Moussaka na Santorini

Kwestia priorytetów

Priorytety, jak wiadomo, trzeba mieć. W życiu codziennym rozumie się przez to, że trzeba wiedzieć, co jest ważne; w fotografii jednak sytuacja wygląda trochę inaczej. Aparaty mają zwykle priorytety dwa: czasu i przysłony, i trzeba wiedzieć, który z nich sprawdzi się lepiej. Niby to oczywiste: priorytet czasu jest na te okazje, gdy ważny jest czas naświetlania; priorytet przysłony na te, gdy istotniejsza jest głębia ostrości. Proste? A ileż z tym nieporozumień.

Moussaka na Santorini

Niektóre są nawet bardzo efektowne (te nieporozumienia rzecz jasna). Zdarzyło mi się na przykład słyszeć opinię, że zdjęcia są ostrzejsze, gdy się je robi na priorytecie czasu. Co ma jedno do drugiego? Drążenie tematu pozwoliło ustalić, że czas był ustawiany na 1/1000 sekundy i już. Przy tak krótkim czasie raczej trudno byłoby zdjęcia poruszyć, więc siłą rzeczy są ostre. Stosunkowo, bo głębia ostrości to już bywa różna – tzn. w większości przypadków raczej mniejsza niż większa. A nie wychodzą czasem zdjęcia bardzo ciemne? – drążę dalej. Owszem, potwierdza rozmówca, ale tylko czasem i przeważnie daje się rozjaśnić, więc nie ma problemu. A jeśli rozjaśnione jest mocno zaszumione? No to już trudno, ale przynajmniej ostre. Tak, tak… Jeśli komuś obcy jest ten tok myślenia, to wyjaśniam: za ciemne wychodzą wtedy, gdy aparat dla uzyskania czasu 1/1000 s potrzebowałby przysłony np. f/0,9.

Zdjęcie powyżej prezentuje zagadnienie odwrotne: długi czas naświetlania. Było potrzebne kilka sekund, żeby rozmyć firankę na tyle, żeby była miękka i zwiewna, ale wciąż wystarczająco wyraźna. Czas trzech sekund został osiągnięty przez umiarkowane przymknięcie przysłony (f/8) i zastosowanie średniego filtra szarego. Cztery lub pięć sekund też by nie zaszkodziło, a być może dwie też by wystarczyły – efekt zależał bardziej od sprzyjającego podmuchu wiatru (okno było otwarte) niż od samego czasu. A co, gdyby ustawić w priorytecie czasu „na sztywno” trzy sekundy naświetlania? Aparat próbowałby przymknąć przysłonę, ale więcej niż f/22 nie ma. Tak mały otwór względny zdegradowałby ogólną ostrość, a co gorsza, mógł nie wystarczyć i wtedy zdjęcie byłoby zbyt jasne, a firanka stałaby się jedną białą plamą, rujnując efekt. Aparat można by skłonić do użycia rozsądniejszych otworów przysłony, nakręcając na obiektyw ten sam filtr szary, no i oczywiście kontrolując na bieżąco wartość przysłony, bo f/5,6 a f/11 to jednak jest różnica w głębi ostrości. Znacznie istotniejsza, niż różnica rozmycia pomiędzy dwoma a sześcioma sekundami naświetlania.

Wniosek: priorytet przysłony bywa wygodniejszy nawet wtedy, gdy zależy nam na czasie. Ot, paradoks, dzięki któremu na zdjęciu widzimy kwintesencję greckich wysp: niebieskie okno i krzesło, biały papierowy obrus, miskę pysznej moussaki i blask słońca przefiltrowany przez miękko falującą na wietrze firankę.