Fotograficzny FAQ (nie tylko) dla „etiopczyków”

Aneks o świetle – na samym dole. Sławek u siebie zamieścił FAQ turystyczny, ja odpowiadam na najczęstsze pytania fotograficzne, związane z fotowyprawą do Etiopii. A także na te, które nie zostały zadane, a może powinny 🙂

1. Czyszczenie. Nie tylko matrycy
Sławek trochę nastraszył, że w Etiopii się kurzy. Skoro się kurzy, to trzeba odkurzać, prawda? Z pewnością warto zabrać szmatkę lub dwie do przecierania (po zwilżeniu) aparatu oraz korpusu obiektywu, a dodatkowo specjalną miękką szmatkę (lub dwie) do wycierania soczewek obiektywu i filtrów.

A co z czyszczeniem matrycy? Subiektywnie i zupełnie niezobowiązująco – odradzam. Oczywiście, jeśli ktoś chce, to niech zabierze zestaw do czyszczenia matrycy i niech czyści. Bardzo wówczas jednak zalecam, aby poćwiczyć to czyszczenie w domu, a nie uczyć się go w plenerze. Natomiast moim zdaniem czyszczeniem w warunkach polowych można sobie narobić więcej szkody niż pożytku. Fizyczne uszkodzenie matrycy nie jest takie proste, ale jej totalne zapaćkanie – jak najbardziej możliwe. W pierwszym etapie czyszczenia dość często zbite grudki brudu rozmazuje się na matrycy, co czyni je bardziej widocznymi na zdjęciach. Często też przesuwa się brud z jednej strony na drugą, a zdarza się i wdmuchanie brudu czy nitek, których wcześniej nie było. Normalnie, czyli w domu, mając czas, święty spokój i spory ekran monitora do oceny efektów, można sobie obejrzeć na spokojnie skutki kolejnych czyszczeń i w końcu, za którymś razem uzyskać Świętego Graala, czyli matrycę czyściutką nawet przy f/22. W plenerze nie będzie dużego monitora do dyspozycji, nie wiadomo, na ile sterylne będą warunki, a ocena efektów czyszczenia będzie problematyczna. Moja rada: wyczyścić solidnie matrycę w domu przed wyjazdem, a później nie przejmować się kurzem, tylko robić zdjęcia. W razie potrzeby Ewa zaraz po fotowyprawie przygotuje poradnik na temat klonowania plam z matrycy 🙂

I nie popadajmy w matrycową paranoję – zmieniajmy obiektywy wówczas, gdy je potrzebujemy zmienić, gdy chcemy wykonać upatrzone zdjęcie inną ogniskową, niż mamy aktualnie założoną na aparat. Zdjęcie z plamą bije na głowę zdjęcie niezrobione z powodu obawy przed plamami.

2. Obiektywy
Jeśli nie mamy zdecydowanych preferencji (fotografuję tylko portrety; interesuje mnie wyłącznie makro), to przy fotowyprawach najważniejszy jest zakres ogniskowych. Większy zakres ogniskowych – lepiej, bo mamy większe możliwości kreacyjne. Możemy zrobić szeroki pejzaż, możemy wyciąć detal. Pamiętajmy, że 10 mm zysku na krótkiej ogniskowej to zysk olbrzymi, a 50 mm więcej na długiej ogniskowej – umiarkowany.

Drugorzędnym parametrem jest jasność obiektywu. Jeśli fotografujemy przy przysłonie f/8 lub f/11, to nie ma znaczenia, czy maksymalna przysłona obiektywu wynosi f/2.8 czy f/5.6. Ma to znaczenie dopiero, gdy zechcemy fotografować przy przysłonie f/2.8.

Dublowanie ogniskowych (czyli zabieranie ogniskowych o pokrywającym się zakresie ogniskowych) ma sens wówczas, jeśli albo nie mamy innego wyjścia (bo mamy obiektyw 70-200, ale chcemy też zabrać 100-400, z założeniem, że do 200 mm zawsze będziemy fotografować poręczniejszym i lepszym 70-200, a dopiero w zakresie 200-400 przyda się 100-400) albo kiedy zabieramy jasną stałkę (np. 85/1.8) mieszczącą się w zakresie, który pokrywa nam ciemny zoom (np. 70-300/4.5-5.6), bo lubimy fotografować tą stałką lub mamy wobec niej konkretne plany (np. portrety uliczne chcemy robić wyłącznie tym 85/1.8).

3. Akumulatory i karty pamięci
Zapas kart pamięci powinien nam starczyć na całą fotowyprawę. Rozwiązania typu zabieranie ze sobą notebooka w celu zgrywania zdjęć na bieżąco są i bardziej uciążliwe (dodatkowa waga, zajętość miejsca w bagażu, potrzebny czas na archiwizację) i mniej bezpieczne (jak upadnie nam notebook to tracimy wszystko) niż odpowiedni zapas kart pamięci. Pamiętajmy też o zapasie baterii do aparatu, pozwalający na korzystanie z aparatu przez 2-3 dni (na wypadek problemów z dostępem do prądu oraz na czas spędzony w górach Semien, gdy nie będzie możliwości ładowania akumulatorów). Nie muszą być akumulatory oryginalne producenta. Ja mam bardzo dobre doświadczenia z akumulatorami firmy Haehnel i bardzo złe z produktami firmy Premium Gold.

I oczywiście nie zapominamy wszelkich potrzebnych ładowarek – do akumulatorów aparatu i do telefonów. Jeśli damy radę się tak spakować, to ładowarki lepiej wieźć w bagażu podręcznym.

 

4. Filtry
Polaryzacyjny zmienia najwięcej. I najczęściej znajduje zastosowanie. Można też zabrać mocny filtr szary, jeśli lubi się zdjęcia z długimi czasami ekspozycji.

W przypadku wysokokontrastowych scen ja preferuję wykonanie dwóch lub trzech zdjęć i łączenie ich w HDR, ale niektórzy w takich sytuacjach wolą stosowanie filtrów połówkowych szarych. Trzeba pamiętać, że przy fotografowaniu czegokolwiek innego niż morze, horyzont wcale nie jest równą linią, co powoduje, że przy użyciu filtra połówkowego przyciemniane są obszary „dołu” wychodzące powyżej krawędzi filtra, co tak czy tak wymaga później poprawek w obróbce komputerowej. W każdym razie – filtry połówkowe szare da się skutecznie zasymulować kilkoma ekspozycjami i późniejszą komputerową obróbką, natomiast filtry szare i polaryzacyjne są nie do zastąpienia metodami komputerowymi.

5. Inne akcesoria
Najważniejsze z „pozostałych” narzędzi to statyw. Koniecznie zabrać. I koniecznie wpakować do bagażu głównego (nie podręcznego!). Poza tym warto zabrać pilota lub wężyk spustowy, który przede wszystkim pozwoli w razie potrzeby przekroczyć barierę 30 sekund ekspozycji, a jest też przydatny przy fotografowaniu ze statywu.

Zdecydowanie zalecam, aby każdy zabierany obiektyw miał osłonę przeciwsłoneczną. Chroni ona nie tylko przed odblaskami, flarą i spadkiem kontrastu, ale też stanowi najlepszą ochronę przedniej soczewki obiektywu – znacznie lepiej zabezpiecza przed urazami mechanicznymi niż filtr UV. Jak już przy ochronie sprzętu jesteśmy – nie od rzeczy jest zabranie (i w ogóle zabieranie ze sobą wszędzie i zawsze) pokrowca przeciwdeszczowego na aparat – np. taniego (ok. 25 zł za dwie sztuki) firmy Op/Tech USA. Nie powinno padać, ale…

Ja zabieram GPS zapisujący pozycję, którego dane udostępnię po powrocie, żeby można otagować zdjęcia. Niemniej te dane będą precyzyjnie określały moją pozycję (a dokładnie – mojego plecaka). Jeśli ktoś chce zabrać własny GPS logger – to dobry pomysł. Jeśli tylko będzie się pamiętało, żeby go włączyć (z czym ja miewam problem).

6. Sposób noszenia
Sprawa indywidualna, ale ważna. Ja osobiście preferuję plecak fotograficzny, w którym noszę te akcesoria, po które sięgam rzadziej, a dodatkowo mam pas Lowepro serii S&F z sakwami i futerałami, w których mogę umieścić dwa obiektywy i różne dodatkowe akcesoria. Pozwala to na wygodne noszenie całego ekwipunku, a jednocześnie na wygodne i szybkie sięganie do elementów wyposażenia, które są najczęściej potrzebne.

Oczywiście każdy może sam sobie dobrać sposób noszenia, ważne, aby miał poczucie komfortu zarówno po całym dniu chodzenia ze sprzętem, jak i zmieniając obiektywy, filtry, baterie itp. itd. Czyli sposób noszenia powinien jednocześnie być ergonomiczny i dawać wygodny dostęp do sprzętu.

Nie zalecam zabierania notebooka (bo nie będzie czasu na edycję zdjęć, a przy dostępie do prądu ważniejsze będą baterie aparatu, a nie ładowanie notebooka), ale jeśli ktoś koniecznie chce… Niemniej bardzo polecam plecak fotograficzny z komorą na notebooka – bo do tej komory można schować sweter, zapasową bieliznę, ściereczki do przecierania sprzętu z kurzu itp. – czyli wszystkie te rzeczy, które albo kiepsko mieszczą się w komorach na sprzęt fotograficzny, albo których nie chcemy umieszczać blisko sprzętu.

Dobrze jest też przewidzieć sposób noszenia statywu. Może się zdarzyć, że statywy będziemy przez pewien czas nosić, fotografując głównie z ręki, by później robić zdjęcia ze statywów. Dobrze, aby w trakcie chodzenia statyw nie przeszkadzał – można go nosić na pasie na ramieniu albo przypięty do torby lub plecaka. W każdym razie warto wymyślić jakąś metodę wygodnego noszenia statywu i jednocześnie fotografowania.

Górne zdjęcie z pustyni w Maroku, gdzie piach pylił i brudził. W głowicy statywu coś zgrzyta do dzisiaj. Ale żaden aparat tam nie wyzionął ducha, a jeśli chodzi o obiektywy, to również im piach nie zaszkodził specjalnie. Za to pogrom nastąpił nad strumieniami, gdzie w wyniku błędu ludzkiego dwa obiektywy zaliczyły nurkowanie.

7. Aneks. Słowo o świetle. Światła oczywiście w Afryce jest mnóstwo (w dzień), ale tym bardziej warto zabrać własne. Przydać się może lampa błyskowa, zwłaszcza jeśli możemy ją zdjąć z aparatu i wyzwolić zdalnie (np. sterując nią za pomocą lampy wbudowanej, od biedy kabelkiem TTL).  Jeśli zabieramy lampę zewnętrzną, to może zmieszczą nam się w bagażu filtry na lampę? Niedrogie i zajmują niedużo miejsca, a z nimi użycie lampy błyskowej przenosi fotografię na zupełnie inny poziom.

Z pewnością i koniecznie trzeba zabrać latarkę. To jest wyposażenie turystyczne, ale może przydać się też fotograficznie, jakby się okazało, że w nocy zamiast spać chcemy sobie coś pomalować światłem 😉

  1. Przede wszystkim nie warto zabierać za dużo. Lepiej skupić się na zdjęciach niż zastanawianiu się, którym obiektywem będzie lepiej. A i chodzenie w upale, na dużej wysokości, z ciężarami może odebrać apetyt na fotografowanie w ogóle.

    1. Masz rację z tym, żeby nie zabierać za dużo, ale… to, że coś było za dużo, to się przekonuje po powrocie, jak się okazuje, że jakimś obiektywem nie zrobiło się ani jednego zdjęcia.
      Z drugiej strony, mało jest równie wkurzających momentów jak widok świetnego kadru, którego nie można zarejestrować, bo najlepszy i jedyny do tego obiektyw został w domu…

  2. Poradnik sensowny 🙂 Ale ja o zdjęciu. To Maroko? Wygląda jak śnieg, który co prawda tam jest, ale raczej śniegiem nie jest. Co zrobiliście temu zdjęciu, że piasek udaje śnieg? 😉

    1. Maroko, zachodnia Sahara, Erg Chebbi. Co mu zrobiliśmy… właściwie nic szczególnego. Konwersja czarno-biała przez mieszanie kanałów, trochę nietypowa, bo celowałam w kontrast cienie/światła, zamiast typowego kontrastu kolorów niebo/piasek. No i nie, TAM śniegu nie bywa 🙂 Ale na tym dolnym zdjęciu z Atlasu to faktycznie na szczytach jest śnieg.

    1. Fajny film, ale my na lwy i zebry raczej nie możemy liczyć. Gepardy są, ale szansa je zobaczyć to jak z rysiem w Polsce. Wydmy były rok temu w Maroku, teraz będą góry 🙂

  3. Skojarzenie pustyni Erg Chebbi ze śniegiem, nie bez przyczyny: da się na jej wydmach jeździć na nartach; sam mam zdjęcie z nartami tam zrobione, ale niestety nie szusuję 🙁
    Jeszcze jeden smuteczek: zbliża się wylot do Etiopii i coraz bardziej mnie skręca, że nie jadę! Może następnym razem: wiecie już gdzie czy za wcześnie?
    Ech, chociaż się spakuję fotograficznie dla pozoru 😉 po przeczytaniu poradnika Piotra… 😉

    1. Ja nie tylko jestem spakowany, ale na czas ICH wyprawy zamieszkam w namiocie rozbitym w pokoju dziennym, wokół rozstawiłem pluszakowe żyrafy i osiołki, które udają antylopy. Zastanawiam się nad ogniskiem. Zrobiłem zapasy butelkowanej wody.

  4. I jeszcze jedno: pewno będzie tam gdzieś dostęp do internetu, napiszcie coś albo fotkę prześlijcie, bo nas tu skręci. Taka fotowyprawa, a tu nawet nikt wątku na DFV nie założył, a na mniejsze wypady to zakładają…
    Kibicuję Wam i trzymam kciuki za udany wyjazd, a myślami będę te straszne komarzyska od Was odganiał 🙂
    Powodzenia i mega fotograficznych wrażeń!
    PS. Widzę, że w sondzie Islandia prowadzi! To może trzecia fotowyprawa z tego będzie!?

      1. No nareszcie! Ale ruszyło się dopiero wczoraj po moim wpisie… Twój wpis był pierwszy i długo jedyny… Krzyśku, niniejszym mianuję Cię ambasadorem DFV w Etiopii, a to przedstawicielstwo, jak sam napisałeś, to duży obowiązek. Powodzenia i czekamy! 🙂

      2. Liczę, że po powrocie inni uczestnicy założą konta (przynajmniej niektórzy) i też coś powrzucają. Takie będzie moje pierwsze zadanie jako tzw. ambasador forum DFV 😉
        P.S. Jestem świadomy obowiązku 🙂

    1. Widzę, że w sondzie Islandia prowadzi! To może trzecia fotowyprawa z tego będzie!?

      Sam głosowałem za Islandią. Ale po przeczytaniu opowieści Rednacza – odechciało mi się tam moknąć i marznąć!

      1. Ktoś w Sony nie odrobił lekcji. Sezon w Islandii to czerwiec-sierpień, już wrzesień jest ryzykowny, a październik to już nie ryzyko, ale gwarancja, że będzie mokro i zimno. Co oczywiście nie znaczy, nie zmoknie się w lipcu czy sierpniu.

  5. Jarku, ja mam nadzieję, że przynajmniej od czasu do czasu będziemy mieli zasięg w telefonach i dostęp do prądu. Dostęp do internetu jest poza moją bujną wyobraźnią 🙂
    To miło, że będziesz duchowo i bagażowo z nami przez cały czas 🙂
    Program warsztatów i fotowypraw na przyszły rok w trakcie opracowywania – myślę, że nie będziesz rozczarowany 🙂 Ogłosimy jak będziemy mieli wszystko dopięte, ale sugerowałbym, żeby zostawić sobie trochę urlopu w 2013 🙂

    1. No, część urlopu już zaplanowałem: Praga w marcu! 🙂 Byle nie kolidowało z targami w Łodzi. Co do internetu to się nie wymiguj, Piotrze 😉 Czytałem parę relacji z wypraw do Etiopii i jest bez problemu! Ech, jak pojedziecie to znowu zacznę czytać. „Etiopia. Ale czat!” Martyny Wojciechowskiej już leży u mnie na na podręcznej półce.
      Krzyśka, też powyżej zdopingowałem do relacji z wyprawy (nie wiem czy ktoś z forum DFV jeszcze jedzie), ale on przedstawiciel pokolenia internetowo-smsowego powinien dać radę… 😉 Kliknąłem subskrypcję jego wątku na forum!

      1. Z tego co wyczytałem w przewodniku Philipa Briggsa to ogólnie dostęp jest ale na Wi-fi nie wiem czy można liczyć. Kawiarenki ponoć istnieją i są tanie, problemem będzie raczej co innego. Ja przynajmniej fotografuję tylko w RAW-ach. Nawet jak zabiorę czytnik i odważę się wsadzić do obcego komputera (jeśli da się w ogóle) to raczej na rawera czytającego NEF-y zainstalowanego nie mam co liczyć 🙂
        Jeżeli będzie tam coś bezprzewodowego to ja będę miał tylko smartfona, ale to te same problemy plus niewygodna obsługa. Laptopa nie biorę bo nie mam gdzie go wsadzić, nie chciało by mi się go nosić, a w ogóle to nawet nie mam laptopa 🙂
        Jarku. Raczej nastaw się, że trudno będzie coś wysłać podczas wyprawy. Jako rekompensatę obiecuję szybką selekcję i wrzucenie czegoś zaraz po przyjeździe 🙂

  6. Witam Piotrze,zdecydowałem że będę jechał samochodem do Warszawy ,więc miejsc wolnych dostatek – zaproszenie jest .Poza tym zajżyj na stronę biura podruży esta.net.pl , oni byli dwa tyg. temu na takiej samej wyprawie tylko inaczej. Na stronie są zdjecia z całości,warto podpatrzeć co widzieli i uwietrznili na zdjeciach i jak byli zorganizowani. pozdrawiam

  7. Włodku, Jarku, jestem naprawdę wzruszony Waszą gotowością do wirtualnego uczestnictwa w fotowyprawie, włącznie z ofiarnym ponoszeniem wcale niewirtualnych niewygód! 🙂

    Saldgor słusznie stawia opór przed przesyłaniem na bieżąco fotek. To w końcu fotowyprawa, nie będziemy publikować byle czego. Przypominam, że proces tworzenia zdjęcia nie kończy się w momencie wciśnięcia spustu migawki. Czasem dopiero się zaczyna 🙂
    Nie jest jednak wykluczona relacja niemal na żywo – przed wysyłaniem SMS-ów (nie mylić z MMS-ami) nie mam oporów. Ewa może robić za centrum zbierania danych i publikować przesłane jej SMS-y z relacjami na bieżąco. Bądźcie więc czujni, bo nie wiadomo kiedy opublikujemy wywiad z hipopotamem! 🙂

    1. Po co ja tego Krzyśka ambasadorem mianowałem!? 😉 Nawet relacji napisać nie chce… A tu proszę: Piotr mimo, że jako instruktor foto będzie teraz musiał podwójnie pracować (za Ewę!) rozwiązanie znalazł!!! Piotrze jesteś więc nie tylko nadambasadorem DFV, ale takim… jakby polskim Haile Selassie I 😉 tzn. za te relacje z wyprawy też Cię będzie cały lud z forum DFV kochał jak cesarza 😉

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *