W lodowej jaskini, Islandia

Lodowa Islandia – luty 2022

Zimowa fotowyprawa na Islandię 2022 ruszyła. Zaczęło się bardzo kolorowo, a liczymy, że z każdym dniem będzie tylko lepiej. Islandia ma zresztą wobec nas zaległości – mieliśmy być tu już rok temu, ale wówczas ten kraj był zamknięty i bez długiej kwarantanny nie dało się wjechać. Teraz więc odrabiamy zimowe zaległości. Zaczęliśmy od zorzy polarnej.

Jeśli masz okazję zrobić dobre zdjęcie…

Zorza nad Islandią, zimowa fotowyprawa na Islandię

Wylądowaliśmy niemal równo z zachodem słońca – wczesnym, jak to w lutym. Odebranie bagażu, kontrola formularzy wjazdowych, odebranie wypożyczonego autobusu i już jesteśmy w drodze do hotelu. Zajeżdżamy po drodze do jednego z kultowych barów rybnych w Reyjkaviku na kolację. Gdy wychodzimy po kolacji – na niebie jest zielono! Pierwsze zdjęcia zorzy robimy jeszcze w porcie, ale w środku miasta warunki są kiepskie. Wyjeżdżamy więc z Reyjkaviku, kilkanaście kilometrów od centrum stolicy zjeżdżamy na parking, rozstawiamy statywy. Zdążamy jeszcze pomóc skonfigurować aparaty uczestników, gdy na niebie rozpoczyna się szaleństwo i zielone smugi rosną, rozszerzają się i zmieniają barwy – obok zieleni pojawiają się żółcie i czerwienie. Migawki strzelają, zorza szaleje, szczęki opadają. Niesamowity spektakl trwa kilka minut, później zorza wraca do „normalnej” formy – zielonych smug ciągnących się z północy na południe.

Nie planowaliśmy tej sesji. Postępujemy jednak zgodnie z zasadą, że jak jest okazja zrobić dobre zdjęcie, to należy je zrobić. A jak później będzie okazja, żeby zrobić lepsze, to też się je zrobi. Będziemy w następnych dniach wyglądać zorzy, dobrze jednak mieć już ją upolowaną.

Zwykła islandzka tęcza

Tęcza przy wodospadzie Skogafoss, Islandia, zima

Przykryta śniegiem, lutowa Islandia jest jednak całkiem kolorowa. Ot, praktycznie przy każdym wodospadzie można liczyć na tęczę. Wystarczy tylko trochę słońca, by mieć gwarancję barwnego łuku. Skąd ta gwarancja? Tęcza powstaje, gdy słońce jest poniżej 30 stopni nad horyzontem. Tymczasem w lutym nawet w południe słońce jest niewiele wyżej. Jeśli dodać do tego słynną islandzką obfitość wodospadów, to przepis na tęczę jest prosty: słońce, wodospad, zima. Powyżej popularny Skogafoss – nikt z tej fotografii nie został wyklonowany, wystarczyło chwilę poczekać, by pod jednym z najbardziej ikonicznych miejsc Islandii prawie nikogo nie było.

Lodowa biżuteria

Skała i sople, Islandia

Islandzkie wodospady zimą wyglądają inaczej niż latem – nie tylko za sprawą tęczy i białej oprawy śniegu, ale też sopli lodu, niekiedy imponująco potężnych. Sople są zresztą wszechobecne. Ich obecność wokół wodospadu jest zrozumiała, ale są one praktycznie na każdych skałach, a nawet zwieszają się spod sklepienia bazaltowych jaskiń. Nawet poręcze i linki wyznaczające ścieżki wyglądają jak sznur szklanych korali. A islandzkie konie, oprócz śniegu na pyskach i kopytach, mają sierść jeszcze bardziej imponującą niż latem.

Islandzki koń

Wieczór na plaży Reynisfjara

Mamy za sobą dzień z plenerami przy dwóch wodospadach, a także na klifie półwyspu Dyrhoaley i na tyleż słynnej, co złowrogiej czarnej plaży Reynisfjara. Ocean jest imponująco wzburzony, a fale są potężne. Jeśli coś robi większe wrażenie niż potęga natury, to jest to determinacja pewnej pary, która w letnich ubraniach pozuje do sesji zdjęciowej pod bazaltowym łukiem. Zdjęć nie pokażemy – od samego patrzenia można się przeziębić. Pokażemy za to jedną ze skał Reynisdrangar, nacierającą na plażę razem z falami przypływu:

Reynisdrangar, Islandia

Jutro jedziemy dalej na wschód, w kierunku diamentowej plaży i słynnego półwyspu z czarnymi wydmami. A jeśli w nocy będzie zorza, to znów na nią zapolujemy!

Ogień, lód i fale

Z islandzkich żywiołów ogień mieliśmy na niebie – wieczorem przy słynnej Lodowcowej Lagunie. Żaden wulkan na razie nie objawił swojej aktywności, więc fotografujemy płomienne niebo i ogniste zachody słońca. Lód ostatnio mamy nie tylko na Diamentowej Plaży Jökulsárlón, ale też na chodnikach i drogach – dzisiaj rano padał deszcz i tam, gdzie był ubity śnieg albo lód, jest teraz dodatkowo cienka warstwa wody. Na szczęście grupa fotowyprawowa, zgodnie z zaleceniem, przywiozła raczki i teraz bardzo się przydają. Najbardziej dynamiczny jest trzeci z żywiołów Islandii – Atlantyk pobił właśnie rekordy jeśli chodzi o wysokość fal. Dwa dni temu w Reyjkaviku zmierzono 40-metrową falę – o 15 metrów wyższą od dotychczasowej rekordzistki.

Fale na plaży Reyjnisfjara, Islandia

Złowroga plaża Reynisfjara – tym razem bezproblemowa

Dwa plenery mieliśmy na plaży Reynisfjara – jeden w jej zachodniej części, z bazaltowymi stopniami i czarną jaskinią, a drugi po stronie wschodniej, przy miasteczku Vik. Ta plaża z charakterystycznymi skałami cieszy się ponurą sławą najbardziej niebezpiecznego miejsca na Islandii. Co roku kilkadziesiąt osób jest wciąganych do morza przez niespodziewanie silne fale, co roku też kilkunastu pechowców nie udaje się uratować. Podczas jednej z poprzednich fotowypraw jeden z uczestników miał przykre, acz na szczęście nie tragiczne, doświadczenia z taką podstępną falą na Reynisfjara. Tym razem na Czarnej Plaży obyło się bez przykrości, aczkolwiek podczas obu plenerów fale wzbudzały respekt siłą i dynamiką.

Diamentowa plaża i fale, Islandia

Drapieżne diamenty

Bardziej dramatyczna okazała się tym razem względnie bezpieczna plaża Jökulsárlón. Tutaj też zdarzają się silne fale, ale nie wciągają one ludzi do oceanu, tylko ochlapują, czasem zalewają. To zdarzyło się dwojgu uczestnikom fotowyprawy – w dwóch osobnych incydentach, fale na Diamentowej plaży dopisywały. W jednym przypadku powodem kłopotów okazała się nie sama fala – która co najwyżej sięgnęłaby połowy ud – ale bryła lodu przed fotografem. Woda uderzyła w lodowy masyw i rozbryznęła się na wszystkie strony, zalewając pechowca od góry. Aparaty fotograficzne suszą się, trzymamy kciuki, aby okazały się sprawne.

Lód, fale i fotografowie, Islandia, Diamentowa Plaża, Jokulsarlon

Na zdjęciu powyżej widać, jak głęboko wchodziły niektóre fale. Fotografowie na obu zdjęciach powyżej nie są z naszej fotowyprawy. Trzeba im jednak przyznać, że byli zdeterminowani – przed żadną falą nie uciekali.

Śniegi Vestrahorn, Islandia, warsztaty fotograficzne, zima

Vestrahorn na biało

Nie wszystkie plenery były takie dramatyczne. Czarna plaża na półwyspie Stokksnes pod górą Vestrahorn tym razem przyprószona była śniegiem, a drobny wulkaniczny piasek tak zmrożony, że praktycznie nie zapadał się pod butami. Można było długo spacerować wśród czarnych wydm i śniegowych faktur, cały czas mając w tle monumentalny masyw Vestrahorn. Ba, można było nawet dojść do widocznej u stóp góry wioski wikingów…

Wioska wikingów pod Vestrahorn, Islandia, zima, fotowyprawa

…choć lepiej było nie iść aż tak daleko. Nie, żeby wikingowie mieli coś przeciwko. Nigdy ich tam zresztą nie było, a wioska powstała jako dekoracja do filmu, który nigdy nie został nakręcony. I jak to dekoracja z paroletnim stażem – lepiej wygląda z dystansu. Podobnie zresztą jak atlantyckie fale.

W lodowej jaskini

Lodowe jaskinie nie są cudem świata – bo nie zostały stworzone przez człowieka. To jedyne wyjaśnienie, dlaczego ten fenomen nie jest zaliczany do grona najwspanialszych miejsc, jakie można zobaczyć. I byłby jeszcze jeden powód – lodowe jaskinie są efemeryczne, rzadko która przetrwa lato.

Lód z lodowej jaskini, Islandia

Podróż na lodowiec

Lodowe jaskinie stanowią część lodowców. Topniejąca woda tworzy strumienie, które wymywają lód, formując tunele. Do niektórych z nich da się względnie łatwo dotrzeć. Względnie łatwo oznacza pół godziny jazdy bezdrożami pojazdem zrobionym z trzech samochodów, o kołach takiej wysokości, że wchodzi się po niewielkiej drabinie. Gdy już nawet to monstrum nie daje rady dalej jechać, idzie się jeszcze pieszo następne pół godziny. Droga nie jest trudna, ale przydają się kalosze, bo czasem przekracza się niewielkie strumienie. Przydają się też raczki, ale te można wypożyczyć od kierowcy (choć akurat zimą na Islandii raczki warto mieć cały czas do dyspozycji). I docieramy do celu, który z zewnątrz wygląda jak duża dziura w śnieżnej ścianie. A w środku są cuda.

Formy lodu, Islandia, fotowyprawa

Fantazja na temat wody

Ściany i sufit jaskini są z lodu, ale jakiego lodu! To nie jednolite, płaskie powierzchnie, tylko nakładające się na siebie fale, bąble, łuki. Czasem wyglądają jak szlifowane przez jubilera, czasem jak zamrożona w trakcie formowania olbrzymia kropla. Niekiedy te wodne formy są przyprószone śniegiem, co jeszcze bardziej akcentuje ich krzywizny i wypukłości. Gdy do tego włączy się słońce – czy to świecące bezpośrednio, czy też przeświecające przez ściany lub odbijające się w lodowych płaszczyznach naprzeciwko, tworzą się formy, barwy i kształty, w które trudno uwierzyć. Nawet gdy stoi się tuż przed nimi.

W lodowej jaskini, Islandia

Do tej lodowej jaskini już nie wrócimy

Lodowe jaskinie można oglądać tylko zimą. Latem się one topią, zawalają lub są miażdżone przez przesuwający się lodowiec. Co roku jesienią miejscowi specjaliści ruszają na poszukiwanie nowych jaskiń. Niektóre są większe, inne mniejsze, płytsze lub ciągnące się na kilkaset metrów w głąb lodowca. Bywają lodowe jaskinie mroczne, gdzie już kilkanaście kroków od wejścia potrzebna okazuje się latarka. Są też takie, jak ta, którą fotografowaliśmy na tej fotowyprawie – jasna, pełna okien (czy też dziur w ścianach lub sklepieniu). Na zdjęciu powyżej widać właśnie takie okno – wbrew pozorom to nie jest wejście. Niewielka jest szansa, że wrócimy do tej lodowej jaskini – zapewne nie przetrwa ona najbliższego lata, a nawet jeśli dotrwa do następnej zimy, to prawdopodobnie będzie zbyt niestabilna i niebezpieczna, by można było ją zwiedzać. Wszystko płynie i nie wraca się do tej samej lodowej jaskini.

Islandia: perfekcyjna zima

Zima na Islandii jest po prostu perfekcyjna. Dokładnie taka, jaką sobie wyobrażamy jako idealną, śnieżną, białą zimę. Jednocześnie jest to zima fotogeniczna – bo idealna biel po horyzont wcale łatwa do fotografowania nie jest. Tymczasem zima na Islandii jest jakby stworzona pod nasze wyobrażenia, a jednocześnie – całkiem łatwa do fotografowania.

