Z pewnością jednym z najbardziej fotogennych miejsc w Namibii jest Deadvlei. Martwy las w płaskiej, glinianej niecce, w otoczeniu wysokich, pomarańczowych wydm zawsze robi wrażenie. Za drugim razem wygląda to nie mniej niesamowicie niż przy pierwszym spotkaniu. Z pewnością na intensywność doznań wpłynęło to, że mieliśmy to miejsce przez ponad godzinę o wschodzie słońca tylko dla naszej grupy.
Jak się załatwia Deadvlei na wyłączność? Och, to zupełnie proste. Wystarczy pojechać tam właśnie teraz, gdy ruch turystyczny w Namibii już ruszył, ale bardzo, bardzo powoli. Gdy przyjechaliśmy na miejsce, nasz samochód był jednym z trzech. Przy czym para z jednego samochodu zdecydowała, że przywita dzień ze szczytu Big Daddy – jednej z najwyższych namibijskich wydm. Co się stało z załogą drugiego samochodu nie wiemy i nie mamy z tym nic wspólnego 😉 ale gdy po przejściu kilometra po piasku dotarliśmy do Deadvlei – nikogo tam nie było. Później, gdy już wracaliśmy o godzinie dziesiątej na śniadanie, stało tam 14 samochodów, ale kto w takie miejsce wybiera się prawie 3 godziny po wschodzie słońca?
Magia tutaj nie zaczyna się jednak wraz ze wschodem słońca, ale nieco później. Od wschodu Deadvlei ma właśnie wysoką Big Daddy, więc zanim słońce wzniesie się na tyle, żeby cokolwiek oświetlić, cała sceneria jest w cieniu. Później pierwsze światło sięga szczytu względnie niewysokiej wydmy od zachodu otaczającej nieckę i stopniowo schodzi w dół. Drzewa jeszcze są w cieniu, ale diuna w tle już jest intensywnie pomarańczowa. Później światło sięga podstawy wydmy i stopniowo rozlewa się na nieckę. Kolejne drzewa są oświetlane i z czarnych kształtów wyłaniają się brązowe, powykręcane pnie. Gdzieś około wpół do dziesiątej jest po wszystkim – całość jest zalana światłem, które przestało już mieć złotą, poranną barwę, a stało się niebieskawe, jak to w środku dnia. A my dodatkowo mieliśmy atrakcję w postaci zachodu Księżyca – tuż po pełni, więc całkiem sporego.
Martwych akacji jest tu kilkadziesiąt, więc jest z czego wybierać. Obszerny, płaski teren pozwala zupełnie swobodnie krążyć wokół wybranego drzewa, zestawiając je z innymi lub izolując dłuższą ogniskową. Podchodząc bliżej można sprawić, że martwe drzewa są wyższe niż otaczające wydmy, a odsuwając się od nich dalej i używając teleobiektywu łatwo wypełnić tło za nimi pomarańczową ścianą wydmy. Jest to nie tylko niezwykle klimatyczne miejsce, ale też idealny poligon do ćwiczeń z kompozycji, gdzie wszelkie zabawy z perspektywą, dystansem i ogniskową są możliwe. No, oprócz perspektywy pionowo z góry, bo drony na terenie parków narodowych w Namibii są zabronione. Jeśli jednak ktoś koniecznie chce zrobić zdjęcie z góry, wystarczy że wejdzie na kilkusetmetrową Big Daddy…
Magię Deadvlei stworzyły wydmy. Martwe dziś akacje jeszcze 700 lat temu rosły na mokradle, zasilanym przepływającą tędy rzeką. Później wędrujące wydmy odcięły rzekę, która musiała poszukać nowej drogi, a akacje uschły. Tutejsze akacje to zresztą twardzi zawodnicy. Rośnie ich tutaj sporo, także między wydmami lub obok dróg. Zapuszczają korzenie nawet na 20-30 metrów w głąb i potrafią dzięki temu przeżyć kilka lat bez deszczu. Te na Deadvlei rosły jednak na gliniastym gruncie – gdy rzeka została odcięta, teren zmienił się w twardą, nieprzepuszczalną skorupę.