Ile warto zaryzykować dla zdjęcia? Żeby nie było za łatwo, nie chodzi o fotografię, która zmieni losy świata, zwróci uwagę na dziejowy problem czy ujawni straszną niesprawiedliwość. Nie, mówimy o zdjęciu, które korzyści przyniesie tylko autorowi – trochę sławy, może też nieco pieniędzy. To ile warto zaryzykować? Złamanie przepisów chroniących przyrodę w rezerwacie? Zniszczenie zabytku?
Tyle właśnie zaryzykował Lorenz Holder, żeby zrobić zdjęcie, którym wygrał główną nagrodę w konkursie Red Bull Illume 2016. A konkretnie: siecią uporządkował sobie liście w rezerwacie przyrody i ustawił modela na zabytkowym moście, na który wchodzić nie wolno, bo grozi to zawaleniem.
Grupa, która nazwała się „High on Life SundayFunayz”, robiła sobie zdjęcia w różnych ładnych, ale niedostępnych dla turystów miejscach. Tutaj nie skończyło się nagrodą w konkursie, tylko jakby odwrotnie – za łażenie po Grand Prismatic Spring (pięknym gorącym źródle w parku narodowym Yellowstone) jeden z członków grupy otrzymał mandat na parę tysięcy dolarów, a drugi dostał wyrok w zawieszeniu.
Od lat trwa moda na robienie sobie zdjęć w zwisie z krawędzi dachu budynku. Tu też niektórzy zostali ukarani – najwyższym wymiarem kary, gdy coś poszło nie tak i pęd do sławy zmienił się w pęd do ziemi.
Kiedyś mottem fotografów było: „zabierz tylko zdjęcia, zostaw tylko ślady stóp”. Ślady stóp – a nie ruiny i własne zwłoki. Łamanie przepisów stało się głównym sposobem wyróżnienia się w fotografii?
PS. Lorenz Holder już po otrzymaniu nagrody dogadał się z władzami niemieckiego miasteczka Gablenz, na terenie którego znajduje się most ze zdjęcia. Część pieniędzy z nagrody Holder przekazał na konserwację mostu.
PPS. Oba zdjęcia zostały wykonane bez naruszania żadnych przepisów, ryzykowania życia ani bycia oryginalnym w inny sposób.