Snæfellsjökull o poranku, Islandia, zima, fotowyprawa

Niespodzianka – tu wcale nie jest bardzo zimno

To prawda, że jesteśmy blisko kręgu polarnego (choć jednak na południe od niego), ale temperatury są dość umiarkowane. Ostatnio przyszedł wyż i w ciągu dnia jest od -2 do -6 stopni. Przez kilka poprzednich dni panował niż i wówczas temperatury były bliskie zera, czasem nawet padał deszcz, a nie śnieg. Oczywiście tak jest nie na całej Islandii, tylko na wybrzeżu, ale nasze zimowe fotowyprawy jeżdżą wzdłuż wybrzeża. Wjazd do interioru jest możliwy, ale wymaga takich monster trucków jak te, którymi jechaliśmy do lodowcowej jaskini.

To jednak nie niskie temperatury są najbardziej dokuczliwe, tylko wiatr. Przyznaję, że mieliśmy szczęście – przez tydzień fotowyprawy wiało dość słabo. Najlepszy dowód to ten, że prawie codziennie latałem dronem, czasem na kolejnych plenerach tego samego dnia. No i że dron nie tylko startował, ale też wracał… 🙂

Kościół w Hellnar zimą, Islandia, śnieg, płot

Zimą wybrzeże jest łatwe

Przygotowując program fotowyprawy staramy się trzymać wybrzeża nie tylko dlatego, że tutaj klimat jest w miarę łagodny (w interiorze temperatury spadające poniżej -30 stopni nie są niczym niezwykłym). To oczywiście też jest argumentem, podobnie jak fakt, że wzdłuż wybrzeża można jeździć normalnym autobusem, a do interioru niezbędny jest potwór na gigantycznych kołach. Najważniejsze jednak jest to, że zimowe wybrzeże jest bardziej wdzięczne do fotografowania. Jednolita płaszczyzna śniegu jest nudna. Owszem, czasem daje się znaleźć fałdy, cienie, wystające elementy, które mogą stanowić zaczepienie do budowy kompozycji. Wybrzeże jest przykryte śniegiem częściowo, czasem tylko przyprószone – oprócz bieli jest tu wiele innych obiektów, linii, faktur i kolorów, które przydają się do budowania kadrów.

Kirkjufell i Kirkjufellsfoss zimą, Islandia, zamarznięty wodospad, warsztaty fotograficzne

No i last, but not least – na wybrzeżu jest całkiem gęsta sieć hoteli, z których większość jest otwarta – nawet teraz, zimą, w trakcie ograniczeń covidowych i zredukowanego ruchu turystycznego. Nie mieliśmy problemu z zakwaterowaniem grupy w pokojach dwuosobowych z łazienką i śniadaniem wliczonym w cenę – a zmienialiśmy noclegi kilkukrotnie, bo przejechaliśmy spory kawałek Islandii. Udawało się też znaleźć restauracje na wieczorny posiłek – choć przyznaję, że z tym było trudniej, bo wiele z nich jest zamknięta (bardziej z powodu covidowego spadku ruchu turystycznego niż sezonu zimowego).

Hellnar zimą, Islandia, fotowyprawa, lodowiec

Niskie światło cały dzień

Przygotowanie do wyjazdu jest bardzo ważne. Przy dobrym ubraniu – odpowiednia liczba warstw, solidna kurtka, grube rękawice – zima na Islandii nie jest dokuczliwa. Bardzo ważne jest zabezpieczenie przed wiatrem. Jeśli dobrze się przygotujemy – zimowa Islandia jest łatwa. Dzień jest dość krótki, przez co jest sporo czasu na sen i regenerację (chyba że spędza się czas nad pisaniem relacji…). Co więcej, dobry czas na fotografowanie trwa od świtu (czyli od mniej więcej 9 rano) do zachodu słońca (około godziny 18). Słońce nawet w południe jest nisko nad horyzontem, światło zawsze jest niskie i plastyczne.

Kirkjufell - odbicie zimowe, Islandia

Gdzie zobaczysz taką zimę?

Zima na Islandii jest po prostu doskonała – śnieg biały, sople długie i niebieskie, kolory czyste, żadnej chlapy, błota, brudnej stopionej mazi. Jest też mniej ludzi niż latem (choć na Islandii nigdy nie ma tłumów). Jest spokój, cisza i mnóstwo czasu, aby skupić się na projektach fotograficznych, takich jak np. „Islandia jednego człowieka” czy „36 widoków góry Kirkjufell”. Kto wraca z nami na zimową Islandię za rok?

Uczestnicy fotowyprawy na zimową Islandię 2022

Uczestnicy fotowyprawy na Islandię 2022 na półwyspie Snaefellsnes