Na tegorocznych warsztatach fotograficznych Czarowne Świętokrzyskie zbliżyliśmy się do ideału piękna: były konie w galopie, tańcząca kobieta, a po niebie płynęły chmury jak żaglowce. Nic w sumie dziwnego: to Noc Świetojańska, wszystko jest magiczne!
Były też plenery wśród falujących pól i wschód nad meandrami Nidy. Był wieczorny zamek, industrialne klimaty XVIII-wiecznej huty w Maleńcu, skansen wsi kieleckiej w Tokarni i dziewczyny galopujące na koniach o poranku. Były też rozmowy o zdjęciach, pomysłach na kadry, patrzeniu i technikach fotograficznych.
Sami nie wiemy, jak udało nam się wcisnąć tyle fotograficznych atrakcji w trzy dni. Z pewnością pomógł najdłuższy dzień w roku, dzięki czemu między wieczornym plenerem a poranną sesją o wschodzie słońca było tylko kilka godzin przerwy.
W Świętokrzyskie wybieramy się oczywiście dla krajobrazów, ale gdy zabieramy się za układanie programu, to pojawia się więcej tematów. Konie oczywiście – poranny wypęd arabów w stadninie w Michałowie, ale też dziewczyny jeżdżące dla nas wte i we wte po łące, abyśmy mogli poćwiczyć panoramowanie.
No i była sesja z tańczącą Julią, która ewidentnie miała jakiś specjalny układ z grawitacją. A może to po prostu Świętokrzyskie – kraina latających kobiet, kiedyś na miotle, teraz bez dodatkowych gadżetów?
I tak nasze w założeniu krajobrazowe warsztaty okazały się pełne dynamicznych technik, ruchu, migawek strzelających seriami i dylematów z doborem czasu naświetlania. Bezpiecznie skracać ekspozycję czy zaryzykować dłuższe naświetlanie i liczyć na bardziej ekspresyjne ujęcia?
Długie naświetlanie pozwala pokazać coś, czego gołym okiem nie zobaczymy – jak malowanie światłem zamku Ogrodzieniec. Specjalna sesja po zachodzie słońca, gdy wyszli ostatni turyści, a zabytkowe ruiny były tylko dla nas, stała się okazją do ćwiczeń z latarkami. Tutaj jest podobnie jak z fotografowaniem pędzących koni: każde zdjęcie jest niepowtarzalne, bo nawet jakby się bardzo postarać, to nie uda się uzyskać dokładnie takiego samego efektu.
Podczas tej edycji warsztatów fotograficznych Czarowne Świętokrzyskie były także momenty, gdy rozstawianie statywu miało sens. Co nie znaczy, że były to chwile bez silnych emocji – przejście po nieczynnym moście kolejowym nad Nidą dostarcza silnych wrażeń.
Tego poranka trafił nam się piękny wschód słońca i malownicze mgły. Tutaj statyw 😉 był umieszczony nieco wyżej, a most kolejowy widać w prawym dolnym rogu zdjęcia.
No i jeszcze magia światła i stali w dawnej hucie, a obecnie muzeum w Maleńcu. Te wszystkie straszliwe maszyny są na tyle sprawne że da się je wprawić w ruch, więc znowu pojawiają się fotograficzne dylematy z czasem naświetlania, ale i tak najważniejsze jest światło, które wlewa się do hal przez drzwi, okna i, co bardzo istotne, malownicze szpary w ścianach. Ktoś mówił, że w południe nie ma co fotografować? My znajdziemy coś na każdą porę dnia i nocy!
Fotografia to przygoda, zwłaszcza gdy sięgniemy po techniki, które nie dają pełnej kontroli nad finalnym efektem, a za to wprowadzają element przypadku. Takimi technikami jest panoramowanie, malowanie światłem, długie ekspozycje tancerki czy takie ujęcie zabytkowego kościoła, jak to powyżej. To nie zabawy rozmyciem Gaussa, taką bardzo selektywną ostrość Ewa uzyskała w aparacie. Aparat był sprawny, obiektyw też (na swój sposób).
Uczestnicy warsztatów fotograficznych Czarowne Świętokrzyskie 2023 na chwilę przed zdobyciem zamku Ogrodzieniec.