Wyprawa fotograficzna na wenecki karnawał była pierwszą fotowyprawą w pełni realizowaną przez biuro podróży Fotezja. I choć końcówkę nieco skomplikował nam koronawirus, to wyjazd był w pełni udany i pełen fotograficznych zdobyczy! Zapraszamy do lektury relacji z wyjazdu.
Fotowyprawa do Wenecji: dziwni ci Wenecjanie
Pierwsza fotowyprawa Fotezji wylądowała w Wenecji. Lądowanie odbywało się przy pięknym zachodzie słońca, ale nim wydostaliśmy się z lotniska, panowała ciemna noc. Pierwsze wrażenie więc było by night, choć szczerze mówiąc – bardziej by pizza & wino. Pierwsza oficjalna sesja czekała nas następnego dnia rano.
Nocny tramwaj przez Canale Grande
Na poranną sesję ruszyliśmy o 5.30. Do przystanku vaporetto było ze 200 metrów, później czekała nas podróż wzdłuż całego Canale Grande. Płynęliśmy linią 1, ale do wyboru mieliśmy jeszcze vaporetto linii 2, które wprawdzie mniej lawiruje, ale… podróż trwa tyle samo, czyli ok. 40 minut. Na miejscu, czyli na nabrzeżu przy placu Świętego Marka, byliśmy o właściwej porze. Właściwej, czyli ponad pół godziny przed wschodem słońca, gdy niebo z czarnego zaczęło się robić niebieskie i zaczęły się na nim pojawiać delikatne różowości. I tu czekała nas niespodzianka.
Właściwy strój na poranny spacer
Spodziewaliśmy się, że o tej porze oprócz nas będzie kilku, no może kilkunastu innych fotografów. Tymczasem na nabrzeżu było mnóstwo ludzi. Może nie był to tłum, ale jeszcze przed wschodem słońca o 7 rano kręciło się tam kilkadziesiąt osób, a później z każdą minutą ich przybywało. Większość to fotografowie, niektórzy oprócz aparatów i statywów wyposażeni w lampy studyjne. Pośród nich kręciło się jednak ze 30 Wenecjan w strojach charakterystycznych. Uwielbiali się ustawiać na nabrzeżu lub pomostach, do których przycumowane były gondole. No i jak tu fotografować wschód słońca z wieżą San Giorgio Maggiore w tle? A może wszyscy uczestnicy następnej edycji fotowyprawy do Wenecji powinni nosić takie stroje?
Czas zarazy
Kronika zapowiedzianej śmierci? Dżuma? Śmierć w Wenecji? Jakby tu zatytułować notkę o odwołaniu karnawału w Wenecji z powodu zagrożenia grypą? Wszystkie dobre tytuły już były, jest dramat. Nas ten dramat nie bardzo dotyczy, bo odwołanie karnawału na dwa dni przed końcem nic nam nie zmienia. A raczej – może nam zmienić na lepsze.
Odwołanie karnawału – czyli czego?
Od jutra karnawału nie ma, ale zostaje Wenecja. Nikt stąd nikogo nie wysiedla, nie ma godziny policyjnej ani zakazu używania statywów. Odwołano jedynie wszystkie imprezy i bale, które miały się odbyć. Na żadnym nie planowaliśmy być. Podobno na nabrzeżu przy placu Świętego Marka nie będzie już Prawdziwych Wenecjan w strojach z epoki. Szkoda, ale fotografowaliśmy ich przez ostatnie dni, jutro i tak mieliśmy co innego w planach. Zapewne większość osób, które planowały przyjazd na wielki finał karnawału, odwoła swoją podróż. No cóż, będzie luźniej, co może być dla nas korzystne, jako że planujemy jutro wizytę na Burano. Już raz się wybieraliśmy na Burano, ale zmieniliśmy plany, bo kolejka na prom płynący na tę wyspę wymagała co najmniej godziny stania. Liczymy, że jutro będzie luźniej.
Zatopić Wenecję
Nie bardzo mam ochotę analizować sens odwoływania karnawału z powodu kilkudziesięciu przeziębień na północy republiki. Całe zamieszanie z pewnością natomiast najbardziej odbije się na samej Wenecji. Żyjące dziś z turystów miasto już swoje oberwało, gdy obrazki z ulic zalanych wskutek corocznego aqua alta wystraszyły turystów. Szacuje się, że tegoroczny karnawał jest z tego powodu mniejszy o 1/3. Teraz jeszcze został skrócony i pozbawiony finalnych spektakli. Hotelarze, restauratorzy i gondolierzy nie będą mogli zaliczyć tego roku do udanych.
Wczoraj słońce, dzisiaj mgła
My ten karnawał mamy natomiast całkiem udany. Wczorajszy wschód był spektakularny i czerwony, dzisiejszy dał nam okazję do fotografowania w nie mniej spektakularnej mgle. W ciągu dnia uliczki na trasie z mostu Rialto czy mostu Academii na plac Świętego Marka są solidnie zatłoczone. Wolę sobie nie wyobrażać, jak to wygląda w latach, gdy liczba turystów jest normalna. Za to boczne zaułki i mniej popularne dzielnice – nawet w szczycie karnawału są puste i zachęcające do spokojnego kontemplowania. Nawet jednak najbardziej popularne miejsca całkiem nieźle fotografuje się o wschodzie słońca, a na środek dnia i popołudnie warto uciec w mniej słynne rejony. Ot, dzisiejszy zachód słońca na położonej naprzeciw placu Świętego Marka wyspie San Giorgio Maggiore mieliśmy w nielicznym towarzystwie, którego znaczną część stanowiły postacie w fantastycznych strojach.
Jutro kontynuujemy zwiedzanie zgodnie z planem, a wracamy do kraju we wtorek koło południa. I żaden Joker ani Jeźdźcy Apokalipsy czyli Histeria, Panika i Owczypęd nas nie zniechęcą.
Smutny mim żegna uczestników Karnawału 2020. Do następnego roku!
Cała wyspa dla nas
Tylko dla nas mieliśmy dzisiaj słynne Burano i jego kolorowe domki. Nauczeni doświadczeniem sprzed dwóch dni, tym razem wybraliśmy się tam raniutko, gdy kolejka na vaporetto liczyła sobie całe zero osób. Tylu też było turystów na Burano, zanim tam wysiedliśmy. Lekko zdziwieni naszą obecnością sprzedawcy pamiątek zaczynali dopiero rozstawiać stragany, a bariści – rozgrzewać ekspresy. Jedynym minusem tej sytuacji było to, że na kawę musieliśmy poczekać.
Wszystkie kolory Burano
Czekając, bynajmniej się nie nudziliśmy: korzystaliśmy z pustych uliczek i kanałów, by fotografować niesamowite zestawienia odcieni. Każdy dom na tej wyspie ma inny kolor, a do tego wyraźnie odcinające się kolorystycznie okiennice i często również barwną, pasiastą zasłonę w drzwiach. Niebieski dom z czerwonymi okiennicami, a obok żółty z zielonymi? Na Burano to nic dziwnego. Rezultat: do południa karty zapełniły się niecodziennymi kompozycjami barwnymi. Później jeszcze kawa (no bo jak to tak, we Włoszech bez kawy?), dodatkowa rundka po bocznych, równie kolorowych uliczkach (bo na tych głównych było już dość gęsto) i powrót na wyspy Rialto, czyli do głównej części Wenecji.
A jednak się kręci
Tam okazało się, że wczorajsze pogłoski o wymarciu Prawdziwych Wenecjan były fałszywe. Postacie w fantazyjnych strojach nadal kręciły się po nabrzeżu i Placu św. Marka, a wokół nich kręcili się fotografowie. Faktem jest, że ludzi było znacznie mniej, niż można się było spodziewać. Jak na standardy finalnego dnia karnawału w centrum Wenecji, to była bezludna pustynia – bo czymże jest te kilkaset osób wobec gęstego tłumu, przez który z trudem trzeba się przepychać w każde zwykłe popołudnie. Sporo też było policjantów, karabinierów i innych malowniczych mundurowych, którzy trzymali się w kilkuosobowych grupach. Zapewne tym pokazem siły i jedności odstraszali wszelkie zagrożenia.
Bez zmian były czynne restauracje, trattorie i osterie – my odkryliśmy świetną niedrogą knajpkę w połowie drogi między mostem Rialto a północnym nabrzeżem. Sprawnie i punktualnie pływały vaporetto, można było więc fotografować Wenecję zarówno pieszo, jak i z perspektywy środka Canale Grande. Ostatnie popołudnie karnawałowej fotowyprawy można było poświęcić na powtórkę sesji w jednym z popularnych miejsc lub też wędrówkę w poszukiwaniu nieznanych zaułków miasta na wodzie.
Ostatnie wieczorne dyskusje
Ostatni wieczór fotowyprawy to kolejne spotkanie dyskusyjne, na którym razem z uczestnikami omawialiśmy wykonane w Wenecji zdjęcia. Mieliśmy w ciągu tych kilku dni każdą pogodę oprócz deszczu: było słońce, chmury delikatne i grubsze, mgła – więc były okazje do zdjęć w bardzo różnorodnym oświetleniu. Przed nami pakowanie, ostatnia noc w hotelu Arlecchino, śniadanie (pyszne i obfite, całkiem jak niewłoskie), przejazd na lotnisko i odlot do Polski. Dalszych przygód oczekujemy na lotnisku w Warszawie. 🙂 A do Wenecji, karnawałowego klimatu i hotelu Arlecchino (nasz pokój na zdjęciu) jeszcze wrócimy.
Fotowyprawa do Wenecji była krótka, ale intensywna. Pięć dni to w sam raz, aby nie tylko mieć mnóstwo okazji do fotografowania słynnego karnawału, ale też eksplorować zaułki miasta poza turystycznymi trasami, bez tłumów turystów. Więcej zdjęć z tej (i poprzednich) fotowypraw do Wenecji można znaleźć w naszej galerii:
https://www.ewaipiotr.pl/portfolio-4/wenecja-i-dolomity/
Uczestnicy fotowyprawy Weneckie Marzenie 2020 na wyspie Burano – pod opieką Guardia Medica. 😉
Na wenecki karnawał jeszcze wrócimy, wypatrujcie następnej edycji tej wyprawy fotograficznej na Wyprawach Fotezji!
https://www.fotezja.pl/fotowyprawy/