To była już dziesiąta edycja naszych warsztatów fotograficznych w Pradze. Było intensywnie, fotograficznie i magicznie, jak to zwykle w Złotym Mieście nad Wełtawą.
Jak zwykle też była okazja do zobaczenia i fotografowania nieznanych zakątków Pragi. To w pełni zasługa naszego przewodnika, Włodka „Sewo” Krajewskiego, który również za dziesiątym razem potrafi znaleźć dla nas nowe perełki – nawet jeśli te „nowości” mają kilka wieków. Były też oczywiście praskie klasyki, tak aby usatysfakcjonowani byli zarówno weterani naszych czeskich warsztatów, jak i osoby, które uczestniczyły w nich po raz pierwszy.
Klatka schodowa hotelu Bologna.
Bolonia nad Wełtawą
Nowością był hotel, w którym mieszkaliśmy podczas dziesiątych warsztatów fotograficznych w Pradze. Największym atutem czterogwiazdkowego hotelu „Bologna” (czyli Bolonia – odrobina Włoch nad Wełtawą 😉 ) było położenie w samym centrum historycznej starówki. Na Most Karola mieliśmy 500 metrów spacerem, a pod słynny zegar Orloj – niespełna 700 metrów. Dzięki położeniu hotelu można było trochę dłużej pospać, bo na poranne plenery szliśmy kilka minut. Nie można było mieć zarzutów także do wygody pokojów, elegancji wnętrz ani jakości i obfitości śniadań. Do hotelu Bologna z pewnością wrócimy.
Pasaże i wieczór nad Wełtawą
Warsztaty rozpoczęliśmy w piątek od spaceru po praskich pasażach. Włodek prowadził nas i przedstawiał historię przejść przecinających kamienice i domy handlowe, a my wyszukiwaliśmy ciekawe sklepienia, mozaiki, oryginalne lampy i inne elementy architektoniczne, z których da się zbudować kompozycje. Do pasaży zajrzeliśmy jeszcze w niedzielę, gdy nasz przewodnik mnie zaskoczył, prowadząc naszą grupę przez położony tuż przy placu Wacława pasaż, który nie pojawił się na żadnej z dotychczasowych edycji warsztatów w Pradze.
Fotograficzną część piątkowych warsztatów zakończyliśmy sesją nad Wełtawą, fotografując most Karola – zarówno od południowo-zachodniej, jak i północno-zachodniej strony. Pozostałe strony zostawiliśmy sobie na następne sesje. 🙂
Wieczorne dyskusje
Jak zwykle na naszych warsztatach, wieczory po zakończeniu ostatniej sesji fotograficznej oraz kolacji wypełnione były spotkaniami dyskusyjnymi i omawianiem zdjęć. W pierwszy, piątkowy wieczór my pokazywaliśmy fotografie, mające przygotować na wyzwania czekające w następne dni. Natomiast w sobotni wieczór scena należała do uczestników warsztatów – oglądaliśmy i omawialiśmy prawie 30 zdjęć, z których wiele było nie tylko bardzo udanych, ale wręcz zaskakujących. Widać było, że ich autorzy świetnie się bawili, wyszukując odbicia, detale i nieoczywiste, acz estetycznie wysmakowane zestawienia.
Poranek nad Orlojem
Tradycyjnie na naszych praskich warsztatach na sobotni wschód słońca czekaliśmy na wieży. Tym razem świt zastał nas na wieży Ratusza Staromiejskiego – tej, na której zainstalowany jest słynny zegar Orloj. Słońce nie dopisało, fotografowaliśmy więc z góry rozświetlone lampami i puste uliczki oraz błyszczące od deszczu dachy kamienic. Wieża Ratusza to najlepsza z praskich wież na deszczowy poranek. Raz, że balkon, z którego fotografowaliśmy, jest zadaszony, to jeszcze zmarznięci mogą cofnąć się do przeszklonej i ciepłej galerii.
Niezależnym od pogody hitem wieży była winda. Futurystyczna konstrukcja przypomina wyrzutnię rakiet. Gdy fotografowało się z dołu wznoszącą się windę, na dole której jasno paliły się cztery lampy, iluzja planu filmu science fiction była zupełna.
Kosmiczne metro
Futurystyczne scenerie dopiero się zaczynały. W sobotę odwiedziliśmy dwie dość niedawno wyremontowane stacje metra, których aktualny wystrój mógłby stać się scenografią dla filmów rozgrywających się na stacjach kosmicznych. Na stacjach Střížkov i Rajska Zahrada spędziliśmy po pół godziny – nie licząc czasu dojazdu. Specjalnie na te stacje pojechaliśmy – nie są po drodze do żadnej z praskich atrakcji, ale warto poświęcić trochę czasu, by na nie zajrzeć. Nawet jeśli nie szuka się scenerii do filmu.
Kopuła Muzeum Narodowego fotografowana z dołu…
A tak się ją fotografuje. Prawda, że wygodnie? Trzeba tylko tłumaczyć postronnym, że Ewa wcale nie składa ofiary z człowieka. 😉
Dachy zamiast piwnic
A propos planu filmowego, to w programie tej edycji warsztatów fotograficznych była sesja w zabytkowej oczyszczalni ścieków, ale z tej lokacji wygryźli nas filmowcy. Zarezerwowali oczyszczalnię na miesiąc i, mimo że byliśmy pierwsi, musieliśmy obejść się smakiem. Dzięki jednak Włodkowi, a zwłaszcza Marzenie Krajewskiej, zastąpiliśmy podziemia bardzo okazałym, świeżo odnowionym, neorenesansowym gmachem Muzeum Narodowego. Imponująca kopuła sklepienia (którą można było fotografować z dołu i z góry, a nawet z pozycji pośredniej), fantastyczne schody, piękne lampy składały się na zestaw marzeń każdego miłośnika XIX-wiecznej architektury.
Kamienne labirynty
Zgodnie z tytułem tej edycji warsztatów fotograficznych („Praskie Labirynty”), nie zabrakło zagmatwanych, pokręconych przestrzeni. Oprócz pasaży i futurystycznych stacji metra, zajrzeliśmy jeszcze do bardzo ciekawego ogrodu-labiryntu, którego pseudoroślinnych form nie powstydziłby się sam Gaudi. Włodek uświadomił nas, że ogród ma dwie nazwy. Jedną, nawiązującą do arystokratycznego pierwotnego właściciela preferuje prawica. Druga nazwa odwołuje się do postaci związanej z udostępnieniem ogrodu dla wszystkich i jest preferowana przez lewicę. Aby zachować neutralność światopoglądową nie możemy więc podać Wam nazwy tego miejsca. Ale możemy pokazać zdjęcie. 🙂
Poranek na Moście Karola
Ostatni, niedzielny wschód słońca to spacer na Most Karola. Tym razem pogoda dopisała, były kolorowe chmurki, były też zapalone latarnie na prawie pustym moście. Niestety, obie te rzeczy nie występują jednocześnie – czujnik zmierzchowy praskiego oświetlenia jest tak wyregulowany, że wyłącza lampy na dobre dziesięć minut przed początkiem dnia.
Uczestnicy warsztatów fotograficznych Labirynty Pragi 2020
W przyszłym roku znowu będziemy szukać nowych miejsc na starej Pradze – i te znane nam już także odwiedzimy.