez wątpienia to, co zrobili w LensRental to demonstracja, a nie test filtra. Nikt normalny nie nakręca 5 filtrów naraz, natomiast te 5 filtrów ładnie demonstrują destrukcyjny efekt – owszem, zmultiplikowany i wyolbrzymiony, ale przynajmniej nie trzeba do tego imatestu. LensRental jest jednak bardziej życiowy niż test podany przez Ciebie, bo zdjęcia są robione na dworze – w warunkach, w jakich ludzie używają UV jako ochrony – a wówczas jest zupełnie inne światło niż w warunkach studyjnych, jak w „Twoim” teście. Jeśli wyeliminujemy kwestię flar, odblasków, spadku kontrastu i duchów, to generalnie filtry nie są złe – tylko że takie warunki to się ma wyłącznie w studio. Więc owszem, filtry UV są dobrym środkiem ochronnym przy fotografowaniu w studiu, pod warunkiem właściwego użycia osłon przeciwsłonecznych i ekranów 🙂

  8. Ja używam śladowo UV, ale raz założyłem (6 zmysł chyba, bo nie było akurat kwaśnych deszczów) i wtedy stała się rzecz niezwykła: telekonwerter w torbie ustawił się na sztorc nie na płask, do tego zapomniałem założyć na obiektyw dekielka, i super obiektywem w dół oparłem to na metalowej krzywiźnie TC, do tego długo i intensywnie chodziłem. Wiecie co się stało; oczywiście na filtrze zrobiło się ładne słoneczko wyrysowane liniami pęknięć, a przednia soczewka obiektywu zdrowa!!! Od tego czasu bardzo dbam jak ułożyć aparat w torbie. Do tego się przydało doświadczenie z UV :/

  9. Jako specjalista od statystyki chciałbym zauważyć, że odpowiedzi sondy nie wykluczają się.
    Zawsze!” , „Czasami” i „Nigdy” są OK, ale „Tylko gdy spodziewam się zagrożeń dla obiektywu” dla jednych może oznaczać zawsze, a dla innych czasami lub nigdy.

  10. Zawsze to zawsze, nigdy to nigdy, czasami to gdy mam humor, a to ostatnie, to gdy mam racjonalne (subiektywnie oczywiście) podstawy do oceny, że jest mi to potrzebne. Może to i niestatystyczne, ale zdroworozsądkowe 🙂

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *