kamienne wieże, Mestia, Gruzja

3 najbardziej bezsensowne funkcje zaawansowanych aparatów

Jednym z problemów producentów aparatów jest głębokie przekonanie, że ludzie korzystają z aparatów tak, jak sobie to producenci wymyślili. Co gorsza, w parze z tym idzie wiara tychże producentów, że jak oni coś w aparatach zmienią, to ich klienci chętnie postawią swoje dotychczasowe przyzwyczajenia i nawyki na głowie, byle tylko dopasować się do sprzętu. Od dawna na przykład aparaty mają funkcje, które mają przekonać nas, że komputer do obróbki zdjęć jest zbędny. I tak mamy w lustrzankach i bezlusterkowcach kilka zupełnie bezsensownych funkcji:

kamienne wieże, Mestia, Gruzja

– Bracketing balansu bieli. Dla mnie numer jeden w wyścigu na brak sensu. Aparat robi trzy kolejne zdjęcia, nieco zmieniając za każdym razem balans bieli, a później możemy sobie wybrać to najlepsze. Nie ma oczywiście gwarancji, że któreś z tych trzech będzie optymalne, natomiast można być pewnym, że znacznie lepszy efekt uzyska się bez większego trudu za pomocą suwaczka od balansu bieli w dowolnym programie do wywoływania RAW-ów – zwłaszcza że tam mamy swobodę kilku tysięcy kelvinów w każdą stronę, a nie wybór z trzech zdjęć.

– Priorytet Jasnych Partii Obrazu (Highlight tone priority) oraz Optymalizator Jasności (Auto Lighting Optimizer). Te funkcje tak się nazywają w Canonach, w innych systemach nazwy mogą być inne. Priorytet jasnych partii obrazu niedoświetla zdjęcie o 1 EV, a później obrabia obraz tak, aby poświęcając cienie, uzyskać jak najwięcej detali ze świateł. Z kolei Optymalizator jasności rozjaśnia cienie. Żeby było śmieszniej – można wybrać albo jedną funkcję, albo drugą, ale nie da się obu naraz. Oczywiście edytując sobie RAW-a można i ratować światła, i wyciągać cienie.

– Edycja RAW-a w aparacie. Masz tę lustrzankę czy bezlusterkowca, włączyłeś zapis w RAW-ach, więc pewnie chętnie sobie tego RAW-a od razu przeedytujesz, bo po co czekać z tym do powrotu do domu? W końcu 3-calowy ekranik w aparacie wcale nie jest gorszy niż 24-calowy monitor, prawda? Sama idea jest zasadniczo głupia, a jej realizacja w aparatach Canona dodatkowo nędzna (regulacja jasności suwaczkiem o 6 stopniach swobody, zmiana balansu bieli tylko w ramach presetów, możliwość przypisania innego Picture Style’a i niewiele ponadto).

Co w tym wszystkim złego? Ktoś powie, że tych zbędnych funkcji można po prostu nie używać. Odpowiem, że nie tylko można, ale nawet zdecydowanie należy ich unikać! Te bzdurne funkcje są tam jednak zamiast innych – które byłyby w naszych aparatach, gdyby producenci nie próbowali stawiać wozu przed konia. Gdyby zamiast próbować odzwyczaić nas od używania komputerów, poświęcili tyle czasu i energii na rozwiązywanie rzeczywistych problemów występujących podczas fotografowania, to mielibyśmy sprzęt znacznie bardziej użyteczny w trudnych sytuacjach i co najmniej połowę funkcji Magic Lantern zaimplementowanych w sposób wygodny i łatwo zrozumiały.

U góry zdjęcie z gruzińskiej Mestii – miasteczka, gdzie każdy przy domu ma kamienną wieżę. Taka kamienna wieża przydatna jest. Więcej zdjęć kamiennych wież pewnie we wrześniu, jak pojedziemy na fotowyprawę do Gruzji.

  1. A ja cały czas czekam na to, aż któryś z producentów wprowadzi do aparatu możliwość automatycznego ostrzenia na hiperfokalną przy zadanych ogniskowej i wartości przysłony. Tak, wiem, że aparaty robią to w programach tematycznych do krajobrazów (przynajmniej niektóre), ale czemu tylko tam? Z technicznego punktu widzenia jest to proste, jeśli tylko szkiełko podaje info o odległości ostrzenia.

    A jak nie, to może być też skala dalmierzowa z paskiem głębi ostrości na podziałce, jak w Fujikach (tylko bez pomyłek, jak choćby w pierwszym X100 😉 http://www.dpreview.com/reviews/fujifilmx100/27 – punkt 3 na liście błędów, mogę go potwierdzić, sprawdzałem). Bardzo lubię ostrzyć ręcznie w LV, nie obrażę się.

    1. automatycznego ostrzenia na hiperfokalną przy zadanych ogniskowej i wartości przysłony. Tak, wiem, że aparaty robią to w programach tematycznych do krajobrazów (przynajmniej niektóre)

      Które? Bo moje doświadczenia z Canonem dały ciekawe efekty: dla tej samej sceny (statyw) program portret ustawił f/8, a program krajobraz – f/5.6.
      Inna sprawa, że Twój pomysł to proszenie się o skargi i reklamacje, że aparat uszkodzony. Weźmie sobie user 200 mm, ustawi f/5.6 i będzie się dziwił, że mu genialny program ustawił ostrość od czapy. Zresztą jedyne sensowne rozwiązanie tego – czyli user ustawia tylko ogniskową, a przysłonę i punkt ostrzenia dobiera automat, żeby jakoś tę hiperfokalną wpasować – też skutkowałoby reklamacjami, bo aparaty dotąd nie potrafią wykryć użycia statywu, a hiperfokalna wymaga mocnego domykania przysłony, żeby miała cień sensu.

  2. Witam, jesli chodzi o bracketing to dziala to troszke inaczej niz opisane powyzej. Jest to moim zdaniem jak najbardziej przydatna funkcja. Tu nie chodzi o wybor najlepszego z np. trzech zrobionych zdjec, tylko raczej o polaczenie ich w jedno (tzw. merging). Daje to wyrownanie cienia i swiatla i ta funkcja spisuje sie fantastycznie, zwlaszcza w trudnych oswietleniowo (duze kontrasty) warunkach. No ale kazdy ma swoje zdanie.

    1. Ty piszesz o bracketingu ekspozycji (AE bracketing), a w artykule jest o bracketingu balansu bieli – to zupełnie coś innego. O ile bracketing ekspozycji jest jak najbardziej użyteczny, o tyle bracketing balansu bieli… zupełnie bez sensu. Występuje jeszcze czasem też bracketing ostrości, który jest chyba próbą łatania problemu nietrafiającego autofokusa.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *