Dawno temu, gdy byłem młodszy, to myślałem, że aparaty fotograficzne służą do robienia zdjęć. Trochę się zestarzałem i zauważyłem istnienie zupełnie innej grupy aparatów, u których produkcja fotografii jest celem pobocznym albo w ogóle nieistniejącym. Głównie takie aparaty mają ładnie wyglądać, stanowić przedmiot kultu, temat dyskusji, powód do dumy posiadaczy i westchnień nieposiadaczy. Taka fotograficzna biżuteria, która służy do tego, aby ładnie być.
Do niedawna w tej grupie była prawie wyłącznie Leica, która zwłaszcza w Azji, była często aparatem nierozpakowywanym z pudełka – i w ten sposób zachowywała wysoką wartość. Wyraźnie jednak w dobie kryzysu w ogólności i gonienia branży fotograficznej w piętkę w szczególności nisza Leiki stała się pożądana. I od pewnego czasu pojawiają się aparaty, których cena jest odwrotnie proporcjonalna do ich użyteczności. Są – mniej więcej tak, jak yeti – Sigmy DP1 i DP2, ostatnio też Fuji X100 i Sony RX-1. Cechy wspólne? Stylizacja retro, duży lub bardzo duży rozmiar matrycy, stałoogniskowy obiektyw i cena jak ze sklepu jubilerskiego. Przydatność fotograficzna? Bardzo, bardzo ograniczona.
Zbulwersowałem twierdzeniem, że RX-1 (pełnoklatkowa matryca! Prawie 3000 dolców!) czy X100 (stylistyka retro! Matryca APS-C!) nie nadają się do fotografowania? Nadają się. Świetnie sprawdzą się w jakichś 2-3 % sytuacji. Bo co można zrobić mając tylko obiektyw o jednej ogniskowej? A czego nie da się nim zrobić, można wymieniać długo. I uprasza się o niedenerwowanie mnie sugestiami, jakoby różne ogniskowe można było zastąpić zoomem nożnym.
W bardzo interesującej dyskusji, jaką od dłuższego czasu toczę mailowo (pozdrowienia dla Wiktora!) padł argument: ograniczenie do jednej ogniskowej wyzwoli kreatywność i pozwoli robić ciekawsze zdjęcia. Ok, ograniczenie się do jednej ogniskowej jest użytecznym zadaniem podczas nauki – można się dowiedzieć, co da się zrobić z daną ogniskową, czego się absolutnie nie da zrobić oraz jak w pewnych warunkach można obejść pewne ograniczenia. Ale to jest pewien, raczej krótki, etap w edukacji. Gdy przychodzi do prawdziwego fotografowania, walka z ograniczeniami sprzętu tylko przeszkadza w robieniu dobrych zdjęć, a nie stanowi żadnej pomocy. Popatrzmy na mistrzów: każdy z nich wybierał sobie narzędzia, które będą optymalne do wizji, którą chcieli realizować. A nie ograniczali się wybierając sobie sprzęt zupełnie niedostosowany do celu i stylu.
Powyższe zdjęcie nie było specjalnie wymagające sprzętowo. Dałoby się je zrobić najtańszą lustrzanką z kitem, a nawet większością kompaktów. Ale nie dałoby się go zrobić ani za pomocą RX-1, ani X100, ani żadnej z kompaktowych Sigm. Użyta tutaj ogniskowa to 55 mm. Inna przymiarka do tego motywu, poniżej, to ogniskowa 65 mm. Kontrola perspektywy przez wybór miejsca wykonania zdjęcia oraz wycięcie kadru właściwie dobraną ogniskową to podstawa przy komponowaniu fotografii. Ale oczywiście przy biżuterii to nie ma znaczenia.