Islandzki Stonehenge

Islandia: daleka północ

W pogoni za magicznymi krajobrazami zapędziliśmy się na daleką północ, do islandzkiej wioski najbliższej kręgowi polarnemu. Tam, pod mistyczną i tajemniczą konstrukcją Arctic Henge odprawiliśmy o wschodzie słońca rytuały, które mają nam zapewnić ładną pogodę podczas ostatnich plenerów tej fotowyprawy.

Islandzki Stonehenge

Rytuały o wschodzie poszły całkiem dobrze, ale ze skutecznością tej magii chyba coś nie tak, bo później dopadły nas deszcze, więc sesje przy wodospadach Godafoss i Aldeyjarfoss zawierały więcej wody niż powinny. Za to daleka północ Islandii wcale nie wyglądała surowo, zwłaszcza w kanionie Asbyrgi. W otoczonym z trzech stron granitowymi ścianami wąwozie rośnie całkiem spory las, który teraz ma piękne jesienne kolory. Pierwotna, dzika Islandia? To nie tutaj.

Asbyrgi, Islandia

Ascetyczne, wulkaniczne scenerie mieliśmy dzień wcześniej. O wschodzie słońca chodziliśmy po pseudowulkanach nad jeziorem Myvatn (aktualna wersja stanu badań – te twory powstały jako normalne, choć małe kratery wulkaniczne). We mgle przemierzaliśmy pole lawowe Krafla, a silny wiatr towarzyszył sesji wśród dymiących fumaroli i solfatarów.

Spacerując po wulkanie Krafla, Islandia

Najbardziej wytrwała część grupy weszła na koronę wulkanu Hverfjall, by stamtąd wypatrywać zachodu słońca. Zachód miał swoje mocne momenty, acz trzeba było być szybkim bo wiatr i chmury sprawiały, że światło zmieniało się bardzo szybko. Być może zresztą najciekawsze były formacje chmur, skręcane i rozrywane wichurą.

Pseudokratery, Islandia

Zdążyliśmy po drodze odwiedzić drugie największe miasto Islandii – liczące 25 tysięcy mieszkańców Akureyri. Teraz szykujemy się do wielkiego skoku. Plan na następny dzień to przejazd z północy na południe przez sam środek Islandii. Po co? Po krajobrazy islandzkiego interioru, oczywiście.