Pamiętacie jeszcze wszechobecność 3D? Teraz ostało się tylko w kinach, ale jeszcze niedawno mieliśmy zalew aparatów 3D, specjalnych obiektywów 3D, nie wspomnę już o wszechobecnych reklamach telewizorów 3D razem z okularami 3D (a niekiedy bez nich). No i wszędzie proroctwa, jak to przyszłość wszelkiej rozrywki nieuchronnie będzie 3D. Co się z tym stało? Zdechło.
Czeka nas jednak powtórka. Tym razem przyszłość wszelkiej rozrywki nazywa się 4K – czyli wideo w rozdzielczości 3840×2160 pikseli. Niedługo zacznie się pojawiać w aparatach i kamerach jako wspaniała innowacja, bardzo potrzebna nowość, wstęp do przyszłości i w ogóle baśń z 1001 nocy. A potrzebne jest to 4K dokładnie tak samo, jak potrzebne było 3D. To znaczy – niektórym było potrzebne i to bardzo.
3D było potrzebne jak rybie woda – producentom telewizorów, natomiast konsumentom – jak tejże rybie rower. Po wymianie kineskopów na LCD sprzedaż telewizorów siadła, bo jak często można zmieniać telewizor? Wymiana zwykłych LCD na 3D LCD miała spowodować kolejny masowy upgrade. Nie wyszło – konsumenci nie dali sobie wmówić potrzeb, których nie mieli. 3D nie żyje, niech żyje 4K!
Za sterowaną centralnie modą na 4K też stoją producenci telewizorów, którym bardzo przeszkadzają te wiszące na ścianach już kolejny rok zwykłe LCD-ki o banalnej rozdzielczości HD czy Full HD. Spodziewajmy się, że nowości w postaci filmowania w 4K zaoferują nam w pierwszej kolejności producenci telewizorów: Sony, Panasonic, Samsung.
Co jest nie tak z 4K? Wszystko ok, oprócz tego, że jest mało użyteczne, podobnie zresztą – choć w inny sposób – jak było z 3D. Wprawdzie 4K nie powoduje choroby symulacyjnej, ale tutaj też nie ma treści, dla których warto by kupować telewizor. Są za to inne problemy z wideo w rozdzielczości 3840×2160.
Właściwie mógłbym wrzucić jako ilustrację klip 4K, bo kamerę nagrywającą w tej rozdzielczości mam i nie jest to żaden rarytas ani kosmiczny wydatek. Tylko nie mam gdzie tego wrzucić w takiej rozdzielczości, a i Wy raczej nie macie na czym tego obejrzeć. Już nie wspomnę, że ściągałoby się to w nieskończoność, nawet mimo tego, że moja kamerka nagrywa 4K tylko w tempie 15 kl/s. I to są właśnie problemy z 4K: nie ma jak tego obejrzeć i nie ma jak tego przesłać. Nie koniec na tym. Szansa na regularne transmisje w tej rozdzielczości jest zerowa, więc kupowanie telewizora nie ma sensu. Przewaga 4K nad zwykłym Full HD jest widoczna – nawet według producentów telewizorów – dopiero od ekranów o rozmiarze od 45-60 cali wzwyż. Trochę też powątpiewam, czy prędko aparaty i konsumenckie kamery będą w stanie nagrywać obraz w tej rozdzielczości z sensowną przepływnością, niską kompresją i dobrym kodowaniem barw – raczej nie starczy im na to mocy obliczeniowych procesora, wydajności szyny danych i zdolności do zapisu na kartach pamięci z odpowiednią szybkością. Po co więc jest nam 4K? Po 3D.
Zamiast 4K chętnie natomiast skuszę się na dobre Full HD – wysoką przepływność, dobre kodowanie (IPB, a zwłaszcza ALL-I w Canonie 70D jest krokiem we właściwym kierunku, choć trudno to sprzedać w reklamie), nie będę grymasił na wyższy klatkaż, zwłaszcza w 1080p.
4K? Dziękuję, poczekam. Przeczekałem 3D, nie kupię i 4K.