Ile wielkich wodospadów może być na jednej rzece? Dzisiaj widzieliśmy trzy: górny, Selfoss, wybitnie szeroki i średnio wysoki (to ten na dole), środkowy, Dettifoss, tak wysoki, że bijący z niego pył wodny przelewał się ponad szczytami wyżłobionego przez rzekę kanionu i dolny, Hafragilsfoss, który się w tej relacji nie zmieścił, ale błękitną wodę spod jego podnóża jeszcze kiedyś pokażemy. A wszystkie trzy w zasięgu rzutu (sporym) beretem, a w każdym razie spaceru.

Dettifoss, Islandia

Jedyne, czego nam na Islandii brakuje, to chusteczki. Potrzeba dużo chusteczek, żeby wycierać aparaty z całej tej wody, lecącej z wiatrem w różnych, nieoczekiwanych kierunkach.

Selfoss, Islandia

  1. Zdjęcia te są jakąś tam wizją artystyczną. Może dla niektórych nawet piękną. Ale tak by się chciało obejrzeć to wszystko w postaci zbliżonej do naturalnej. Jak to wyglądało w rzeczywistości?
    Może rzeczywistość była jeszcze wspanialsza. Czy kiedyś się tego dowiemy, mam taką niewielką nadzieję 😉

  2. Po obejrzeniu zdjęć miałem napisać, że Piryt będzie niezadowolony. No masz ci los, był ode mnie szybszy. 🙂

  3. Też mnie nie zaskoczył, ten nasz piryt. Następnym razem trzeba będzie zawsze zrobić dubla smartfonem, przed tym rzucając w otchłanie kotka, smartfoniści uwielbiają na zdjęciu kotka 🙂

  4. 🙂
    Ja też się spodziewałem takiej reakcji Szanownych Kolegów i z pełną premedytacją mojej wypowiedzi nie uzasadniłem. Większa radocha 😉
    Teraz już mogę uzasadnić.
    Co jest wspaniałe w wodospadach?
    To że stojąc koło wodospadu czujemy potęgę przyrody. Spadająca woda łomocze, pryska, chlapie na widzów. Na zdjęciu można to choć częściowo pokazać wtedy, gdy jest ono w całości ostre, ale spadająca woda rozpyla się w naturalny sposób na mgłę. Rozpylenie naturalne robi wrażenie siły i potęgi żywiołu. Rozmycie sztuczne efekt psuje. Na zdjęciu dolnym woda łagodnie się przelewa i wsiąka w piasek 🙂
    Oczywiście Autorzy zdjęcia mają pewnie wrażenia odwrotne, ale Oni mają jeszcze bodźce akustyczne. Ja widzę tylko obraz, na którym przepływ burzliwy został zamieniony na laminarny. Mocne wrażenia znikają, zdjęcie górne jest pod tym względem nieco lepsze.
    Widziałem kiedyś zdjęcia wodospadów Iguazu w Ameryce Południowej, tam czuło się potęgę zjawiska, tutaj raczej nie.
    I bardzo proszę ewentualnie skomentować moje uzasadnienie, a nie pisać dyrdymałów o koteczkach. To jest typowa ucieczka od tematu 🙂 🙂 🙂

    1. Na zdjęciu można to choć częściowo pokazać wtedy, gdy jest ono w całości ostre

      …bo oczywiście ludzie postrzegają szybki ruch jako ciąg zamrożonych obrazów…

  5. Szczerze pisząc, to faktycznie Piryt ma rację, takie łagodne te wodospady, jak mleczna (piękna) kaszka, a nie kipiąca woda. Swoją drogą ciekawe czy wszystkie aparaty i obiektywy przeżyją te kąpiele.

    1. Jak do tej pory wszystko oprócz jednego statywu żyje i ma się dobrze. Przydały się zalecane pelerynki na aparaty, a zwłaszcza peleryny na fotografów. Przydałyby się też kotwice, bo wiatry tu takie, że co lżejszych rzucają z jednej strony wyspy na drugą.

  6. Ok, wprawdzie Henri Cartier-Bresson powiedział, że „ostrość to drobnomieszczański koncept” ale skoro mamy tu przedstawiciela tej warstwy społecznej, to i ja się zwracam o coś pieruńsko ostrego z tej Islandii, ISO 3200, czas 1/500 i do dzieła!

  7. Ja już dawno powiedziałam, że nie lubię mlecznej wody, a w fotografii mobilnej kotków nie uwieczniam.

  8. Kiedyś natknąłem się w internecie na selfie dziewczyny pod prysznicem. Ależ emocje, każda kropelka była wyraźna! 🙂

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *