EXIF, czyli informacje zaszyte w plikach zdjęć, bywają użyteczne, jeśli je właściwie użyć. I jednocześnie prowadzą na manowce, jeśli je traktować jako przepis na zdjęcie. To właściwie po co nam EXIF?
EXIF – czyli co było ustawione w aparacie
W plikach zdjęć (RAW-ach i JPEG-ach bez różnicy) zapisane są dodatkowe informacje o wykonanej fotografii. Jest tego całkiem sporo, w tym dane, których nikt nie potrzebuje. Natomiast z najbardziej przydatnych rzeczy można tam sprawdzić użytą ogniskową, czas naświetlania, wartość przysłony i czułość ISO. Od teraz te dane można zobaczyć pod dowolnym zdjęciem w naszej galerii. Wystarczy kliknąć dowolną fotografię, a na dole, oprócz krótkiego opisu, znajdziecie parametry wykonania zdjęcia. Przydatne? Mam nadzieję!
Po co nam EXIF – jak skorzystać z tych informacji
EXIF to nie jest przepis na zdjęcie – jest mało prawdopodobne, że użycie dokładnie takich samych parametrów pozwoli uzyskać identyczną fotografię. Pozwala jednak zorientować się, jak wygląda dane miejsce i odpowiednio się przygotować na to (i nie mylmy tego z kwestią „jak to naprawdę wyglądało?„). Powyżej oczywiście słynny Deadvlei w Namibi, poniżej również. No i oglądając obie fotografie można mieć wątpliwość: te akacje to stoją gęsto (jak u góry), czy tam jest pusto, a drzewa są od siebie znacznie oddalone? Z jednej fotografii wynika jedno, z drugiej – coś przeciwnego. I wtedy na pomoc przychodzi EXIF.
Górna fotografia została zrobiona na ogniskowej 275 mm, dolne ogniskową 16 mm. Teleobiektyw daje wrażenie kompresji perspektywy, pozornie zbliża rzeczy bliskie i odległe, więc „zbija” drzewa w ciasną grupę. Bardzo krótkie ogniskowe mocno akcentują pierwszy plan, dodając sporo przestrzeni między tym, co blisko, a horyzontem. Dolne zdjęcie wizualnie zwiększa dystans między pniem na dole kadru, a odległymi drzewami, które.
To pokazuje, po co nam EXIF – żeby zorientować się, jakie ogniskowe zostały użyte dla uzyskania danego efektu. Pozwala też przygotować się na warunki i może służyć za podpowiedź, jaki sprzęt warto zabrać. Akurat ostatnio w Deadvlei zdecydowaną większość zdjęć robiłem obiektywem 100-400 mm, choć użyłem też szerokokątnego 16-35.
Podpowiedź przy pakowaniu – w EXIF-ie
Analiza cudzych fotografii z miejsca, do którego się wybieramy, może zawierać cenne sugestie co do przydatnego sprzętu. Używanie teleobiektywu do fotografowania drzew nie jest oczywiste, prawda? Przecież można użyć jakiegoś standardowego zooma i podejść bliżej… Można, ale wówczas efekt będzie inny.
Wprawdzie w EXIF-ie nie znajdziemy informacji na temat użycia statywu, ale dane o czasie naświetlania w połączeniu z czułością ISO stanowią podpowiedź, czy warto zabierać trójnóg. Także wartość przysłony może stanowić wskazówkę co do sensowności statywu, ale też można tam szukać podpowiedzi czy zabierać ze sobą jasny obiektywu. Wszystko zasadza się naśladowaniu podejścia, które zastosował autor fotografii, które nam się podobają.
EXIF na własnych zdjęciach też można wykorzystać jako podpowiedź co do sprzętu. Czy powinniśmy kupić teleobiektyw? A jak często używamy najdłuższej obecnie posiadanej ogniskowej? Jeśli często, to pewnie czasem byśmy użyli jeszcze dłuższej. Taką analizę łatwo zrobić za pomocą programu Exposure Plot, który zbierze hurtowo metadane z naszych zdjęć i przedstawi w postaci czytelnego wykresu.
EXIF nie zawiera informacji na temat użytych filtrów, ale też można skorzystać z niego jako formy podpowiedzi. Takiej nie wprost, ale całkiem użytecznej. Powyżej wybrzeże Szkocji na czasie naświetlania 30 sekund. Nie znajdziemy informacji jakiej gęstości filtr szary był tu użyty, ale… Jak widać było dość pochmurno, więc wystarczy w pochmurny dzień stanąć przy oknie i sprawdzić, jaki filtr da 30 sekund naświetlania – i już wiemy, jak uzyskać taki efekt rozmycia morskich fal.
Czego Ci EXIF nie powie
Zaufanie do EXIF-a powinno być jednak ograniczone i to nie tylko dlatego, że łatwo go usunąć, a i sfałszować nie jest wcale trudno. Nawet jednak bez żadnych kombinacji, EXIF czasem oszukuje.
Ta fotografia Point du Raz w Bretanii została wykonana przy przysłonie f/8, ISO 400 i czasie ekspozycji 1/160 sekundy, prawda? Takie informacje można wyczytać z EXIF-u. Tylko to nie do końca prawda. To trzy złożone ekspozycje, a dane pochodzą tylko z jednego zdjęcia. EXIF nie zawiera informacji, że to HDR, podobnie jak nie znajdziemy tam informacji na temat zastosowania focus stackingu, wielokrotnej ekspozycji ani żadnych innych technik składania dwóch lub więcej zdjęć. Nie ma też oczywiście nic o metodach obróbki, miejscowym rozjaśnianiu i przyciemnianiu, maskach, warstwach, wyostrzaniu i innych zabiegach, które stosuje każdy fotograf (chętnych do dyskusji o prawdziwej fotografii zapraszam na wstępie do tego artykułu, a po tej rozgrzewce do lektury książki Pedro Meyera).
Ocena jakości aparatu czy obiektywu na podstawie analizy EXIF-u cudzych zdjęć jest metodą bardzo zawodną. Co innego – analiza własnych zdjęć, gdzie możemy łatwo sprawdzić wygląd surowych plików w pełnej rozdzielczości. Do takiej analizy hurtowej wygodny jest wspomniany wcześniej program Exposure Plot, a do wyciągania wniosków z pojedynczych zdjęć – najlepsza przeglądarka zdjęć dla fotografa, czyli Faststone Image Viewer.
To nie jest więc kwestia „po co nam EXIF”, tylko jak go użyć, żeby wyciągnąć wnioski, a nie wpuścić się w maliny.
EXIF-y w podpisach zdjęć pojawiły się nie tylko w portfolio na blogu, ale też galeriach pod programami warsztatów i wypraw Fotezji. Korzystajcie sprytnie i skutecznie! 🙂