Oko w oko z wielkim drapieżnym kotem to nic w porównaniu z sytuacją, gdy taki gepard zabiera się za mycie… człowieka. Czyszczone są głównie ręce, choć jeśli ktoś nosi krótkie spodnie, ma szansę na szorowanie łydek i kolan. Szorowanie jest dokładne i intensywne – kto ma kota, ten wie, jak szorstki jest język takiego domowego zwierzaka. U gepardów wszystko jest większe – szorstkość języka również i przypomina już gruboziarnisty papier ścierny.
Pieszczoty nieobowiązkowe
Bliski kontakt z gepardem na naszej fotowyprawie do Namibii nie jest konieczny, choć jeśli ktoś chce takiego drapieżnika pogłaskać i zrobić sobie wspólne zdjęcie, to wyrazy sympatii ze strony kota są bardzo prawdopodobne. Jeśli mamy dość czyszczenia ramion – wystarczy się odsunąć, kotki nie są nachalne, znajdą sobie kogoś innego do wyrażania sympatii. Takie „gepardy bliskiego kontaktu” są na farmie, której właściciele opiekują się rannymi i chorymi kotami. Głaskać można dwa gepardy – oba były wychowywane tu od małego, więc towarzystwo człowieka (a także psów i… kóz) jest dla nich naturalne.
Oczywiście należy zachować ostrożność, bo zaufanie zaufaniem, a przypadkowo nadepnięty gepard może zareagować spontanicznie. Niemniej chyba niewiele jest okazji, by czuć się komfortowo, gdy za plecami spaceruje najszybszy drapieżnik świata… 🙂
Mięsko dla kotka
Na farmie są też gepardy, które trafiły tu w dorosłym wieku. Z tymi nie da się spoufalić – choć są codziennie dokarmiane, to nie wyzbyły się nieufności. Sesja z gepardami na farmie składa się z dwóch części. Pierwsza z nich to wymiana pieszczot z dwoma udomowionymi kotami, a druga to wyjazd na dokarmianie ich bardziej dzikich pobratymców.
Tu także można mieć pewność, że będzie się miało kota dość blisko – choć nie podchodzą aż tak blisko jak te dwa domowe, to jednak trafiają się momenty, gdy obiektyw 70-200 okazuje się za wąski. Często jednak 24-70 jest za szeroki, bo przez znaczną część czasu gepardy krążą w odległości kilkunastu-kilkudziesięciu metrów.
Blisko są w momencie, gdy opiekun rzuci w ich stronę kilkukilogramowy kawał mięsa. Następuje wówczas rytuał podchodów, czajenia się, a wreszcie sprint, pochwycenie zdobyczy i ucieczka. Niektóre, bardziej śmiałe drapieżniki czekają na kolację kilka metrów od samochodów i gdy mięso leci w ich stronę – skaczą i łapią je w locie.
Cała zabawa jest zupełnie bezpieczna, bo my pozostajemy na platformach dwóch pick-upów, a gepardy krążą wokół nas. Aż szkoda, że karmienie kotów jest tylko raz dziennie, a na następne możemy przyjechać… dopiero za rok.