Poranek w Val d'Orcia, Toskania

Pułapka prostych przepisów

Zaczynając przygodę z fotografią trochę bardziej zaawansowaną technicznie niż smartfonowa, wiele osób się tej fotografii trochę boi. Trzymając w ręku aparat, o którym wiedzą że ma wiele możliwości, są w stanie pomyśleć tylko o jednym: „Co ja mam ustawić???” Na takie okazje mamy specjalne fotezjowe koszulki z napisem „f/8 i stań gdzie trzeba”, i zdarza mi się w odpowiedzi na takie pytanie wskazać po prostu na koszulkę. Rezultat – uśmiech, a czasem nawet krótki chichot, i stwierdzenie: „no, skoro to takie proste, to chyba dam radę”. Prosty, wręcz przesadnie prosty przepis na zdjęcie – i już strach się zmniejsza, i można fotografować, bo wiadomo co ustawić. Rzecz jasna, do tego f/8 to jeszcze często przydaje się statyw, ale to jest oczywistość, którą zawsze zalecamy zabierać ze sobą.

Poranek w Val d'Orcia, Toskania

Stosowanie prostych reguł i przepisów, dzięki którym ciasto zawsze się uda, ma swoje zalety, gdy dopiero stawiamy pierwsze kroki w sztuce pichcenia fotografii. Ale ma też swoje wady: jeśli będziemy zawsze się stosować do porad dla początkujących, nigdy nie pójdziemy do przodu. Warto się pewnego dnia zastanowić, dlaczego właśnie f/8 i co będzie, gdyby ustawić f/inne? A gdyby nie stanąć gdzie trzeba, tylko się położyć? Albo podskoczyć?

Kreatywność zaczyna się tam, gdzie kończy się pewność prostych reguł.

Zamiast się do nich stosować, warto spróbować zrozumieć, skąd się w ogóle wzięły. Jeśli to zrozumiemy, to możemy zacząć świadomie eksperymentować: mieć pomysły na zdjęcia wyglądające inaczej niż do tej pory, i mieć pomysły jak te pomysły zrealizować. Ale to dopiero gdy zrozumiemy jak działa przysłona i co jest magicznego w ósemce. Zrozumiemy, co zmienia w fotografii stanie, leżenie i, powiedzmy, wchodzenie na drabinę. Pytaniem znacznie ważniejszym niż „co ustawić” jest „dlaczego coś ustawić i jak to zadziała”. Dlatego zamiast mówić kategorycznie co należy ustawić w aparacie, wolę wytłumaczyć dlaczego – jeśli tylko słuchacz nie jest początkującym fotoamatorem, przerażonym własnym sprzętem. Bez zrozumienia dlaczego, po co i w jaki sposób coś działa, fotograf jest skazany na powtarzanie w kółko tych samych prostych metod, a jeśli kiedyś będzie niezadowolony z rezultatów – pozostanie mu tylko klikanie po omacku, z nadzieją, że aparat sam coś wymyśli. Może by to i zadziałało, gdyby nie ten szkopuł, że aparaty nie myślą.

Toskania w słońcu i deszczu

 

P.S. Dobrze poinformowane źródła mocno zbliżone do Willi Bonello donoszą, że w Toskanii już jest po żniwach, więc nastała pora jesiennej kolorystyki. Ale gdy pojedziemy do Toskanii w maju, wzgórza znowu będą zielone!