Śmierć fotoreportażu

Fotoreportaż umarł, tylko jeszcze o tym nie wie. Tak przynajmniej twierdzi weteran branży i były szef kilku agencji fotograficznych, ze słynną Magnum na czele, Neil Burgess. Takich głosów jest zresztą więcej – były i wcześniej, i pewnie napisze to niedługo ktoś inny. Powód? Pieniądze oczywiście. Czasopisma nie chcą płacić. Fotoreportaż (i reportaż także) to gatunek drogi, jego dobre przygotowanie wymaga czasu, a to wszystko kosztuje.

Co zamiast? Historie lepione ze zdjęć wykonanych przez różne osoby, w różnych miejscach, sztukowane fotkami z banków zdjęć, całość składana przez fotoedytora, który bohaterów opisywanych historii nie widział na oczy. Ciekawe? Nie, ale tanie.

Zresztą, dotyczy to nie tylko reportażu. Relacje z podróży nawet w czasopismach podróżniczych są ilustrowane ze sztokowych składanek, dając w efekcie cliche – fotoedytor wybiera obrazki, które pokazują to, co wszyscy wiedzą, że powinny pokazywać. Ciekawe? Tanie.

Pamiętam, jakie wrażenie zrobiła na mnie w jednym z pierwszych wydań polskiej edycji „National Geographic” relacja Michaela Yamashity, który opowiadał, jak przez pół roku siedział w Kioto i fotografował ogrody cesarskie. Pół roku! Ach, gdzież są niegdysiejsze śniegi?

A z drugiej strony mamy warsztaty i szkolenia z fotoreportażu, zajęcia i specjalizację z fotoreportażu na wydziałach dziennikarstwa i widoczne zainteresowanie tym gatunkiem także wśród fotoamatorów. Kształcenie przyszłych bezrobotnych?

Niektórzy twierdzą, że skoro duże wydawnictwa nie chcą płacić, to fotoreportaż przeniesie się po prostu do internetu. Jest z tym jednak pewien problem – w internecie nie ma pieniędzy, pozwalających płacić najlepszym i finansować ten – przypominam: drogi! – gatunek.

A może wydawnictwa się opamiętają i postawią na jakość, a nie na „jakoś”? Czy pogorszenie jakości to skutek czy przyczyna spadających nakładów prasy?

A może jednak nic z tego i fotoreportaż za parę lat będzie równie popularnym gatunkiem jak fraszka czy poemat?

No to jak? Urządzamy stypę po fotoreportażu?

  1. Pozostaną jeszcze książki. Ktoś robi fotoreportaż przez rok, robi z tego bogato ilustrowaną książkę i sprzedaje. Tak to widzę.
    W grę wchodzi również wersja internetowa. I wcale nie musi być to darmowy blog utrzymujący się z reklam. Może być realizowana na nasadzie płącę przelewem/sms-em i czytam.

    1. Coś nie bardzo widzę dochody z książki, które starczą na rok pracy, chyba że ktoś jest Gandhim i potrafi tydzień przeżyć na jednej bułce. Książka, podobnie jak płatny serwis, mogą być uzupełnieniem dochodów, ale finansowanie w ten sposób regularnie reportaży to bardzo optymistyczny model.

  2. Dyskutowaliśmy o pewnych tendencjach „do taniości” na łamach DFV. Borges, duże koncerny i takie tam. Teraz przeżywasz śmierć fotoreportażu, a tam śmiałeś się z mojej niechęci do Empików 🙂

    1. Analogia jest na wyrost, bo jednak Empik sprzedaje książki, a chętnych do finansowania reportaży jakoś nie przybywa. Owszem, Burgess wskazuje, że obecnie reportaże powstają na zamówienie organizacji pozarządowych i agend rządowych dokumentujących raporty społeczne. I owszem, ma to tradycję sięgającą Diane Arbus i innych fotografów Wielkiego Kryzysu na zlecenie bodaj amerykańskiego ministerstwa rolnictwa, jednak wydaje mi się to pewnym wypaczeniem.

      1. A i owszem, jeśli chodzi o Empiki. Ale jeśli chodzi o wytwórnie płytowe, które 30 lat temu usiłowały promować coś ambitniejszego, a w tej chwili są zainteresowane produkcją sieczki i innej gumy do żucia dla uszu – to już analogia nie jest na wyrost. To ta sama tendencja. Oszczędzać na wszystkim na czym się da. Nie ryzykować, nie inwestować w talenty, zbierać pewne pieniądze z rynku i uciekać.

        1. Ale te wytwórnie to dinozaury, którym tylko meteorytu trzeba, bo umiejętnością dostosowania się do rzeczywistości i elegancją wpasowania w ekosystem dogoniły już gady kopalne.
          Za to internet i mechanizm „długiego ogona” (znasz?) pozwolił na powstanie mnóstwa małych wytwórni niszowych, których dzięki globalizacji stać na utrzymywanie niszowych artystów. Niczego takiego w odniesieniu do reportażu nie znam.

  3. No niestety na „prawdziwe” fotoreportaże już brakuje pieniędzy. Klient chce dużo i tanio, co wymusza pewną politykę wydawców.
    Po drugie amatorzy i taniość lustrzanek też swoje zrobiła. Zobaczcie jak są obecnie popularne wśród wydawców „Kontakt24” itp. Po co utrzymywać fotoreportera (nie mówię już o takim od prawdziwych reportaży) skoro amator przyśle za darmo i w zasadzie 5 sekund po wybuchu, wypadku itp. A że większość newsów publikowana jest w internecie, to jakość schodzi na dalszy, ……….. bardzo dalszy plan.

    Przy okazji przywitam się, bo ja tu nowy jestem 😀 Dzień dobry

    „Tutta la verita, ventiquattro ore”

    1. Nie wiem, czy klient chce dużo i tanio. Raczej wygląda na to, że nawet jak jest tanio, to i tak klient przestaje płacić.
      Ano, to jest pokłosie idei „Web 2.0” – zróbmy mechanizm, a userzy sami zapełnią go contentem. Co jeszcze jakoś działa. Tylko oczekiwanie, że owi userzy będą płacić za oglądanie tego, co sami wrzucili, działa już mniej.
      Kit z jakością techniczną, w internecie to rzeczywiście schodzi na drugi plan. Problem z tym, że pstrykacz może zrobić pstryk i go gdzieś wrzucić, ale rzadko kiedy ma coś do powiedzenia. Newsy można jeszcze tak opędzić, ale gatunki, gdzie trzeba mieć historię do opowiedzenia – jak reportaż właśnie – to już trudniej uzyskać od pstrykacza.
      Choć może mi się tylko wydaje, bo felieton to też gatunek, który opiera się na tym, że ktoś ma coś do powiedzenia i potrafi to ciekawie opowiedzieć. Tymczasem u nas od lat felieton to gatunek dla ludzi z nazwiskiem.

  4. Ogolnie z fotografowania coraz trudniej się utrzymać,zawodowcy zaczynaja zarabiać na amatorach,organizując kursy foto,wydają poradniki.Banki zdjęc też zrobiły swoje…..ceny spadają.Nawet gardzący slubami zaczeli działac w tej branży a i tam coraz gorzej.Chyba czas szukać jakiejś niszy,moze powrót do wielkiego formatu ?
    Ciekawy jestem jak wygląda rynek foto,jakie są trendy ,perspektywy dla zawodowców

        1. „Poświęć swoje życie, ale uratuj gatunek (reportażowy)”? Hm, jakoś nie mam przekonania, że moje zdjęcia zostałyby uznane za aż tak dziejowe. Nawet pośmiertnie.

          1. Brak wiary.. ech.
            Reportaż umiera bo za trudny, za drogi.. za to „street” rządzi. Cieszmy się tedy zdjęciami nurków przyłapanymi bez gaci.. ostatnio coraz częściej w wersjach egzotycznych..
            ..ten tego. pstrykanymi w południe i bez zadków choć tu akurat nie nurek, uczciwie facet zasuwa..(Bez urazy Piotrze ale sam się wystawiłeś na odstrzał:)
            Poważniejąc zaś to widzicie zapotrzebowanie na poważny reportaż? W tv nawet NG i Discovery (moje ulubione do niedawna stacje) zeszły na psy. Mało treści przyrodniczej, dużo o bohaterskim autorze „reportażu” przyrodniczego który mimo ze starał sie ze wszelkich sił to jednak nie zginął od ukąszeń węży.. Samego zaś gada i o tym jak żyje ni słowa….szlag trafia.

            1. widzicie zapotrzebowanie na poważny reportaż? W tv nawet NG i Discovery (moje ulubione do niedawna stacje) zeszły na psy.
              Podaż to miernik popytu? Nawet nie wiadomo, w jakim stopniu ta podaż płytkiego emo-reportażu a la Martyna trafia w jakiś popyt.
              Nie spodziewam się, żeby jakikolwiek pogłębiony materiał autorski miał liczbę fanów porównywalną do różnych tańców z gwiazdami. Natomiast jestem przekonany, że grupa takich fanów istnieje i jest całkiem spora patrząc na liczby bezwzględne (bo w procencie populacji oczywiście duża nie będzie). Tylko komuś musi się chcieć. Także działać inaczej niż zgodnie z zasadą, że „niżej mercedesa nie ma interesa”.

            2. jak sami juz nieraz na „łamach” wspominaliscie przy różnych okazjach. Księgowi są królami tego świata.. i jeśli taka stacja (czy wydawca) może osiągnąć taki sam zysk małymi kosztami i w krótszym czasie to nie ma siły by podjął się ambitniejszego projektu. Choćby nawet zyskownego.. nikomu się nie chce ryzykować. Szansą „wariaci” różnej proweniencji, który cus takiego zrobią za własną lub wysępioną cudzą kasę czyli mecenat:P

            3. a że „głód” istnieje i zapotzrebowanie to pewne. Toć z braku laku nawet Martynę ogladam;/

  5. jeśli taka stacja (czy wydawca) może osiągnąć taki sam zysk małymi kosztami i w krótszym czasie to nie ma siły by podjął się ambitniejszego projektu.
    A może? 🙂 Celowanie w najbardziej masowy rynek jest oczywiście potencjalnie najbardziej dochodowe, ale tam też największa konkurencja. Za to różne nisze są mniej atrakcyjne dla gigantów, a mniejszy producent tam się może wyżywić. Nie chodzi o robienie czegoś pro publico bono czy za pomocą mecenasa, ale zrobienie produktu dla niemasowego klienta.
    Z jednej strony mamy jojczenie, że nakład prasy spada, a z drugiej – robienie tejże prasy coraz oszczędniej i coraz bardziej „web 2.0”. Nic dziwnego, że ludzie nie chcą za to płacić.

    z braku laku nawet Martynę ogladam
    No, trudno nie oglądać, skoro nawet do lodówki trzeba zaglądać ostrożnie.

  6. hm. zdaje się powstało niedawno nowe wydawnictwo z zacięciem i pasją.. a przy okazji ze sporą wiedzą. Kwartalnik poświęcony li tylko reportażom, na początek tylko amotorskim, kto wie, może z czasem zawodowcy dołączą?

    1. Trzymam kciuki, ale to chyba nie do końca ten kierunek. Reportaż to jednak gatunek dziennikarski, oderwanie go funkcji społecznej i sprowadzenie tylko do estetycznej to jednak lobotomia. W postaci zeszytów albumowych to można wydawać jakieś pokłosia wystaw, a nie traktować jako podstawowy sposób prezentacji.

  7. Na początek dodatek do DFV. Pierwszy ( i kilka kolejnych) nr masz właściwie gotowy: sport => Printer. Drugi: katula z jej odlewniami. Szykuje się o OSP.
    Podróże..hm. NG na swoich łamach temat molestuje. Zostaje przyroda ale patrz niżej:P
    Załozenia: społeczników, naprawiaczy świata odsyłamy do komercyjnych stacji TV. Ekologów wstępnie poddajemy egzaminowi. Egzamin z jednego pytania by się składał a mianowicie. Czy żuczek nazwijmy go „gnojnik” jest powodem do zaprzestania budowy drogi gminnej? Po usłyszeniu odpowiedzi twierdzącej wywalamy gościa za drzwi. Ludzi określających się mianem artystuff i stfurców nawet nie egzaminujemy. Zostają sami rzemieślnicy. No to statut macie gotowy. Bierta się do roboty:P

    1. yehoodzie, też tak myślę 🙂 Widzieliście może kwartalnik FOTOGRAIA za 25 zeta, kupiłem numer, na czas podróży nie miałem co czytać, mz ambitne foto choć nie wszystkie rozumiem. jakie wasze zdanie?

      1. Na temat najnowszego numeru to wypowiem się po najbliższej wizycie w Empiku, natomiast co aktualnej reinkarnacji kwartalnika Fotografia, to ona tak ma. Pismo pamiętam chyba jeszcze z lat 80. zeszłego wieku, charakter się niezbyt zmienił, przetrwać trudno. Nie chcę dyskutować, czy to kwestia doboru zawartości, czy po prostu pisma z artystyczną (jakkolwiek rozumiemy to słowo) fotografią są skazane egzystencję na granicy śmierci głodowej, ale jakoś oryginalne francuskie „Photo” przegląda mi się fajniej, amerykańską wersję („American Photo”) też.

    1. Kupowałem na szybko na dworcu, jedenaście godzin podróży było przede mną. Trudno zdefiniować „ambitne”. Są tam zawarte zbiory fotografii różnych autorów, przy każdym zbiorze artykuł dotyczący autora i jego twórczości. Może dla tego ambitne mi się wydały, ponieważ widać było, że autorzy posiadają własny styl, nie były to efekciarskie przypadkowo zebrane fotografie. Nie mam artystycznego wykształcenia więc nie odpowiem Ci fachowo na to pytanie. Może Piotr pomoże 😉

          1. Miałem w końcu czas.. przejrzałem.. nie kupiłem.. najbardziej, rzecz jasna, zainteresowały mnie fotki dziecięce. Nie upadłem zachwycony na ziemię. Widziałem lepsze u „nasz” w DFV. Ale kim ja jestem by się o sztuce wypowiadać? A tym tzw. „streecie” czyli pstryku ulicznym co to ni na ścianę, ni do albumu, ni do gazety .. Dość że nie kupiłem, gustu nie mam widać wyrobionego, trudno:P

    1. chciałbyś! u nas „giganci” nie dość że nie wspierają to jak tylko mogą oszczędzają, vide „zdjęcie z lampą” że już o zwykłych kradzieżach nie wspomnę..

    1. no i? bojkot bo ten „amatorski” (nie dziwota skoro zawodowcy się obrażą) nie będzie o „trudnym” dzieciństwie pańszczyźnianego chłopa? Nie będzie dotykał spraw trudnych, bolesnych itd. tu się różnimy zdaje się w pojmowaniu reportażu. Ja wolę fotki o skatach i hiphopowcach obejrzeć. Bez obowiązkowego BW i moralizatorskiego zadęcia, które nie wiedzieć czemu zawsze mi się z polskim reportażem kojarzy. Moralny niepokój mnie nie dręczy zaś przekonanie o „roli” reportażu czy uogólniajac całego dziennikarstwa w społeczeńśtwie jest cokolwiek przesadzone. a imie jego 40 i 4 .. bla, bla, bla .. Wietnamu czasy dawno minęły. Przejął te funkcje NET czy się to nam podoba czy nie.
      Choć braku zawodowego jury które weryfikowałoby autentyczność fot nieco mnie dziwi (o ile faktycznie go nie będzie)

      1. a to z dzisiaj z DFV
        cudnej mz urody foty. Nie znam się, pretensji takowych ni mam (choć mądrzyć sie nie przestanę:) ale jeśli to nie jest prawdziwy reportaż to nie wiem co nim jest.

        1. To jest fajna ustawka. Choć to akurat niekoniecznie trafiony zarzut, bo teraz ustawki uchodzą za reportaż.
          Spróbujmy innego zarzutu. To jest dokumentacja z zabawy, która niczym więcej niż zabawą. Hm, też kiepsko – Gudzowaty za ustawkę bawiących się mnichów z Shaolin został reportażystą roku.
          Dobra, wygrałeś.

            1. Co mam walczyć? Gudzowaty dostał nagrodę za ustawkę z mnichami, gdzie raczej żadnej pasji nie było. Przyjechał pan fotograf, zasponsorował klasztor, to można się trochę pogimnastykować gdzie sobie pan fotograf życzy.
              Nie to, żeby mi się te zdjęcia nie podobały. Wizualnie są fajne. Ale reportaż z tego jak z tych słitaśnych piesków w Newsweeku.

            2. Nie. Słitaśne pieski są prawdziwe.. zaangażowanie chłopaków z grup rekonstrukcyjnych i pasją z jaka się swojemu „świrowi” poświęcają również. zaś ustawka typu G. to zwykły naciąganie widza.

            3. Jasne, pieski są prawdziwe. Tylko co to ma wspólnego z fotoreportażem?
              Zresztą – mnisi raczej też prawdziwi.

      2. Ja wolę fotki o skatach i hiphopowcach obejrzeć.
        A są takie zgłoszone w tym nowym konkursie Newsweeka? Bo pojedyncze zdjęcia słodkich piesków i milusich bobasków widziałem. Arthystyczne fotki kropel wody rozbijających się w zlewie też.
        W tej sytuacji kwestia autentyczności jest naprawdę dalekoplanowa.

        1. Nie zaglądałem jeszcze:) z przyczyn oczywistych.. nie sądzę by z plebiscytu typu NK mogło coś dobrego wyjść. Zwłąszcza bez udziału PRO. Zajrzę niemniej dzis nad ranem lub jutro w nocy, na spokojnie przejrzę.

          1. Marcel rządzi :)) choc żałobnikom też niewiele brakuje, nic dziwnego że zawodowcy się załamują.. choc z drugiej strony przefie od razu widac ze na amatorów konkurs nastawiony, nagrody rzeczowe nie zaś finansowe czyli: niewielkim stosunkowo kosztem materiały sobie zbieramy. Tyle ze to miecz obosieczny. Skaleczył się Samsung robiąc konkurs na FB (w ostatniej chwili zmienili zasady i połowę zwycięzców jury wybrało:P) Mazda na NK to i Nesweek się skaleczy. G.. warte „reportaże” wygrają. Słitaśnego będę dopingował:P

  8. Wiadomość z frontu. Dzieje się źle. „Słitaśny Marcel” mimo dopingu spada z pierwszej piątki..bojkot trwa. wydawcy „N” okazują pewne zaniepokojenie (zdradza ich nerwowy chichot) faktem że na prowadzenie wysuwa się „Gulgot młodych”..
    Innym słowy zaparłem się i obejrzałem pierwsze 20 sztuk..ee.. report..aa.. no nie da się tego tak nazwać. Ale bojkotu nadal nie rozumiem. Dlaczego? Tylko krótko i bez metafor bo się gubię w mętnej wodzie. Boją się przegrać z Marcelem? poniżej godności jest walczyć z takim przeciwnikiem? Czy po prostu nagrody kiepskawe?

    1. Pewnie wszystko po trochu. I jeszcze to, że przegrana z Marcelem to tragedia, a wygrana – żadna chwała. Właściwie o co mają się bić? Kasa żadna, gadżety – sprzedać to mają na Allegro? Chwała? W obecnej formule…? I jeszcze to, że o ile Newsweek postawił znak równości między zawodowcem a pstrykaczem, to oni biorąc udział zgadzaliby się na taki znak równości – ze wszystkimi konsekwencjami: nie tylko dotyczącymi konkursu na liczbę znajomych, którzy klikną, ale też na wycenę pracy na poziomie gadżetów.
      Co gorsza, z ich punktu widzenia nawet zwycięstwo to porażka – bo uprawomocnia taką formułę. I potwierdza, że zawodowców można nagradzać gadżetami.

    2. „Gulgot…” nie jest najgorszy. Wygra w końcu ta upiorna (z powodu nieudolności, nie tematu) ustawka „Żywot zbójcy”. „Poznańska starówka” to nowatorska formuła reportażu, w którym nic się nie dzieje. A wygrać powinien „Marcel” za ten dramatyzm, jak najpierw był przez większość życia jakiś taki niewyraźny (jaki to był film Allena?), a na końcu mu wyrosła trzecia łapa. Wielka i włochata.

  9. takich , w których „nie dzieje się nic” tematem głównym więcej jest. Szczerze mówiąc liczyłem że tzw. młode wilki się pokażą.. starym a głupim.. pokazali się stfurcy i arthyści.. i w sumie przestałem się dziwić wściekłości PRO. Jakaś moda zapanowała na „dobrą bo za darmo” amatorszczyznę w tej branży. Tylko w Polsce? Ciekawe czy w ramach oszczędności zaczną do Iraku wysyłać porwanego z ulicy dzieciaka z lustrzanką czy też idąc na łatwiznę polskie koncerny prasowe (są jeszcze takowe??) kupią gotowce od Reutersa (co z tego że stare i nieaktualne, przecie Polak durny i tak się nie pozna)..

    1. Z pewnością nie tylko w Polsce, choć u nas jakoś bardziej kwitnie cwaniactwo i przekonanie, że jak jest w internecie, to za darmo, a zamiast komuś płacić, to można wziąć praktykanta, który odwali robotę za darmo i jeszcze będzie szczęśliwy, że ktoś mu pozwolił popracować.
      Przyczyna jest jednak głębsza niż w „w internecie jest za darmo”. To przede wszystkim depersonalizacja mediów. Skoro od lat odchodzi się od dziennikarstwa autorskiego na rzecz „obiektywności” suchej notki czy dokumentacyjnego pstryka, to w sumie – dlaczego takiej nijakiej informacji nie załatwić za pomocą amatora? Co ciekawe, największą swobodę wypowiedzi pozostawiono celebrytom, którzy wprawdzie nie mają nic ciekawego do powiedzenia, ale za to mogą to zrobić w formule felietonu. Bo przecież felietony powinni pisać celebryci, a nie ludzie mający ciekawą opinię na jakiś temat, nie?

  10. miałem właśnie napisac felieton na ten temat .. ale nie jestem „celebrytom” to nie napiszę:) ech. Swoją szosą nie zartowałem pisząc ze moglibyście Wy to jest DFV taki mały kąt reportażu zrobić. Dla amatorów, młodych żądnych „krwi wilków”. Konkursy sądząc po tym co się w galerii wyrabia ostatnio przyciągają masę luda.. Krucjatę „po swojemu i bo tak” zacząć. W końcu trza kamyka jakiego by lawinę spowodować. Sapania zawodowców na blogach dla zawodowców nic nie zmienią. Pracy od podstaw, nauczyć trza społeczeńswto cenić co dobre (tj. rzetelne i fachowe), w końcu fotografia zrobiła się w miarę dostępna dla każego. Coraz więcej amatorów wpada w sidła nałogu.. może by co z tego wyszło?
    Albo się pozytywistów za młodu za dużo naczytałem:))

    1. Z reportażem mamy ten problem, że nie mamy mechanizmu do jego prezentacji w galerii. Wysyłanie reportaży do redakcji nie rozwiązuje sytuacji, bo redakcja sobie obejrzy, a czytelnicy tylko jakiś jeden wybrany w papierze. Jeśli się doczekamy portalu z mechanizmem „wirtualnych galerii”, gdzie każdy użytkownik będzie mógł sobie zrobić jakiś cykl w osobnym „folderze”, to do tematu wrócimy. Na razie reportaż się będzie rozjeżdżał między innymi zdjęciami.

      1. Na razie może sobie taki użytkownik wrzucić fotki do galerii i zatytułować 'coś tam – reportaż – 1(2,3…)’ . Taka prowizorka, a rozwiąże problem;-)

  11. Niemniej w tzw międzyczasie mógłyś np. przygotować jaki sensowny artykuł „Przyrządzamy fotoreportaż”. Składniki główne czyli jak się do tego zabrać, co powinien zawierać. No i przyprawy czyli coś dla smaku; przykłady, które jeśli nie światem to choć jakim rządami zatrzęsły (taki przykład li tylko by poczucie misji zaszczepić:P)
    wiem, wiem to wszystko zapewne na studiach dziennikarskich poznać można..

