Uczenie się fotografowania krajobrazów to w dużej części nauka wykorzystania światła zastanego. Jak światło się układa na krajobrazie rano, jak w południe, jak przy bezchmurnym niebie, a jak przy mgle albo przez chmury. Inaczej niż malarze, fotografowie krajobrazu muszą wykorzystać to, co jest im dane. A może jednak wcale nie muszą?
Malowanie światłem… z innej strony
Przy fotografowaniu wnętrz lub portretów możemy użyć lampy błyskowej lub nawet kilku lamp studyjnych. W fotografii pejzażowej to mało efektywne – przede wszystkim przez ograniczony zasięg (natężenie światła spada czterokrotnie z podwojeniem odległości). Pewnym obejściem tych ograniczeń jest malowanie światłem – malejącą wraz z dystansem intensywność sztucznego światła rekompensujemy długim czasem świecenia. Głównym ograniczeniem tej techniki jest pozycja źródła światła – z praktycznych powodów przeważnie za aparatem lub tylko nieco z boku, co daje dość płaskie oświetlenie. Te praktyczne powody to po prostu brak dostatecznie długich rąk, żeby jedną sięgnąć do spustu migawki, a drugą machać latarką gdzieś z boku sceny, odsuwając się od osi obiektywu. Trochę można rozwiązać ten problem przez współpracę grupową, którą ćwiczymy na warsztatach i fotowyprawach. Wówczas większość uczestników stoi przy aparatach i na sygnał wciska spust migawki, a jedna, dwie, czasem nawet trzy osoby stojąc z boku malują światłem. Jest trochę bardziej plastycznie, ale nadal charakter światła jest zupełnie inny niż słonecznego, które pada z góry (lub nawet tylko lekko z góry podczas wschodów i zachodów).
A gdyby tak sobie pomalować światłem krajobraz od góry?
Reuben Wu i malowanie z powietrza
Z góry maluje światłem swoje krajobrazy Reuben Wu. Zobaczcie jego projekty „Lux Noctis” czy „Field of Infinity”. Przy okazji można się domyślić, jak on to robi. 🙂 Drona można wykorzystać nie tylko do tego, aby uzyskać ptasią perspektywę, ale też aby sobie doświetlić pejzaż. Po co? Aby mieć światło tam, gdzie się chce. I w takiej ilości, jak się chce. Oczywiście takie zdjęcia trzeba robić wieczorem lub w nocy, gdy zastanego światła jest na tyle mało, że snop światła latarki staje się widoczny.
Kontrola nad światłem w pejzażu
Fotografowie pejzażu uczą się wykorzystywać światło zastane i dopasowywać do niego. Dotąd możliwości wprowadzenia własnego oświetlenia do zdjęć krajobrazowych były bardzo ograniczone. Dron otwiera tutaj zupełnie nową drogę, pozwalając odsunąć źródło światła na dowolną odległość od aparatu, a także nadać mu naturalny kierunek – z góry. Reuben Wu korzysta tylko z jednego drona – dość leciwego DJI Phantoma. Można jednak mieć w powietrzu wiele dronów – pokazy „dronowych sztucznych ogni” z użyciem tysięcy latających maszynek robi Intel, można też sobie taki pokaz zamówić. Pejzażysta tysięcy dronów nie potrzebuje, ale już dwa czy trzy dadzą znacznie większe możliwości niż jeden w zakresie malowania światłem. Możliwości są, technologia czeka, można realizować nowe pomysły!
PS. Jak on to robi? Raczej nie steruje ręcznie, ale wcześniej programuje tor lotu.
PPS. Zdjęcia ilustrujące nasze, z malowaniem światłem z poziomu gruntu – na pustyniach Omanu i Jordanii.