Druga edycja wrocławskich warsztatów z obróbki zdjęć za pomocą Photoshopa CS5 była podobna do spotkania zakończonego dwa tygodnie wcześniej, ale… nie identyczna.
Zaczęliśmy bezstresowo – od spotkania przy kawie i ciastku w „Afryce” oraz rozmowy na różne tematy fotograficzne, nie tylko związane z obróbką. Następnie przeszliśmy do Domu Edyty Stein, gdzie rozpoczęliśmy część edycyjną warsztatów.
Palety narzędziowe – niby duże, a potrafią gdzieś zniknąć. Zaczęliśmy od upewnienia się, że wszyscy uczestnicy mają w swoich egzemplarzach Photoshopa włączony i widoczny komplet potrzebnych dla fotografa palet i narzędzi. Właściwe ustawienie cyfrowego stanowiska pracy wydaje się być kwestią subiektywną, ale trudno stosować pewne narzędzia, gdy ich po prostu nie widać.
Następnym krokiem było „wychowywanie” Photoshopa w kwestiach związanych z przestrzeniami barwnymi. Ewa wyjaśniała, dlaczego sRGB jest najbezpieczniejsze, ale nie zawsze najlepsze, a także kiedy warto skorzystać z innych przestrzeni barwnych i gdzie należy ustawić odpowiednie opcje dotyczące tych parametrów, żeby nie zostać później zaskoczonym wyskakującymi oknami z pytaniami o konwersję. Albo – co gorsza – niezgodnością kolorów na monitorze z tym, co uzyskujemy na wydruku albo też co na swoich ekranach widzą inni, oglądając nasze zdjęcia.
Następnym etapem było wywoływanie „cyfrowych negatywów” w module Adobe Camera RAW. Oprócz opanowania różnic między kontrastem ogólnym a miejscowym oraz nasyceniem a jaskrawością, właściwego stosowania narzędzi do rozjaśniania cieni i ratowania świateł w przypadku problematycznych lub źle naświetlonych zdjęć, ćwiczyliśmy także m.in. użycie wirtualnego filtra połówkowego.
Drugi dzień, oprócz porannego i popołudniowego fotografowania, wypełniony był kontrolą nad kolorem: od różnych metod redukcji do czerni i bieli (i różnych efektów uzyskiwanych w ten sposób), przez tworzenie kadrów monochromatycznych z selektywnym kolorem, po przerabianie zdjęcia dziennego na nocne – dzięki modyfikacji barw, a także maskom i warstwom, pozwalającym wprowadzić różnobarwne światło, typowe dla wieczornego pejzażu miejskiego.
Przy korekcji portretu dokonywaliśmy rzeczy niemożliwych. Z JPEG-a z zupełnie błędnym balansem bieli…
Ostatni dzień to czas masek i warstw. Warstwy, maski, maski, warstwy… Wszystko to się mnoży, miesza (mieszanie różnymi metodami), aby poprawić jeden portret. Łatwo w trakcie tego mnożenia i mieszania coś tak namieszać, że wszystko to się mnoży nie tylko w oczach – ale nad porządkiem czuwała Ewa, która chodziła i rozwiązywała problemy niedziałających pędzli, nie dających się włączyć trybów mieszania i innych zagadkowych problemów, które… okazywały się nie takie zagadkowe.
…odtwarzaliśmy poprawne kolory.
Narzędzia służyły nam tym razem do retuszu portretów. Poprawialiśmy cerę, wygładzaliśmy zmarszczki, usuwaliśmy skazy skóry i worki pod oczami, wybielaliśmy białka i dodawaliśmy blasku oczom. Dokonywaliśmy także rzeczy, które uchodzą za niemożliwe – czyli korygowaliśmy na plikach JPEG diametralnie źle ustawiony balans bieli. Da się!
Prawie wszyscy uczestnicy (z wyjątkiem osoby, która już miała poprawnie ustawione kolory) skorzystali też z możliwości kalibracji ekranów przywiezionych notebooków, którą to kalibrację przeprowadziliśmy za pomocą i1Display 2 firmy X-Rite. To zdecydowanie ułatwiło dyskusję o kolorach – nie trzeba się było odwoływać do kwestii typu: „wprawdzie u mnie to wygląda tak, ale u kolegi obok – inaczej”.
Nie cały czas siedzieliśmy przy komputerach. Sobotni, wyjątkowo mroźny (minus 15 stopni!) poranek spędziliśmy na fotografowaniu krasnali. Zadanie, polegające na znalezieniu i takim złapaniu w kadrze małych figurek, aby jednocześnie zaprezentować uroki miasta, okazało się więcej niż zabawą: owocnym ćwiczeniem z kompozycji, perspektywy, efektywnego wykorzystania krótkich ogniskowych oraz poważnym wyzwaniem w kwestii doboru ekspozycji.
W sobotę po południu ćwiczyliśmy pracę ze światłem zastanym i kontrolę rozpiętości tonalnej – wieczorną fotografię miejską, gdy trzeba nauczyć się oceniać optymalny moment równoważenia słabnącego światła dnia i coraz silniejszego oświetlenia sztucznego.
W czasie warsztatów karmił i poił nas katering zamówiony w kawiarni „Afryka”. Menu chyba przypadło do gustu, skoro uczestnicy na sobotni wieczór zaprosili nas… do „Afryki” na kawę i dyskusję.
Wszystkim uczestnikom dziękujemy za spotkanie i do zobaczenia!