Wróciliśmy z najbardziej deszczowej karnawałowej Wenecji w historii naszych weneckich karnawałów – i muszę powiedzieć, że było pięknie! Mimo że trzeba było nietypowo często używać ściereczki do obiektywu.
Wenecja barwniejsza niż zwykle
Wenecja w deszczu jest jeszcze bardziej kolorowa niż normalnie. Zmoczone ceglane mury są czerwieńsze, nasiąknięte tynki bardziej nasycone, i nawet chodniki nabierają kolorów, bo w mokrym bruku odbija się całe szaleństwo karnawałowych barw, a w przypadku Burano – pasiaste szaleństwo kolorowych domków. Było co fotografować! Nieliczni o tak wczesnej porze przechodnie na Burano dziwili się nieco, widząc ludzi z aparatami (to nasi byli!) wpatrzonych uważnie w chodniki, ale co tam! Przecież to nie my wyglądaliśmy w karnawałowej Wenecji najdziwniej.
Miecz świetlny i melonik
Wenecja jest w karnawale miastem ponadczasowym i ponadwymiarowym. To zdumiewające miejsce, gdzie po tych samych ulicach chodzą rokokowe damy, rycerze Jedi i nadmuchiwane dinozaury, a gość przechadzający się w cylindrze i z laseczką wyjmuje z kieszonki XIX-wiecznej wełnianej peleryny kartę bankomatową, żeby w automacie kupić bilet na tramwaj wodny. I wszyscy przyjmują te kontrasty za rzecz całkowicie naturalną. OK, normalni ludzie też się tam zdarzają… ale to właśnie radosne i pozbawione kompleksów połączenie różnych czasów, kultur i po prostu fantazji sprawia, że wenecki karnawał jest tak niesamowity.
Mimo słabej pogody – padało tylko czasem, ale z drugiej strony, słońce mieliśmy tylko ostatniego poranka – o świcie na Placu św. Marka sporo było karnawałowych przebierańców, ale też fotografów, którzy specjalnie dla zamaskowanych portretów się tam zjawili. Tym razem mniej niż w zeszłym roku było strojów z własnym LED-owym oświetleniem, ale dużo pomysłowych zestawień mieniących się tkanin. Również tradycyjne popołudnie na San Giorgio Maggiore było sukcesem fotograficznym, a torcik szwarcwaldzki wzmagał apetyt przed kolacją.
Szaleństwo weneckiego karnawału
Będąc w Wenecji w czasie karnawału, trudno nie poddać się ogólnemu wirującemu szaleństwu. Jest ruch, jest wesoło, jest kolorowo, gwarnie i zawadiacko. Na zdjęciach też! Przechadzając się uliczkami, zauważamy przecież nie tylko mury, okna, kanały i przebierańców – widzimy mnóstwo różnych, bardzo weneckich elementów! Bombki i naczynia na wystawach sklepów ze szkłem weneckim, karuzela na placyku pomiędzy kawiarniami, gondole błyskające charakterystycznymi stalowymi dziobami w świetle różowych latarni – czy ktoś mówił, że zdjęcia muszą być ostre?
Do Wenecji wracamy za rok, by ponownie spędzić koniec karnawału w hotelu nad kanałem, spacerować po San Marco wśród barwnych postaci o ukrytych twarzach i zajrzeć na Burano zanim jeszcze otworzą się sklepy z pamiątkami. Można jechać z nami, zapraszamy na Weneckie Marzenie 2025!