Miś ze Strefy, Czarnobyl, fotowyprawa, maskotka, pluszak

Czarnobyl: przekraczamy granice

także granice prędkości

Najpierw przekroczyliśmy granice 30 km, chwilę później granicę 10 km. To strefy wokół reaktora, gdzie ustawione są posterunki, odbywają się kontrole, przeszukiwane są pojazdy, a wjeżdżający muszą być wpisani na oficjalną listę i okazać paszport, którego numer widnieje na tejże liście. Witamy w Strefie!

Miś ze Strefy, Czarnobyl, fotowyprawa, maskotka, pluszak

Pewne rzeczy się zmieniają…

Kontrole przy wjeździe do Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia zostały jeszcze zaostrzone względem poprzedniego roku. Dodatkowo teraz dostaje się indywidualne dozymetry, które należy nosić cały czas, a które rejestrują wchłoniętą dawkę promieniowania. Nie zostaliśmy poinformowani jakie napromieniowanie kwalifikuje do zatrzymania w Strefie na stałe – może sprawdzimy przy wyjeździe. Przy opuszczaniu strefy 10-kilometrowej nadal przechodzi się kontrolę dozymetryczną. I taką kontrolę przechodzi także nasz autobus – mieliśmy pewne obawy, czy jakby autobus okazał się „promienisty”, to musielibyśmy wracać pieszo.

Strefa robi się coraz popularniejsza – w weekendy zdarza się, że jednocześnie teren eksploruje 50 wycieczek. Razem z nami jest ich obecnie znacznie mniej – nieco ponad 20. Na szczęście nasz miejscowy przewodnik Marek pilnuje, żebyśmy nie spotykali się z innymi grupami w ciekawych miejscach, a co najwyżej mijali się z nimi w drodze. Robi to skutecznie i dzisiaj nie zderzyliśmy się na plenerach z żadną wycieczką.

W szpitalu w Prypeci, Czarnobyl

…a pewne rzeczy się nie zmieniają

Hotel się nie zmienił. Prawdopodobnie nie zmienił się od 60 lat. I nie ma zamiaru się zmieniać, bo jest jednym z dwóch hoteli w Czarnobylu, czyli w obrębie strefy 30-kilometrowej. Co więcej, jest lepszym z tych dwóch hoteli. „Nie ma”, „no jak się zepsuło, to nie działa”, „nie da się”, „nie wiem” – obsługa wydaje się być szkolona na filmach Barei, ale to raczej Bareja inspirował się standardem usług z czasów realnego socjalizmu. Miło nam donieść, że tutaj ten standard przeżył i ma się dobrze. Może warto go objąć ochroną i zachować dla przyszłych pokoleń?

Za to jedyna, co ciekawe, restauracja, karmi całkiem przyzwoicie, sprawnie ogarnia zamówienia, potrafi przygotować dania dla wegetarian.

Przez kraty, Czarnobyl

W fotograficznym tempie

Dzisiaj zdążyliśmy zwiedzić część Prypeci – dwie szkoły, fabrykę, szpital (do którego przywożono pierwszych strażaków napromieniowanych podczas gaszenia reaktora), kawiarnię „Prypeć” i sklepy – z AGD i pianinami. Serio, serio, w Prypeci AD 1986 obok telewizorów i pralek sprzedawano pianina, a asortyment był całkiem spory.

Nie jest to może imponująca liczba miejsc, ale jak grupa fotograficzna potrafi utknąć na dobre pół godziny na zdezelowanej sali gimnastycznej, to trudno oczekiwać tempa chińskiej wycieczki. Trochę szokujemy tym tempem naszego przewodnika, który raz mówi, że on rozumie potrzeby fotografów, a chwilę później się załamuje, że w tym tempie to my nigdzie nie dojdziemy. Marek się jednak nauczy specyfiki grup fotograficznych – nie ma innego wyjścia, bo grup fotograficznych nie da się nauczyć chodzić szybciej. Dzisiaj dowiedział się, że nie istnieje jednostka czasu „5 minut” – najmniejszą fotograficzną jednostką czasu jest „pół godziny”. Wszystko krótsze to mgnienie oka.

  1. Restauracja w Czarnobylu faktycznie jest dobra, choć z zewnątrz bardzo niepozorna. Obiady mają niemalże domowe! Czy te dozymetry osobiste przypominające nieco pendrive’a to codziennie oddajecie przy wyjeździe ze Strefy 10 czy też dostaliście po jednym na cały pobyt? Jestem ciekaw bo w przypadku zorganizowanych wycieczek jednodniowych odniosłem wrażenie, że są one rozdawane chyba dla picu. Na powrocie bowiem wartownik skanował tylko każdy czytnikiem kodów kreskowych (a przynajmniej tak to urządzenie wyglądało) i odkładał na kupkę. No chyba, że ten czytnik w tym samym czasie radiowo odczytywał dawkę promieniowania zarejestrowaną przez dozymetr 🙂

    1. Dostaliśmy te „pendrive’y” do końca wyjazdu. Ich numery seryjne zostały połączone z numerem przepustek (które z kolei zawierają numery paszportów), więc jest możliwość zidentyfikowania osoby, która by za dużo się nałykała cezów, strontów i plutonów. Pewnie to tylko pokazówka, skoro przy każdym wyjeździe ze strefy 10-kilometrowej i tak przechodzimy kontrolę dozymetryczną.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *