Filmowanie, podobnie jak fotografowanie, ma pewne podstawowe reguły, których należy się trzymać. Na przykład nie zaleca się fotografowania z dekielkiem założonym na obiektyw albo bez włożonej karty pamięci (lub – w przypadku analogów – założonego filmu). W przypadku filmowania te dwie proste reguły, których należy przestrzegać, to:
– kadruj w poziomie, bo nie ma filmów, które miałyby pionowy bok dłuższy, oraz
– ekspozycja musi być nie dłuższa niż 1/25 sekundy, bo potrzeba co najmniej 24 klatki na sekundę dla zapewnienia płynności ruchu (no i generalnie kamery nie mają trybu wolniejszego niż 24 klatki na sekundę, choć miewają tryby szybsze).
No to tutaj mamy coś, co jest jakąś formą filmu, a jednocześnie jest w orientacji portretowej, natomiast czas ekspozycji pojedynczych klatek wynosił pół sekundy. Czy to film? Nie do końca, bo do filmu trudno byłoby to wmontować. To raczej „Fotografia XXI wieku”, o jakiej piszemy w kwietniowym DFV – forma internetowa, możliwa do prezentacji tylko na ekranie komputera (tabletu, smartfona). Czy fajne? Każdy niech sam oceni. Mnie się podobała gra świateł, gdy winda zjeżdżała lub wjeżdżała – nie do pokazania na tradycyjnej fotografii.
Dlaczego zrealizowane w pionie? Trochę z przymusu, bo tylko w pionie mogłem złapać odpowiednio duży kawałek szybu windy, a stosowałem najszerszy dostępny obiektyw dla Nikona 1. Szerszym obiektywem dałoby się to samo skadrować w poziomie, ale poza filmową „kompatybilnością” niewiele byśmy zyskali, bo po bokach nie było nic ciekawego.
Nienormalnie długa ekspozycja (1/2 sekundy przy f/5.6 i ISO 800) to znowu przymus – tam było naprawdę ciemno. Jednocześnie jednak ta długa ekspozycja dała fajny, dynamiczny efekt rozmytej windy.
Nowe technologie otwierają nowe możliwości, a jednocześnie stawiają pod znakiem zapytania techniczne dogmaty obowiązujące od dziesięcioleci. Dzisiaj kreatywność to znalezienie sposobu na robienie rzeczy jeszcze wczoraj zupełnie niemożliwych, a później znalezienie sposobu na zaprezentowanie tej niemożliwości. W tym ostatnim przydaje się własna strona, bo masowe serwisy raczej nie są dostosowane do łamania technologicznych zasad.
PS. A Nikon 1, którym to było realizowane… to temat na osobny wpis.