Klify Dyrhólaey, Islandia

Przestrzeni, przestrzeni!

Ekrany są płaskie i papier jest płaski, więc też zdjęcia oglądane na jednym i drugim są płaskie, prawda? Czasem prawda… ale na szczęście nie zawsze.

Klify Dyrhólaey, Islandia

Człowiek widzi trójwymiarowo… w zasadzie. Naprawdę trójwymiarowo, w sensie 3D, widzi tylko to, co jest blisko: w takiej odległości, przy której oczy z powodu swojego rozstawu rzeczywiście podają do mózgu dwa różne obrazy, z których mózg składa sobie trójwymiarową mapę obiektów. Tylko że gdy patrzymy na coś bardziej oddalonego, już nawet o kilka metrów, to nasze marne 6-7 centymetrów rozstawu źrenic przestaje mieć znaczenie, a nasze naturalne „3D” zanika. Ale jednak przecież widzimy przestrzennie wszystko, łącznie z oddalonymi górami i budynkami?

Owszem, tylko że ta przestrzenność nie wynika z widzenia trójwymiarowego. Wynika z różnych innych zjawisk, z których przeważnie nie zdajemy sobie sprawy. Jeśli jedna rzecz zasłania drugą, to znaczy, że jest przed nią. Powstaje wrażenie przestrzeni. Gdy coś wydaje się małe, choć wiemy, że jest duże, to znaczy, że jest oddalone. I odwrotnie: jeśli wydaje się duże, a wiemy, że takie nie jest, to oznacza bliskość. Jeśli jakaś rzecz jest mniej wyraźna, jakby zamglona, o mniej intensywnych barwach, to jest daleko – i znowu mamy wrażenie przestrzeni, bez zastosowania 3D. Różnice ostrości, nasycenia, oświetlenia, wielkości, przesłaniania: to wszystko tworzy przestrzenność. I wszystkie te sugestie trójwymiarowości dadzą się przenieść na płaskie medium, jakim jest papier czy ekran.

Płaska z natury fotografia może pokazać przestrzenność – ale pod warunkiem, że nie będzie cała równo ostra, nasycona, oświetlona; że obiekty na niej nie będą tej samej wielkości, a relacje między nimi zostaną pokazane. By pokazać przestrzeń w scenie, nie muszą być zachowane wszystkie te warunki, ale przynajmniej większość. Wielkość i relacja obiektów to rzecz kompozycji, ale trzy pozostałe warunki to kwestie techniczne. Duża głębia ostrości spłaszcza zdjęcie, bo wszystko jest tak samo ostre. Dążenie do równego wyostrzenia, naświetlenia i wyrównania barwy na całości zdjęcia to coś, co zabija przestrzenność. Jeśli więc chcemy, by fotografia dawała wrażenie przestrzeni, to nie wyrównujmy jej. Winietowanie, koma, kiepska ostrość w rogach, słaba szczegółowość drugiego planu, przerysowanie perspektywy: to wszystko brzmi jak wady, ale tak naprawdę, są to środki artystyczne służące pokazaniu przestrzeni. Nauczmy się z nich korzystać.

U góry zdjęcie przestrzenne, u dołu – płaskie. Żeby nie było, że płaskich zdjęć nie należy robić. One po prostu pokazują świat inaczej.

PS. Nadal mamy jedno miejsce wolne na warsztaty w Wieliczce w najbliższy weekend. Zapraszamy!

Skogafoss

  1. Kiedy byłem w zabytkowym kościele w Brzegu narobiłem tam zdjęć z bracketingiem, żeby sobie potem złożyć HDR-y. Niestety Machinery tak mi to równiutko złożyło, że wyglądało, jak namalowana tapeta: zero światłocienia, zero różnic w jasności. Po prostu zero przestrzeni. I wtedy zobaczyłem, że jak się te różnice jednak zachowa, to nie traci się przestrzenności.

  2. To co piszesz, to jest przegięcie typowe dla niektórych programów do HDR. Wyrównują całą jasność do równości i wtedy z witraży robią się malowanki na ścianach. Ale można sobie poradzić 🙂

  3. Szanowna Ewo !
    Dobrze, że piszesz i przypominasz o takich różnościach. Są to niby takie „oczywiste oczywistości”, że wylatują z głowy. Cyfrówkę mam piąty rok (zaczynałem od D 90) i wpadłem w manię perfekcjonizmu. Poprzednio miałem minoltę z niezłymi obiektywami i fotki wg. dzisiejszych ocen były takie sobie. Natomiast miały to „coś”. Przełomem była moja wyprawa jesienna do Toskanii. Wszystkie foty oceniłem jako słabe lub złe mimo, że ocena znajomych była pozytywna. Fotki przypominały w charakterze te stare. Temat który poruszasz został „zabity” przez fascynację sprzętem nowej generacji. Dzięki !

  4. Nie jestem pewien, czy to jest akurat fascynacja sprzętem. Na mój gust jest to raczej nowa maniera. Bogiem jest ostrość i inne parametry czysto techniczne. Efekt schodzi na dalszy plan. Za mało się mówi i pisze o wrażeniach estetycznych, za dużo o samej technice.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *