Co zostaje po gejzerze, Islandia

Fotograf pozytywny

Góra Kirkjufell i kałuża, Islandia

Warto fotografować. Powodów jest wiele: niektóre oczywiste, inne mniej. Dobrze jest mieć jakieś hobby – to jeden z tych powodów oczywistych i niewymagających wyjaśnień. Samorozwój, uczenie się nowych rzeczy, ćwiczenie pewnych umiejętności technicznych, no i ćwiczenie fizyczne, bo chodzi się w plener (no OK, tu fotografia studyjna ma pewien minus, no ale trudno) – to kwestie może mniej oczywiste, ale też wystarczająco znane, żeby nie zaskoczyć.

Ale jest coś jeszcze, pewien pozytywny aspekt, o którym rzadko się mówi, a szkoda. Jest związany z tym, że fotografia uczy patrzenia na świat – o czym się czasem wspomina, ale też zbyt rzadko. Otóż fotografia sprawia, że stajemy się bardziej pozytywnie nastawieni do rzeczywistości. Potrafimy się przyglądać, zachwycać, zatrzymywać nawet nad zupełnie prostymi rzeczami – a to jest dobra, odświeżająca umiejętność. Kto potrafi się zachwycić kałużą, zaschniętym błotem, kolorowym kamykiem? Tylko małe dzieci… i fotografowie. Jest takie powiedzenie, że fotografa w plenerze poznaje się po tym, że chodzi w kółko, wpatrując się w jedno miejsce. On oczywiście szuka najlepszej perspektywy, ale przy okazji po prostu się przygląda, analizuje przedmiot, zastanawia się nad nim. Jak można się zastanawiać nad odbiciem chmury w kałuży, mając lat więcej niż pięć? Trzeba być fotografem. Wtedy dostrzega się, że we wszystkim może być coś ciekawego, a błotnista ścieżka w parku to nie tyle przeszkoda logistyczna, co okazja do przyjrzenia się kolorowym odblaskom świateł miejskich w chaotycznych plamach wody. Bo świat jest, jaki jest, ale przede wszystkim jest piękny – tylko trzeba to umieć (i chcieć) dostrzec.

Z tym pozytywnym akcentem znikamy w zawsze uroczej Pradze, gdzie miało padać, ale na naszą prośbę deszcz odwołano, więc kałuż nie będzie. Będziemy się więc musieli zachwycać czym innym – już my coś sobie znajdziemy!

Co zostaje po gejzerze, Islandia

Oba zdjęcia nie z Pragi, tylko z Islandii. Górne przedstawia kałużę pod górą Kirkjufell, dolne to również kałuża, ale w okolicy gejzerów.

  1. Jest jednak pewne ryzyko w zachowaniu takiego fotografa. Jemu jest trudno „poddac sie” chwili i wszystko dookola odbiera poprzez pryzmat obiektywu i ewentualnego zdjecia. Czasami jest to na granicy mysli uporczywych (compulsive thoughts) 🙁

    1. Naprawdę? W takim razie to nie jest _taki_ fotograf. Najpierw trzeba się umieć zachwycić, a potem można ten zachwyt oddać na zdjęciu. Ewentualnie.

      1. To dziala troche jak na wystepach gwiazd muzycznych. Mlodziez niby zachwyca sie sama muzyka, ale wiekszosc uwagi skupia na filmowaniu i robieniu zdjec swoimi telefonami. Dlatego od czasu do czasu wystepujacy na scenie „wysylaja” apel do publicznosci, aby ich sluchac i ogladac nie przez pryzmat ich telefonow.
        Wracajac do fotografow to chyba Piotr pisal kiedys, ze niektore kadry wymagaja natychmiastowego dzialania bo za pare sekund czy minut moze np. sloneczko inaczej juz swiecic, itp. zatem czasu na zachwyt nie jest wiele.

        1. Ja piszę o tym, że fajnie jest fotografować, bo człowiek przy okazji uczy się przyglądać światu i zachwycać nawet zupełnie nieważnymi rzeczami. Ty piszesz, że jak się fotografuje, to nie ma czasu na przyglądanie się światu i zachwycanie czymkolwiek. Coś tu jest nie tak.

          1. Przeczytaj Ewo moj pierwszy komentarz. Tam juz wyjasnilem o co mi chodzi. Oczywiscie, ze jedno nie wyklucza drugiego, ale ryzyko percepcji swiata pod katem tylko udanych kadrow jednak istnieje. Sam czasami tego ryzyka doswiadczam. Jest to zapewne typowe dla amatorow fotografii do ktorych i ja sie zaliczam.
            Zreszta Black Paul cos podobnego napisal.

  2. Coś w tym jest, co napisał Jerry. Taki maniakalny fotograf uporczywie wypatruje kadrów, zamiast delektować się chwilą. W jakimś pięknym miejscu często lepiej jest przysiąść, posmakować dobre wino, rozglądnąć się wokół i chłonąć miejsce, chwilę, atmosferę. Przynajmniej ja tak robię już od jakiegoś czasu. Okres biegania z wywieszonym językiem z wielką lustrzanką w dłoni przez cały dzień i wieczór mam już za sobą.

    1. Bieganie z wywieszonym językiem, obojętnie czy z lustrzanką czy bez, niewiele ma wspólnego z zachwycaniem się, przyglądaniem i dostrzeganiem piękna. W ogóle takiego podejścia nie rozumiem. Jak się nie przyjrzysz, to nie zauważysz. Wino w fotografowaniu nie przeszkadza.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *