Godziny szczytu w Amsterdamie, Holandia

Czy od przybytku boli głowa

Ludowa mądrość na temat przybytków i bólów została ukuta w epoce przedcyfrowej. Od tej pory sporo się zmieniło i może się okazać, że co za dużo, to… trudno ogarnąć. A całe te rozważania z powodu tego, że od wczoraj ogarniam zastosowanie monitora 4k. I jest coraz lepiej, choć do ideału wygodnego użytkowania jeszcze chwila.

Godziny szczytu w Amsterdamie, Holandia

Ten monitor to Benq SW 320, przysłany nam do przetestowania. 32 cale, prawie pełne Adobe RGB, rozdzielczość 4k, jednym słowem – full wypas. To od czego tu miałaby boleć głowa? Są powody. Jeśli komuś się wydaje, że taki monitor po zakupie po prostu stawia się na biurku, używa i cieszy się wielkim ekranem, to jest w błędzie. Po pierwsze, zanim się go ustawi, trzeba wszystko pozdejmować z biurka, bo inaczej się nie zmieści. 32 cale to dużo, no chyba że trzymamy monitor komputerowy na szafce rtv, wtedy ze zmieszczeniem nie powinno być problemu. Jak już się go uda ustawić, podłączamy kabelki i włączamy. Po minucie rzucamy się szukać, gdzie tu się przyciemnia ekran (bo jeśli nie, to ból głowy murowany). Po następnych dwóch minutach przyciemniamy bardziej. Gdzieś tak po kwadransie przyciemniania ekran już ma dobrą jasność i można zacząć patrzeć na kolory. Adobe RGB, jak pamiętamy. To oznacza, że w celu niewypalenia oczu jaskrawymi kolorami można: a) przełączyć go w tryb sRGB (ale nie po to się kupuje wypasiony monitor z Adobe RGB, żeby go przełączać na sRGB, prawda?) lub b) wykonać kalibrację. Więc wykonujemy (tylko trzeba mieć czym). No i wreszcie przychodzi pora na przyjrzenie się słynnym 4k. To naprawdę dużo pikseli. Zdjęcia w całości wyświetla się na takim ekranie przy powiększeniu 50%. Fotografia rzucona na 32 cale robi większe wrażenie, niż ta sama fotografia na 24 calach. To już właściwie wielkość wystawowa. Tylko że ten ogrom ma pewien skutek uboczny: 4k, nawet na tak dużej powierzchni, oznacza bardzo małe piksele. Widzimy więc na stuprocentowym podglądzie połowę zdjęcia jednocześnie, ale żeby się dobrze przyjrzeć detalom, potrzebujemy… dobrego wzroku, po prostu. Bo te detale są wprawdzie ładnie, ostro zarysowane, ale małe. Drobne są też np. elementy interfejsu Photoshopa, więc z jednej strony – dobrze robi się retusz, gdy widać dużo zdjęcia naraz, ale z drugiej strony – trzeba się nieźle wślepiać, żeby kliknąć co trzeba. Im starszy system operacyjny i pozostałe oprogramowanie, tym gorzej przystosowane do wysokich rozdzielczości interfejsy. To oczywiście nie jest wina monitora, no ale na monitorze ten problem obserwujemy. Wynika on nie tyle z wysokiej rozdzielczości, co z małej plamki (rozmiaru pojedynczego piksela), więc im mniejszy ekran 4k, tym lepszych okularów wymaga. 32 cale to w tym kontekście już całkiem nieźle, istnieją monitory o znacznie gęściej upakowanych pikselach. Ale gdyby monitor 4k miał mieć taką plamkę co monitory 24-calowe full hd, to musiałby mierzyć… 36 cali. Co w sumie wydaje mi się całkiem dobrym pomysłem. Tylko skąd wziąć tyle miejsca na biurku?

P.S. O monitorze jeszcze będzie, bo na razie mam tylko dużo pierwszych wrażeń. Oba zdjęcia w tym wpisie pochodzą z Holandii, gdzie wybierzemy się znowu z Horyzontami w kwietniu przyszłego roku. Jeśli ktoś chciałby się tam wybrać z nami, zapraszamy serdecznie.

Zakręcona Holandia

  1. „Zdjęcia w całości wyświetla się na takim ekranie przy powiększeniu 50%”

    Oj, to przecież zależy od aparatu. Zdjęcia z Nikona D500 przeskalowane do wysokości 4K zaprezentują 58% całości, ale w przypadku zdjęć z Nikona D300 to już będzie 76%. Natomiast dla Panasonika LX5 ustawionego na format 16:9 ta wartość wyniesie aż 97%.

    1. No oczywiście, że zależy od aparatu. Jak wezmę jakieś naprawdę stare zdjęcia, to zmieszczą się na 100% dwa obok siebie 🙂 To był tylko taki przykład pod domyślnym hasłem „przeciętny używany obecnie aparat, w zgrubnym przybliżeniu”.

  2. Do Photoshopa 4K lepsze od Full HD, tylko że nie na powierzchni 32″ a 24″. Jedyne co, to trzeba mieć do tego system, który dobrze obsługuje ekrany o dużej gęstości pikseli.

    1. Przyznam, że mnie ta wypowiedź zaskoczyła. O ile jestem w stanie zrozumieć, że ktoś o doskonałym wzroku może woleć 4K do Photoshopa (przy spełnieniu pewnych dodatkowych, raczej hipotetycznych założeń), o tyle zupełnie nie rozumiem, dlaczego mniejszy monitor, z zupełnie mikroskopijną plamką, ma być lepszy niż większy?

      1. Może jesteś Ewo nazbyt przywiązana do windowsowych interfejsów, które nie są skalowalne, tylko budowane „pikselowo” i na ekranach o wysokiej gęstości robią się mniejsze i przez to nieczytelne. Niewidoczne piksele powodują, że wzrok męczy się mniej bo oko (przynajmniej moje, już trochę zużyte) widzi wyłącznie „treść” a nie również „strukturę” panelu LCD i nie występuje niepotrzebna, irytująca akomodacja w czasie pracy. Rozmiar ekranu to kwestia oczywiście indywidualna: dla mnie mniejszy jest wygodniejszy przy odległości w jakiej przed nim siedzę, ponieważ ogarniam wzrokiem całą powierzchnię panelu i nie muszę pracować szyją przy otwartym Photoshopie.

        1. A mogę spytać, w jakiej odległości od ekranu masz oczy? Bo ja, okularnica, jak się mocno przybliżę i dobrze wślepię, to jestem w stanie zobaczyć piksele. Ale przy normalnej pracy – absolutnie ich nie widzę (mówię o tradycyjnej rozdzielczości ekranów).
          Nawet przy założeniu dobrego skalowania interfejsu, dla mnie problemem w PS przy zbyt małej plamce jest to samo, co jest jednocześnie główną zaletą 4k: widać więcej pikseli na raz. Co za tym idzie, zdjęcie jest _mniejsze_ niż na innych ekranach (albo w innych programach, bo na przykład w Firefoksie strony wyglądają dokładnie tak samo jak wyglądały na monitorze full HD). Więc np. wyostrzając zdjęcie w PS, muszę zgadnąć, jak to wyostrzenie będzie wyglądało gdzie indziej. I w rezultacie coraz bardziej dochodzę do wniosku, że 32 cale są fajne, ale 36 byłoby jeszcze fajniejsze 😀

          1. Odległość od ekranu to 40-50 cm. To o czym piszesz to jest właśnie nawyk po anachronizmie Windows polegającym na tym, że interfejs systemu nie był skalowalny (w takim sensie jak macOS) i z tego powodu po pojawieniu się monitorów o większej gęstości (nie mówię wyłącznie o UHD/4K/5K, ale także 1440p na 27″ czy Full HD w laptopach) wszystko wydawało się małe. Obecnie pracuję na macOS z Retiną 15″ lub Eizo CG248 i jest bez znaczenia dla mnie ile pikseli ma zdjęcie, bo za dostosowanie wielkości obrazu do pikseli ekranu odpowiada system operacyjny. Dodam, że pracuję na różnych materiałach, od 16, przez 24, 36, 50 po 100 megapikseli. W porównaniu do wcześniejszych komputerów z Windows, ekranów Full HD etc, etc wiem na pewno jedno – ekrany o dużej gęstości są zdecydowanie przyjaźniejsze dla oczu, przynajmniej moich.

            1. A, no to już rozumiem. Ja przy takiej odległości dostaję klaustrofobii 🙂 Faktycznie gdy się patrzy z 50 cm na 32 cale, to szyja boli od patrzenia 😉 Czyli na monitorze 4K, korzystając z MacOS, nie masz zysku widocznej powierzchni zdjęcia, tylko zysk wyrazistości, tak?

            2. Wszystko zależy jak sobie ustawisz opcje skalowania interfejsu w systemie. CG248, który ma rozdzielczość UHD czyli 3840×2160, domyślnie ustawiany jest w taki sposób, że interfejs ma wielkość jak dla rozdzielczości HD czyli 1920×1080 pikseli, co odpowiada generalnie wielkością typowych graficznych ekranów w rozmiarze 24″. W takiej sytuacji zysk faktycznie polega na lepszej, jak to określiłaś, „wyrazistości” obrazu. Ale tutaj zabawa się nie kończy. Można w macOS ustawić interfejs mniejszy lub większy, co przekłada się na większy lub mniejszy obszar roboczy – przy zachowaniu tej samej „wyrazistości” wyświetlanych fotografii masz najprościej mówiąc większy lub mniejszy tekst i ikonki w okienkach. Niestety Windows przynajmniej do wersji 8 nie był tak sprytny, nie wiem jak jest w wersji 10. Dla jasności dodam, że to skalowanie interfejsu w macOS nie działa w taki sposób, jak zmiana ustawienia dpi z 72 na 96 czy na wyższą wartość w Windows, a znacznie mądrzej.

  3. Wszystko się zgadza, czcionka Photoshopa 5 stała się tak mała, że prawie jej nie widac i praca wymaga wysilania wzroku, a że monitor Eizo 4k służy mi do muzyki i jest oddalony od synezatorow to literek Photoshopa i kursora prawie z takiej odleglosci nie widać.

    1. No nie do końca się zgadza, Windows 10 pozwala skalować wielkość czcionek, ikonek i całego interfejsu w zakresie 100-175%. Mam dość leciwego PS i działa bezproblemowo. Często podpinam 13” laptopa pod 24” monitor i działa to automatycznie mimo różnych rozdzielczości i stosunku boków, komfort pracy jest podobny pomijając wielkość ekranu.

    1. sRGB, ale to ma znaczenie tylko dla jpeg-a. RAW-y nie mają przestrzeni barwnej, decyduje się o niej dopiero przy wywołaniu.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *