Daaawno temu popularna była opinia, że wiarygodne są jedynie informacje oficjalnie zdementowane. Trochę zgodnie z tą logiką szczególnie ciekawy wydaje się wywiad, który pojawił się i… znikł. Wywiadowany był menedżer Sony odpowiedzialny za aparaty z wymienną optyką, a rozmowa ukazała się w serwisie Imaging-Resource.com (tam już jej nie ma, ale można ją znaleźć w archiwum Google’a).
Naturalne jest pytanie, co takiego było w tym wywiadzie, że znikł. Wydaje się, że kontrowersyjny jest tylko fragment o tym, że niektórych najbardziej zaawansowanych konstrukcji matryc Sony nie będzie sprzedawać innym firmom, a zachowa je wyłącznie dla własnych aparatów, aby zyskać przewagę rynkową. Co ciekawe, o tej wyłączności nie mówi Kenji Tanaka z Sony, a rozmawiający z nim Dave Etchell. Jeśliby jednak to była nadinterpretacja dziennikarza lub efekt jakiegoś nieporozumienia językowego, to spodziewałbym się raczej korekty wywiadu, a nie jego zniknięcia. Być może taka informacja się pojawiła w rozmowie poprzedzającej wywiad, a później Sony uznało, że powiedziano za dużo.
Trzymanie najbardziej zaawansowanych matryc wyłącznie dla własnych aparatów uderzyłoby oczywiście w Nikona, ale… oberwałoby też Sony. Nikon miał kiepski rok i stracił udziały w rynku, ale nadal sprzedaje ponad dwa razy tyle aparatów z wymienną optyką co Sony. Nikon bez matryc Sony będzie miał oczywiście problem, ale Sony bez pieniędzy od Nikona będzie musiało samo finansować opracowanie sensorów, co nieuchronnie spowoduje, że aparaty Sony będą droższe i mniej konkurencyjne. Warto się bawić w psa ogrodnika? Zobaczymy.
Ciekawa jest też dalsza część wywiadu. Sprzedaż aparatów pełnoklatkowych jest stabilna i jeśli w ogóle rośnie, to bardzo powoli, a jest to główny obszar zaangażowania Sony, choć padła też deklaracja, że nie będą ignorować APS-C. Zobaczymy… Ciekawostką jest, że w Chinach sprzedaje się dwa razy więcej pełnoklatkowych Alf niż w USA.
Później mamy dość ponury fragment o tym, że Sony koncentruje się na rozwoju trzech aspektów: rozdzielczości, czułości ISO oraz szybkostrzelności. I że ma świadomość, że ludzie nie potrzebują w tych aspektach więcej, niż mają dzisiaj, ale należy ich przekonać, że więcej jest fajniej, a 100 megapikseli i 120 klatek na sekundę to lepiej niż 42 megapiksele i 20 kl/s. Nie jest to specjalnie oryginalne podejście, ale w obliczu wyraźnie kurczącego się rynku i coraz mniejszego entuzjazmu do zmiany aparatów na nowsze modele, spodziewałbym się może jakiejś zmiany strategii. „Zróbmy więcej tego samego i przekonajmy ludzi, że warto za to zapłacić”. Naprawdę?
Jakiś cień optymizmu można mieć po lekturze fragmentu o wykorzystaniu sztucznej inteligencji do wspomagania autofokusa, ale… sporo tam zastrzeżeń, że wymaga to jeszcze wielu badań, więc to wszystko bliżej nieokreślona przyszłość.
PS. Oba zdjęcia z Islandii oczywiście nie stanowią ilustracji aktualnej sytuacji rynku fotograficznego. 😉