Zachód w Elgol, Skye, Szkocja, fotowyprawa

Szkockie Wyspy – listopad 2021

W listopadzie 2021 poprowadziliśmy fotowyprawę, w trakcie której fotografowaliśmy plenery słynnej wyspy Skye, ale też znacznie mniej znane, a wcale nie mniej piękne krajobrazy wyspy Harris, stanowiącej część archipelagu Hebrydów Zewnętrznych. Poniżej relacja z tej fotowyprawy.

Szkocja: podróż z odrobiną czarnej magii

Fotowyprawa na wyspę Skye i Hebrydy Zewnętrzne już trwa, ale na relację dotąd było mało czasu, bo pochłaniały nas rzeczy wprawdzie mało fotogeniczne, za to bardzo angażujące. Na przykład – grzebanie w nosie. Wszyscy tutaj wczoraj grzebaliśmy sobie w nosach. Przyjemność ta kosztuje 18 funtów i jest wymagana przez rząd Jej Królewskiej Mości. Można nie grzebać, ale wówczas płaci się 1000 funtów, więc chyba lepiej zapłacić 18 i grzebać.

Drzewa, strumień i wiadukt kolejowy, Szkocja

Czy byłeś na wyspie?

Dodatkowe atrakcje związane z podróżą do Zjednoczonego Królestwa to w dużej części efekt covida i związanych z nim obostrzeń, ale… chyba bardziej brytyjskiego imperialnego ducha. Wiele krajów wprowadziło formularz lokalizacyjny dla przyjeżdżających.Czasem zajmuje on jedną stronę (np. przy wjeździe do Jordanii), czasem 2, no wyjątkowo 4. Za to formularz stanowiący niewielki krok dla człowieka chcącego wjechać na teren UK liczy blisko 20 stron, a wśród pytań, na które trzeba odpowiedzieć, jest np. tajemnicze „czy byłeś na wyspie?”. Jakiej wyspie? Nie wiadomo. I nawet nie można odpowiedzieć w stylu wielkiego Anglika, że „nikt nie jest samotną wyspą”, bo w tym miejscu formularz przewiduje tylko odpowiedzi „tak” lub „nie”.

Wyspa na jeziorze, Skye, Szkocja, Loch Fada

Przetestuj się sam

W ciągu ostatnich dwóch lat byliśmy kilkanaście razy testowani na Covida, po raz pierwszy jednak zostaliśmy zobowiązani, aby przetestować się sami. Taki warunek trzeba zaakceptować, żeby przejść 16. stronę formularza lokalizacyjnego. Widnieje tam pytanie o numer referencyjny kupionego testu na Covid. Żeby dostać numer, trzeba oczywiście test kupić – przez internet, przed przyjazdem. Zamówiliśmy takie testy dla całej grupy do hotelu. Później testy odebraliśmy, przetestowaliśmy się, zbadaliśmy wyniki i zameldowaliśmy przez internet (ponownie wypełniając długie formularze), że jesteśmy wszyscy negatywni.

Wiadukt z Harry'ego Pottera, Szkocja

Szkockie klasyki na początek

Skoro wszyscy spełniliśmy już obowiązek względem imperium, na którym kiedyś słońce nie zachodziło, to mogliśmy się zabrać za fotografowanie. Zaczęliśmy od szkockich klasyków – wiaduktu znanego z filmu o Harrym Potterze, poranka przy zamku Eilean Donan oraz jeziora z wyspą, na której z pewnością nie byliśmy.

Most do Eilean Donan, Szkocja

Zdążyliśmy też już opuścić Skye – przepłynęliśmy promem na wyspę Harris i zabieramy się za tutejsze krajobrazy.

Atlantyk z każdej strony

Na Hebrydy Zewnętrzne popłynęliśmy promem przez Atlantyk. Gwoli ścisłości, to był bardzo mały kawałek Atlantyku, i na nasze szczęście – bardzo spokojny. Prądy i wiatry ułożyły się tak, że prom płynął jak po przysłowiowym stole. Ale na miejscu pogoda nie jest nudna, oj nie. Słońce, chmury, wiatr, a chwilami również deszcz urozmaicają nam plenery.

Plaża na wyspie Harris, Szkocja i Hebrydy Zewnętrzne

Stonehenge na Hebrydach

Poranek zaczęliśmy od odprawienia odpowiednich fotograficznych guseł przy lokalnym kręgu megalitycznym. Gusła z pewnością były odpowiednie, bo choć wcześniej świt się w ogóle nie zapowiadał, to już w ich trakcie pojawiły się kolory na chmurach, a potem do końca dnia mieliśmy na przemian chmurki i słoneczko, pięknie dynamiczne niebo i tylko czasem po parę kropel wody tu i ówdzie. Żeby nie było wątpliwości: fotograficzne obrzędy magiczne polegały na tym, żeby wokół megalitycznego kręgu menhirów ustawić krąg statywów z poprzyczepianymi do nich aparatami i robić zdjęcia. To naprawdę działa!

Stonehenge na Hebrydach Zewnętrznych, Szkocja

Atlantyk z wysoka i z niska

Rozlewiska na Hebrydach, Szkocja

Resztę dnia spędziliśmy nad oceanem, podziwiając różne jego oblicza. Od płytkich błękitnych rozlewisk poprzecinanych łachami rudej trawy, poprzez czarne bazalty na złocistej plaży po skaliste klify, a na deser łuk skalny wśród rozbijających się fal – widzieliśmy wszystkie miejscowe odmiany wybrzeża.

Łuk skalny na Hebrydach, Szkocja

Jutro jeszcze jeden plener na wybrzeżu, a potem żegnamy się z Hebrydami i wracamy promem na Skye.

Pożegnanie z wyspą Harris

Odpłynęliśmy z Hebrydów Zewnętrznych i już właściwie jesteśmy na stałym lądzie. Ciąg dalszy fotowyprawy odbędzie się na Skye, która w zasadzie jest wyspą, ale połączoną z resztą Wielkiej Brytanii za pomocą solidnego mostu. Choć trzeba przyznać, że prom, którym płynęliśmy, też był solidny, ocean był gładki i prawie nie huśtało. Spokojem Atlantyku można było się cieszyć między wyspami Skye i Harris, bo zachodnie wybrzeże Harris to zupełnie inna historia.

Siedmiu mnichów z wyspy Harris, Szkocja, fotowyprawa

Stoimy i ciężko pracujemy

Na Harris mieliśmy pogodę bardzo fotograficzną – zmienną, z pędzącymi chmurami i silnym wiatrem. Wiatr gwarantował, że jeśli pada, to nie popada długo, a jeśli słońce jest za chmurą, to za chwilę się pokaże. Stanowił też pewne wyzwanie przy fotografowaniu, zwłaszcza ze szczytu klifów i z użyciem statywów. Kolce na końcach nóg statywów, dociskanie, obciążanie, osłanianie przed wiatrem własnym ciałem oczywiście pomagało uzyskać nieporuszone zdjęcia – a przynajmniej redukowało liczbę tych poruszonych. Niestety, nie redukowało do zera, tak od 10 do 30 procent ujęć wymagało powtórki. Dokładne powtórzenia ujęcia nie było jednak łatwe, wiatr przesuwał chmury, słońce nie świeciło tak samo, fale też inaczej się układały. Czekanie na fale, czekanie na światło, ale też wypatrywanie nowych kadrów, nowych pomysłów – fotograf, który stoi i nic nie robi, może być bardzo zajęty. 🙂

Czekając na światło, wyspa Harris, Szkocja

Harris – wyspa dla fotografów

Można stać i ciężko pracować nad zdjęciami, a przecież można też chodzić! Plenery na wyspie Harris są szczególnie inspirujące, bo tam zawsze można zmienić pozycję, przejść kilka kroków i sprawdzić, czy z nowego miejsca sceneria wygląda ciekawiej. Nawet gdy stoi się na szczycie klifu, to można chodzić wzdłuż jego brzegu. W przypadku „7 mnichów”, którzy są bohaterami fotografii z tej części relacji, da się ich fotografować prawie z każdej strony, bo od południowego zachodu otacza ich cypel, który pozwala wykonać ujęcie od strony oceanu – bez potrzeby budowania tratwy.

Oceaniczne ostańce, wyspa Harris, Szkocja

Harris to zresztą jeden wielki fotograficzny plener z bardzo zróżnicowanymi sceneriami. Są szerokie piaszczyste plaże, których mogą pozazdrościć tropikalne wyspy. Są klify, łuki skalne, ostańce, ale też ciekawe rozlewiska, łagodne grzbiety gór i oczka wodne u ich stóp.

Szkocja: klasyki ze Skye

O uroku wyspy Skye decyduje bogactwo plenerów na dość niewielkiej powierzchni. Mieszkamy w Portree skąd na plenery mamy czasem kwadrans, czasem pół godziny, dzisiaj tylko z wybrzeża w Elgol wracaliśmy niespełna godzinę. Wszędzie jest więc blisko, a jednocześnie te krajobrazy są zróżnicowane. Rano wyskakujemy w góry (niewysokie, ale mimo wszystko góry), na wieczór na wybrzeże, a jeszcze po drodze zahaczymy o jeziora i wodospady. Do tego góry nie są zbyt wysokie, jeziora dość niewielkie, a wybrzeża zupełnie nie nadają się do kąpieli, ale wszystkie wyglądają rewelacyjnie. Dla turysty czy plażowicza pewnie nie jest tu zbyt ciekawie, ale dla fotografa to scenerie fantastyczne.

Kaskady Sligachan, Skye, Szkocja, strumień, wodospad

Pogoda szkocka czyli dynamiczna

Szkocka pogoda jest zdecydowanie lepsza niż wyobrażenia na jej temat. Jest listopad, ale w ciągu dnia temperatury oscylują koło 10 stopni. Owszem, przeważnie wieje wiatr, ale często na tyle niewielki, że mniej więcej co drugi plener latają fotowyprawowe drony (w tym mój Mavic Mini, który nie jest szczególnie odporny na wiatr). Deszcze też się zdarzają, ale większość to opady przelotne, z których większość obserwujemy w trakcie przejazdów. Jak dotąd w miarę ciągły i intensywny deszcz trwał pół dnia, natomiast na znacznej części plenerów były jakieś opady przelotne – pokropiło na początku lub mżawka dała znać, że i czas zbierać statywy i maszerować do busów.

Wschód w górach Quiraing, Skye, Szkocja, wschód słońca, warszaty fotograficzne

Wiatr, który czasem przegoni deszczową chmurę, a czasem ją właśnie przygoni, zapewnia nam zróżnicowane oświetlenie. Przed świtem w górach Quiraing prognozy zgodnie mówiły o pełnym zachmurzeniu. Co w zasadzie było prawdą, ale tuż przed świtem w chmurach zrobiło się okienko i zrobiło się kolorowo.

Zachód w Elgol, Skye, Szkocja, fotowyprawa

 

Tęcza nad złotą kulą

Wiatr jednak powoduje, że trzeba się spieszyć. Chmury pędzą, a co gorsze – światło pojawia się i znika, czasem w trakcie jednego naświetlania (zwłaszcza jeśli stosuje się filtry szare). Bywa i tak, że nie ma czasu zmienić miejsca ustawienia statywu, zwłaszcza że niekiedy nie należy się spieszyć – szczególnie na mokrych kamieniach na wybrzeżu, wśród mokradeł Sligachan czy na błotnisto-trawiastych zboczach gór Quiraing. Albo kadruje się tam, gdzie się stoi, albo ryzykuje się, że przejściu w potencjalnie lepsze miejsce, słońce znowu schowa się za chmurami. I dlatego nawet zatrzymując się na pogawędkę, dobrze jest stanąć w miejscu, które ma widokowy potencjał. I na wszelki wypadek rozstawić statyw.

Złota kula i tęcza, Skye, Szkocja, Eldgol, wybrzeże

Podobnie jak przebłyski słońca, pojawia się nam czasem tęcza. Na tym wyjeździe mieliśmy ją już kilka razy, co może się wydawać szczęśliwym zbiegiem okoliczności, ale tak naprawdę jest… statystyką. Ponieważ często w okolicy gdzieś pada, więc w powietrzu jest dużo wilgoci. A ponieważ to listopad, to nawet w południe słońce jest dość nisko nad horyzontem. Tymczasem do powstania tęczy wystarczy, aby słońce było poniżej 30 stopni nad widnokręgiem, a w powietrzu była odpowiednia kondensacja pary wodnej. Oba te warunki spełnione są prawie codziennie przez znaczną część dnia. Potrzebny jest tylko warunek trzeci – aby słońce wyjrzało zza chmur. Co też się zdarza – na przykład na popołudniowym plenerze na wybrzeżu Elgol, gdzie mi trafiła się tęcza akurat przy fotografowaniu złotej kuli.

Old Man of Storr i inne plenery

Ostatnie dni fotowyprawy do Szkocji za nami, jutro po śniadaniu jedziemy na lotnisko i po południu uczestnicy wyprawy pakują się do samolotu. Tym razem Szkocja okazała się cieplejsza i łagodniejsza, a nawet mało deszczowa. Wprawdzie solidnie lało dzisiaj od południa do wieczora, a też wcześniej jeden plener krajobrazowy musieliśmy z powodu pogody zmienić w poranną sesję wśród uliczek i domów Portree, ale jak na 8-dniową wyprawę to całkiem nieźle. Szczególnie że reszta plenerów nie tylko była bezdeszczowa, ale z ciekawym światłem – czasem wbrew prognozom.

Poranek nad Camas Malag, Skye, Szkocja, wschód słońca na wybrzeżu

Miało być pochmurnie, ale…

Na ostatni wschód słońca wybraliśmy się nad zatokę Camas Malag. Zgodnie z prognozami miało być pełne zachmurzenie, a było – jak widać powyżej. Prognozy można czytać, ale niekoniecznie w nie wierzyć…

Dzień przed planowanym wejściem na słynny Old Man of Storr wśród uczestników pojawiła się lekka panika, bo meteorolodzy zapowiadali mgłę. Czy coś będzie widać z góry? Czy w ogóle będzie coś widać, jak wejdziemy na górę? No i faktycznie było trochę mgły – czasem poniżej, snuła się nad jeziorami Loch Leathan i Loch Fada. Mgła była też powyżej ikonicznych kamiennych iglic – na tyle jednak wysoko, że nie kryła ich.

Iglice Old Man of Storr w odbiciu, Skye, Szkocja, odbicie w wodzie, warsztaty fotograficzne

Co więcej, było tam zupełnie bezwietrznie – po raz pierwszy w historii naszych fotowypraw. Do tej pory szczyt Old Man of Storr kojarzymy z silnym i przenikliwie zimnym wiatrem. Tym razem było tak spokojnie, że nie tylko bez żadnego dyskomfortu można było stać na wyeksponowanej półce skalnej, ale także polatać dronem. Mavic Mini nie słynie z odporności na wiatr, tutaj jednak bez problemu dawał sobie radę, pozwalając poszukać nowych ujęć tego bardzo znanego miejsca.

Old Man of Storr we mgle, Skye, Szkocja, z drona, DJI Mavic Mini

Wprawdzie po lądowaniu dron wyglądał jak wyjęty spod prysznica (skutek latania w rzadkiej, bo rzadkiej, ale mgle…), niemniej ważne, że wylądował, a nie spadł. 🙂 W okolicy słychać było więcej dronów, a jeden z operatorów nawet zrezygnował z ostatniej fazy podejścia i wysłał tam maszynę. Przy aktualnym zasięgu dronów przekraczającym 4 kilometry faktycznie nie jest konieczny blisko godzinny marsz, żeby umieścić obiektyw nad kamiennymi iglicami o wschodzie słońca. Oczywiście fajnie jest osobiście zobaczyć tę scenę, ale dla zrobienia zdjęcia czy nakręcenia filmu można sobie zaoszczędzić dość męczącego podejścia.

Baseny wróżek – popołudnie w Fairy Pools

Wejście na Old Man of Storr było najbardziej wymagającym plenerem na fotowyprawie do Szkocji (i w ogóle najcięższym podejściem wśród wszystkich naszych warsztatów fotograficznych), natomiast sesja w Fairy Pools to była czysta przyjemność. Miłe, ciepłe (w naszych kurtkach Fjallraven nawet zbyt ciepłe), słoneczne popołudnie, prawie płaska ścieżka wzdłuż strumienia i co chwila jakieś kaskady lub niewysokie wodospady. Czego więcej trzeba? Może… więcej wody?

Kaskady Fairy Pools, Skye, Szkocja, fotowyprawa, mały wodospad i góry

W poprzednich latach w jeziorkach poniżej kaskad było więcej wody. Z jednej strony – teraz było łatwiej wejść do strumienia i podejść bliżej miniaturowych wodospadów. Z drugiej jednak – większe rozlewiska były efektowniejsze, kaskady szersze i bardziej dynamiczne. Każda pogoda i każde warunki to okazja do innych ujęć, a te same sceny fotografowane rok po roku wyglądają inaczej. Jak będą wyglądały za rok? Kto pojedzie z nami to sprawdzić?

Uczestnicy fotowyprawy do Szkocji 2021

Uczestnicy fotowyprawy do Szkocji z prawdziwym Szkotem. 🙂 (fot. Ela Złakowska)