Wprawdzie fotografując architekturę często zżymamy się na plączących się po kadrach przechodniów, ale przyznajmy to, co oczywiste: miasta są dla ludzi, i ludzie w miastach mają być*. Miasto żyje, gdy ludzie po nim chodzą, spacerują, zatrzymują się, rozmawiają, spotykają się, robią zakupy i przysiadają w kawiarniach, a choćby i na schodkach. Logiczne jest więc, że i na fotografiach miasta ludzi można się spodziewać.
Cała sztuka w tym, żeby ich dobrze zakomponować. Bezkształtna grupa nie będzie dobrze wyglądać – no chyba, że jest to bardzo duża grupa, pokazująca zatłoczenie i wielki ruch. Ale pojedyncze osoby w odpowiednich miejscach kadru, tworzące przeciwwagę albo uzupełnienie dla innych jego elementów – to może fotografii naprawdę pomóc. Na przykład widoczne wyżej trzy dziewczyny na berlińskim nabrzeżu bardzo dobrze uzupełniają kadr, już nie wspominając o tym że trafnie uzupełniają opowieść o tym mieście. Nie, nie zostały upozowane. Siedziały, gadały, trochę się wygłupiały, robiły sobie selfiki, a gdy jedna z nich zauważyła fotografa, zareagowała bardzo ładnie.
Na drugim zdjęciu mamy tłum, choć jest on taki dość rzadki, jak na tłum. To cykliczny berliński „Bieg Firm”, czyli raczej ich pracowników. Żaden tam maraton, po prostu przez centrum miasta „biegną” pracownicy różnych firm. Niektórzy faktycznie biegną, większość truchta, niektórzy tak bardziej idą. To nie wyścig, choć słowa „wyścig szczurów” same się nasuwają… Nie chodzi o to kto przybiegnie pierwszy, biegacze byli zresztą „wypuszczani” ze startu partiami. Liczy się udział, towarzyska impreza, ruszenie się od biurka, pokazanie pewnej wspólnoty.
Zupełnie jak jutro.
* (
)