Zimowa fotowyprawa na Islandię rozpoczęta, a pierwszy dzień obfitował w spore emocje. Nie zawsze te pozytywne.
Islandia to niebezpieczny kraj
Jeśli ktoś był co najmniej trzy razy na fotowyprawie, to z pewnością już zna na pamięć „fotograficzne bhp”, o którym opowiadam na początku każdego fotograficznego wyjazdu. I tym razem był wykład o niebezpieczeństwach chodzenia tyłem i niezapinania plecaka, dodatkowo wzbogacony o typowo islandzkie zagrożenia – podstępne fale i ukryte pod lawą dziury. Dodatkowo, o czym nie trzeba było szczególnie informować, bo każdy widział to na własne oczy, poziom ryzyka podnosił lód. Główna islandzka droga, „jedynka”, jest czysta, ale na bocznych drogach, ścieżkach, parkingach asfalt pokryty jest solidną warstwą lodu. Parę osób już leżało, ale bez szczególnie negatywnych konsekwencji dla sprzętu i siły żywej. Gorzej było z falami.
Zabójcze plaże
Islandzkie plaże, pokryte czarnym bazaltowym piaskiem, są tyleż malownicze, co groźne. Zdarzają się niespodziewanie duże i silne fale, które wdzierają się głęboko w ląd, a jeśli ktoś stanie na ich drodze – bywa, że jest przewracany i wciągany do morza. Co roku w ten sposób traci życie kilku turystów. Szczególnie złą sławą cieszy się piękna Reynisfjara koło miasteczka Vik. I tam dzisiaj mieliśmy popołudniowy plener. A dwóch uczestników fotowyprawy bliskie spotkanie z falą.
Pamiętna sesja na plaży Reynisfjara
Wieczór był równie piękny, co cały dzień. Słońce zachodziło oświetlając słynne skały Reynisdrangar, silny wiatr rozwiewał grzywy fal, a czarny piasek nadawał nieziemskiego nastroju. I wtedy jedna z fal okazała się silniejsza niż inne. Jeden z uczestników ustał na nogach, ratując aparat przez uniesienie go w górę, drugi został przewrócony razem ze sprzętem. Gdy już prawie wstał, przyszła druga silna fala i znowu go przewróciła. Na szczęście nie dał się wciągnąć, pozbierał się uciekł na suchy grunt. Gorzej z jego sprzętem – dwa pełnoklatkowe Sony z obiektywami zaliczyły zanurzenie, do torby z resztą osprzętu też się nalało. Trzymam kciuki za szczelność sprzętu i szczęście użytkownika, ale obawiam się, że to był najbardziej kosztowny upadek w historii fotowypraw.
To był bardzo udany dzień
Z pewnością nie wszyscy uczestnicy zimowej fotowyprawy na Islandię zgodzą się z powyższym zdaniem, ale o zdecydowaną większość mogę być pewien. Piękne, niskie słońce świeciło przez cały dzień – a o tej porze roku niskie jest nawet w południe! Oprócz kolorowego wieczoru na plaży Reynisfjara mieliśmy też sesję przy dwóch wodospadach – tęczę nad jednym z nich (Skogafossie) możecie zobaczyć powyżej. A gdy już wydawało się, że fotograficzne emocje za nami, coś dziwnego zaczęło się dziać na niebie… 🙂