Producenci aparatów oczywiście zawsze ze sobą konkurowali, przy okazji podgryzając się i podszczypując w swoich kampaniach reklamowych i materiałach prasowych, ale dotąd było to kopanie pod stołem i w kapciach. Ktoś się chwalił, że jego aparat jest w jakimś parametrze „naj” w porównaniu z konkurentami, ale tych konkurentów nie wskazywał. Okazjonalnie zdarzały się porównania własnych produktów do konkurencyjnych aparatów czy obiektywów spod znaku C, N lub S – inicjały nieprzypadkowe, ale bez wskazywania palcem, które to są te gorsze sprzęty.
Canon postanowił skończyć ten wersal i kontynuować dyskusję z użyciem łomu i kastetu.
W opublikowanej dwa dni temu informacji prasowej Canon USA przedstawił wyniki badań, w których sprawdzano poziom zadowolenia użytkowników aparatów Canona i aparatów Nikona z szybkości i jakości serwisów tych firm. Wyniki oczywiście są korzystne dla Canona (inaczej Canon by się nimi nie chwalił): 77% canoniarzy jest zadowolonych z szybkości napraw wobec 65% zadowolonych nikoniarzy, a z jakości usługi – 90% canoniarzy kontra 74% nikoniarzy (bardzo ładną infografikę z wynikami badań można zobaczyć tutaj).
Jak sobie Nikon zapracował na mniej zadowolonych klientów to osobna historia, w której są chlapiące smarem migawki, bardzo lewe czujniki AF, a przede wszystkim strategia nieprzyznawania się do błędów tak długo, jak tylko się da. Znacznie ciekawsze, że po raz pierwszy jeden koncern zdecydował się wykorzystać takie problemy konkurencji i wbić tam szpilę (choć w tym przypadku to raczej banderilla). Wygląda na to, że Canon uznał, że trudna sytuacja rynku aparatów cyfrowych uzasadnia zaostrzenie rywalizacji do poziomu wcześniej niespotykanego. Zaczęło się od wytykania gorszego i wolniejszego serwisu, co będzie dalej? Jak odpowie Nikon? Czy inni producenci włączą się do tej „wymiany uprzejmości”?
Wyżej i niżej zdjęcia z Wenecji i Dolomitów, gdzie zapraszamy w październiku. Wcześniej, bo już w styczniu, zapraszamy do Rogalina na sesję z fantastycznymi dębami.