Santorini – szukając Atlantydy – maj 2015

Santorini, plaża

Nasza pierwsza fotowyprawa na Santorini miała miejsce w dniach 18-25 maja 2015. Na bieżąco relacjonowaliśmy ją na blogu, poniżej zamieszczamy zebrane wpisy, przygotowane na gorąco na Santorini. A maj był tam gorący! 🙂

Po więcej zdjęć z tej wyspy zapraszamy do naszego santoryńskiego portfolio:

https://www.ewaipiotr.pl/portfolio-4/santorini/

Polecamy też naszą krótką impresję filmową, nakręconą przy użyciu slidera firmy SlideKamera.

Schody, schody, schody, schody…

Geometria Santorini

Schody na Santorini są specyficzne. Można oczywiście po nich chodzić (a przynajmniej po większości z nich, bo część jest przeznaczona tylko dla gości hotelowych), ale ich główne zastosowanie jest inne. Schody na Santorini służą do tego, żeby je fotografować. Układać w linie pionowe, poziome i skośne, komponować z łukami, kominami i okienkami oraz, last but not least, z cieniami. Są do tego specjalnie przystosowane: zawsze wymiecione i czyste, malowane co najmniej raz na sezon, utrzymane w spokojnych barwach bieli, szarości i przygaszonego błękitu, często mają krawędzie pomalowane inaczej niż resztę stopni, oczywiście po to, żeby zdjęcie miało lepszy kontrast i bardziej wyrazistą strukturę. Nic, tylko korzystać z tak starannie przygotowanej sceny.

Geometria Santorini

 

Bajka o wyspie na Morzu Egejskim

Santorini, sesja mody na dachu

Santorini jest współczesnym mitem o wyspie szczęśliwej – miejscu, gdzie zawsze świeci słońce, ludzie nieustannie się bawią i króluje radość życia. Ten obraz Santorini – jak każdy mit – bardziej istnieje w zbiorowej wyobraźni niż w rzeczywistości. Zabawne jest jednak to, że turyści w podtrzymanie tego obrazu wkładają nie mniej wysiłku niż jego twórcy, czyli miejscowi hotelarze. Spiętrzone jeden nad drugim hotele wyglądają bardzo malowniczo, ale mieszkanie tam to jedna wielka inwigilacja: z góry zagląda ten, co mieszka piętro wyżej, po bokach też masz sąsiadów, a niemal po nogach depczą Ci przez cały dzień turyści. Fotografuje się to świetnie, przyjemność mieszkania w tych uroczych apartamentach – dyskusyjna. Mimo to co roku tysiące ludzi płaci ciężkie pieniądze, żeby stać się eksponatami na wystawie dla milionów turystów. Eksponatami są doskonałymi: wylegują się na balkonikach, moczą w miniaturowych basenach (na duże baseny nie ma tam miejsca), obowiązkowo oglądają każdy zachód słońca z kieliszkiem wina w ręce. Niektórzy, jak widać powyżej, wykazują sporą inwencję i aktywność w kreowaniu mitu wyspy szczęśliwej, gdzie po półokrągłych dachach biegają modelki w zwiewnych sukniach.

Wieczorna Fira, Santorini

Nie powiem, żeby mi to mitotwórstwo przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – bardzo się cieszę, że ktoś zapewnia mi nie tylko sztafaż, ale też podtrzymuje ekonomiczny sens istnienia miejsca pełnego tak fajnych kadrów. Mieszkać bym tu nie chciał (nasz hotel jest po drugiej stronie wyspy, wygląda całkiem normalnie – jak hotel przy plaży, gdzie nikt nikomu nie zagląda przez okno), ale fotografuje się to wyśmienicie. Chętnie więc dorzucę cegiełkę do mitu o wyspie szczęśliwej, gdzie o zmierzchu bezludne baseny i tarasy zapraszają na samotną kontemplację egejskich bezkresów. A wszystko, czego potrzeba, aby to było prawdą, to odpowiednie kadrowanie.

Imerovigli o zmierzchu, Santorini

 

Trzy etapy polowania

wschód słońca w Kamari, Santorini

Kolejne dni na Santorini mają powtarzalny rytm, na który składają się trzy fazy.

Faza pierwsza: polowanie na słońce. Przed świtem, który tutaj mamy kilka minut po godzinie 6, najdzielniejsi z dzielnych czekają już na plaży przed hotelem na wschód słońca. Jest łatwo, bo na najlepsze miejsce na wschód słońca na całej Santorini mamy jakieś 200 metrów – tylko tam oprócz kamienistej plaży są jeszcze jakieś elementy do komponowania: dwa skaliste cyple i dwie mikrowyspy usypane z głazów. Tak komfortowych wschodów słońca na fotowyprawach jeszcze nie mieliśmy: pięć minut po zakończeniu sesji można być z powrotem w łóżku i dospać przed śniadaniem. A jeśli się nie uda wstać, to można spróbować następnego dnia. Oczywiście, nigdy nie ma gwarancji, że wschód będzie udany. Jak dotąd naprawdę dobry był jeden – ten powyżej.

detal, Oia, Santorini

Faza druga: wędrówka po miasteczkach na klifie. Codziennie wczesne popołudnie do wieczora spędzamy w innym miasteczku, aczkolwiek ponieważ są ich raptem cztery, więc w większości zdążymy być po dwa razy. Można tam szukać bajkowych widoczków, wypatrywać ciekawych detali i układów geometrycznych, albo też rozglądać się za scenkami rodzajowymi z udziałem turystów z całego świata. Można wreszcie iść na frappe (kawa na zimno) oraz dolmadesy (gołąbki z ryżu zawijane w liście winorośli) i tak dotrwać do zmierzchu, gdy zaczyna się faza trzecia.

o zmierzchu, Oia, Santorini

Faza trzecia: czekanie na światło we wcześniej wybranym punkcie widokowym na Firę, Imerovigli, Firostefani czy Oię. Najpierw się stoi z obiektywem na zachód, czekając na zachód słońca (z tym bywa różnie), później można zmienić stanowisko, bo czeka się na zapalenie świateł przed domkami (to akurat gwarantowane codziennie). O godzinie 21 zwijamy statywy i wracamy na kolacje i wieczorne prezentacje zdobyczy oraz dyskusje. Później trochę snu i można przejść ponownie do fazy pierwszej…

 

Lampy i ludzie

Fira nocą, Santorini

Ludzie mają problem z lampami. Szczególnie fotografowie go mają i wydaje się on nierozwiązywalny: lampy powinny świecić i powinno ich być jak najwięcej, gdy robi się ciemno, ale nie powinny istnieć w dzień. Wcale, nigdzie, bo przeszkadzają na zdjęciach i nigdy nie są wystarczająco ładne. Pakowanie ich pod gzymsy, daszki albo na niewidoczną część ściany nie wystarczy, bo i tak będą przeszkadzać w kadrowaniu. Poza tym – co to niby ma znaczyć: „niewidoczna część ściany”? Jeśli podejdę tak, żeby mieć w kadrze ten stopień i tamtą część furtki, to właśnie ta niby schowana część ściany będzie najbardziej widoczna!
Wszędzie te okropne lampy! – to słyszy się w dzień. Co tak mało tych lamp, przydałoby się więcej! – takie teksty fotografowie rzucają o zmierzchu. I jak tu takim dogodzić?
Na górze zdjęcie, na którym lamp miało być jak najwięcej, na dole takie, które nadludzkim wysiłkiem woli udało się skadrować bez żadnej lampy.

Kamienny warkocz, Santorini

 

I jeszcze zdjęcie uczestników fotowyprawy na wulkanie, który załatwił kiedyś Atlantydę i cywilizację minojską.

Uczestnicy fotowyprawy na Santorini 2015