    1. Kusząca propozycja 🙂 Tylko problem w tym, że trochę inaczej robi się reportaż jako zawodowiec z mediów, a trochę inaczej jako amator dla własnej satysfakcji. Nie to, żebym był jakimś weteranem reportażu, ale robiłem takie rzeczy w czasach CHIP-a. Wtedy to był komfort – dzwoniłem, że jestem redaktor i chcę o nich napisać, umawialiśmy się na dzień, wchodziłem i pstrykałem ile dusza zapragnie, zaczepiając, wypytując i przestawiając po kątach każdego, kto się nawinął. Reportaż amatorski, gdzie nie można podeprzeć się znanym tytułem prasowym, tylko trzeba przekonywać urokiem osobistym, żeby wpuścili natręta z aparatem, to zupełnie inna para kaloszy.

  12. Dobrowolnie na zakład Cię wpuszczano?! zwykły produkcyjniak a nie reportaż i tyle:)) No, dobra, przypuśćmy że wlażłem juz ze zgodą czy bez niej na teren „zakładu” niech to będzie .. dajmy na to młyn. i chce o nim opowiedzieć. No i jak? pstryknąc foty bez składu i ładu każdy „gupek” umie. Kadry powinny być inne, sedno pracy ukazywać (coś jak odlewnia Katuli np.) ..
    Zgaduję tylko a błądzę czy ślad wywąchałem? Printer to fajnie mz robi. W sporcie w sedno od ręki trafia. (Nie zaglada tu wiec nie będzie ze mu kadzę:P)
    Trza to w jakieś słowa ubrać. Intuicja rzecz ulotna i mało kto ja posiada..
    późno już, trudno mi pytać gdy nie wiem nawet czego nie wiem ;))) i dlatego taki mały wstęp/miniprzewodnik by się zdał
    czas spać, dobranoc

    1. Czemu bez komentarza? Marcel odpadł i inne słitaśne fotki. Jakaś próba reportaży była, a że wyszło amatorsko… Myślałem, że docenisz przynajmniej starania głosujących, żeby jednak nagradzać te bardziej reportażowe niż te mniej.

  13. Bo czasu niemiałem:p Szczerze mówiac byłem/jestem zaskoczony wynikami. Pesymistycznie zakładałem ze Marcelowpodobne foty wygrają. Że będzie to swoisty plebiscyt w któym nie jakosć zdjęć i temat a ilosć logujacych się krewnych i znajomych zdecydują. Cżyżby kolejny sygnał ze nie chcemy bylejakiego, na szybko podawanego hotdoga? Wbrew temu co wciskają nam w kolorowych pisemkach i w TV.. Pomijam pretensjonalne opisy w natchnieniu tworzone. Też taki konkurs na DVF powinien być, nagrodą udział w warsztatach:P

    1. Uważam, że udział w warsztatach to świetna nagroda. W dowolnym konkursie. To by ludzi na pewno zmobilizowało!

  14. jest przecie „nadzieja” że Marzena zachowa się jak zawodowy fotoreporter i się obrazi na konkurs z tak „marną” nagrodą i może jaki bojkot ogłosi.. Ot złośliwiec ze mnie (choć oczywiście nie MW się czepiam-wyjaśnienie dla tych co watku nie czytali:P)

  15. W sumie marnie ten związek zawodowy działa. A koledzy, którzy podpisali aneks wbili symboliczny nóż pozostałym. Przecież gdyby nikt nie podpisał zostali by bez fotografów.

    1. No w Warszawie został tylko jeden, to dobierają studentów i praktykantów. To jest koncern – w takich instytucjach panuje przekonanie, że niezbędny jest tylko prezes, a wszyscy pozostali to klocki do wymiany – dzisiaj ten, jutro kto inny na jego miejsce, różnicy nikt nie zauważy.
      A została im chyba największa gwiazda – Krzysztof Miller, który jeszcze z ś.p. Millewiczem jeździł. Ciekawe, że on podpisał taki aneks. A może on miał inny aneks?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *