Kościół Franciszkanów w Salzburgu, Austria

A jednak się kręci

Że filtr polaryzacyjny pomaga w fotografii krajobrazowej, to wiadomo. Doniebieszczy niebo, dozieleni roślinki, a i wodę uładni. Wszystko jasne. Ale czy przyda się w kościele?

Odpowiedź jest już pewnie oczywista: gdyby się nie przydawał, to nie byłoby ani tego wpisu, ani widocznego powyżej zdjęcia salzburskiego kościoła. No więc: owszem, przydaje się, a nawet warto nim pokręcić dwa razy bardziej niż zwykle. Dlaczego dwa razy bardziej? Filtr polaryzacyjny może odcinać światło odbite od powierzchni ustawionej pod określonym kątem. Można nim więc zgasić odblaski na błyszczących powierzchniach – jeśli się go tylko odpowiednio przekręci. A w kościołach jest mnóstwo połyskliwych powierzchni: obrazy, ławki, a czasem też podłogi czy zdobione ściany. Dość oczywiste jest, że obraz leży na innej powierzchni niż dajmy na to podłoga. W zależności od położenia „polara”, da się więc zgasić odblaski na jednym albo drugim, ale nie na obu naraz.

Salzburg

Powyższe zdjęcie zostało złożone z czterech ujęć składowych. Dwa z nich miały polaryzację ustawioną „na obrazy”, a pozostałe dwa – na gładką, kamienną podłogę. Z każdej takiej pary jedno było jaśniejsze a drugie ciemniejsze, bo kontrast sceny był zbyt duży by go zmieścić w jednym naświetleniu. Później powstały z tego materiału dwa jednakowo złożone HDR-y. Z jednego wzięłam podłogę i boczne kolumny, z drugiego resztę. No i jeszcze trzeba było na gotowej składance wyklonować takiego jednego gościa ze statywem, ale to już zupełnie niezależnie od położenia filtra polaryzacyjnego.

Jak widać, warto kręcić szybką nie tylko w plenerze.

    1. Straszny Bulb, ale on nie trawi Poznaniaków. 😉
      Przy okazji – po czym poznałeś, że to właśnie Ciebie brakuje na tym zdjęciu? Poza względami czysto estetycznymi, oczywiście, czyli bez założenia, że Ciebie brakuje na każdym zdjęciu. 🙂

  1. No właśnie, filtr polaryzacyjny stał się (wprawdzie nie dla wszystkich) filtrem podstawowym, niemal uniwersalnym, dla mnie jedynym w użyciu (przyznaję się, że szarych nie używam) Kiedyś takim uniwersalnym był filtr UV, teraz chyba tylko jako ochrona przedniej soczewki obiektywu. Używam polara obowiązkowo w krajobrazach, portretowaniu drzew, drobnych roslin i grzybów (dużo różnych płaszczyzn odbicia światła) i w makrofotografii, szczególnie przy połyskujących pancerzykach owadów, ale nie tylko.
    Kiedyś polara używałem tylko przy słonecznej pogodzie; teraz, dzięki zadaniom stawianym przez Piotra, także przy zachmurzonym niebie czy w głębokim lesie. Po dobraniu wszystkiego co trzeba przed naciśnięciem spustu migawki, robię zdjęcie bez polara, a następnie 2-3 z polarem przy różnych ustawieniach. Dopiero w domu, na dużym monitorze wybieram, to które jest najlepsze, a różnice w świtłocieniach bywają duże. Nie zawsze wygrywa to zdjęcie, które teoretycznie powinno wygrać. Komfort polega na tym, że jest z czego wybierać. Dla mnie filtr polaryzacyjny jest królem filtrów w fotografii cyfrowej.

    1. Wydaje Ci się. Już na normalnym szerokim kącie trzeba bardzo uważać z polarem i przy pejzażach stosować go zupełnie inaczej niż normalnie. Przy rybim oku polaryzacja byłaby zupełnie poza kontrolą.

  2. Jest chałupnicza metoda. Do obiektywu trzeba dopasować bardzo krótką czarną rurę, a właściwie pierścień z gumy lub jakiegoś niezbyt twardego tworzywa, nasadzić ją na obiektyw. W pierścieniu zamocować dobraną redukcję filtrową i wkręcić filtr o odpowiednim gwincie. Gotowe. Ograniczeniem jest możliwość winietowania, ale może to dodać urody zdjęciu. Można ewentualnie wykadrować.

    1. Możesz zapakować aparat na statyw, ale polaryzacji dzięki temu i tak nie upilnujesz – jest zawsze najsilniejsza pod kątem 90 stopni względem źródła światła, a znikoma w osi światła, więc przy tak szerokim polu widzenia będziesz miała mało naturalne efekty i więcej z tego problemów niż pożytku.

  3. Szkoda że na to nie wpadłem gdy robiłem zdjęcie ołtarza w Katedrze św. Jakuba w Insbrucku. Nie mniej musiałem obywać się bez statywu, robić zdjęcia dyskretnie i krótki czas naświetlania był istotny. Jednak parę zdjęć zaryzykowałbym z filtrem.

  4. Przy słonecznej pogodzie jest to oczywiste, ale z moich ostatnich ćwiczeń z polarem, zainspirowanych przez Ciebie Piotrze, na szerokim kącie, ale nie na rybim oku (portrety drzew), i na krótkim tele (grzyby) wynika, że przy świetle rozproszonym zmiany mniejsze lub większe są widoczne na wyświetlaczu i rejestrowane przez matrycę przy dowolnym ustawieniu aparatu.

    1. Kasia to rybie oko używa do fotografowania architektury, a tam na zewnątrz polaryzacja nie będzie wyglądała dobrze, a we wnętrzach ze względu na bardzo duży kąt widzenia nigdy nie da się ustawić jej tak, aby w całym kadrze dawała ten sam efekt. Można, tak jak wyżej zrobiła Ewa, łączyć kilka ujęć różnie spolaryzowanych, ale przy rybie nie będzie to warte kombinacji, wymaganych do użycia polara na tym obiektywie.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *