Oryginalne pomysły przychodzą, gdy się ich nie spodziewamy. Najłatwiej jest się nie spodziewać, gdy się o tym nie myśli. Tak po prostu – gdy człowiek jest zajęty czym innym. Na przykład czekaniem. Albo siedzeniem z kawałkiem pizzy na schodach katedry, albo jedzeniem lodów na środku średniowiecznego placu i bezmyślnym przyglądaniem się uroczemu otoczeniu.
Ale nie zawsze to tak działa. W nowym miejscu, gdzie wszystko jest egzotyczne, nieznane i och jakie piękne, przychodzą do głowy przede wszystkim pomysły banalne. Wszystkie zobaczone gdzieś pocztówki, wszystkie obejrzane w internecie śliczne zdjęcia, powtórki z cudzych myśli. Co z tym zrobić? Zrobić zdjęcia. Wykonać wszystkie kadry, jakie się napatoczą, łącznie z tymi, jakie pamiętamy z sieci. Wszystkie „ogólne widoki miasteczka X”, „urocze uliczki Y” i „wieże w Z na tle błękitnego nieba”. Bo dlaczego by nie? Przecież nam się podobają? A gdy już tak oblecimy tę nową miejscówkę, to już nie będzie taka nowa. Wtedy przychodzi pora na pizzę, lody, chwilę bezmyślności i promień słońca na gzymsie, grę kolorów na ubraniach ludzi, wzór bruku, tabliczkę z numerem domu – wszystkie te charakterystyczne dla danego miejsca drobiazgi, które wcześniej ginęły przytłoczone pierwszym wrażeniem.
I może się zdarzyć, że taki pojedynczy drobiazg rozwinie się w większy projekt. Później, w następnych nowych, egzotycznych miejscach, taki projekt będzie nicią przewodnią, która poprowadzi do kolejnych zdjęć – i powstanie na przykład taki projekt jak „Włoskie numery”, z którego jedno zdjęcie można zobaczyć powyżej.
P.S. Chętnych na nowy włoski numer zapraszamy do majowej Umbrii – kamiennej, kwiecistej, górzystej i pysznej.
P.P.S. A gdyby ktoś miał ochotę na trochę nie-włoskich klimatów, to jeszcze można się zapisać na październikową Baśniową Bawarię. Zostały ostatnie miejsca do wykorzystania! Zapraszamy na listę rezerwową i inne wyjazdy!
P.P.P.S. Wit Rajchert będzie w Umbrii naszym włoskim cicerone. 🙂