Dolomity o świcie, rynek fotograficzny 2018

Rynek fotograficzny 2018

Tradycyjnie na początku roku rozliczam się z zeszłorocznymi przewidywaniami co do rynku fotograficznego w 2017 i prognozuję tendencje na obecny. Jaki będzie rynek fotograficzny 2018?

Co przewidziałem

Rok 2017 można śmiało nazwać rokiem oprogramowania fotograficznego. Nowe wersje starych programów (Capture One 11), nowe wersje nowych programów (Affinity Photo, On1 Photo RAW, a także Darktable dla Windows) i nowe (?) programy (DXO PhotoLab czyli DXO Optics Pro rozbudowany o technologie Nik Collection. Zresztą w zeszłym roku zapowiedziano też reaktywację Nika). W 2017 w oprogramowaniu działo się dużo, a pełna i aktualizowana lista programów do wywoływania RAW-ów – na Fotezji. Oczywiście działo się też za sprawą Adobe, które postanowiło sprawdzić, jak mocną ma pozycję i zagrało kartę „nawet obowiązkowa subskrypcja nie odklei fotografów od Lightrooma”.

Sprzedaż aparatów może i przestała spadać, ale nie wygląda, żeby zaczęła rosnąć. Na wyniki za cały 2017 poczekamy jeszcze miesiąc, ale dane za 10 miesięcy pokazują, że doszliśmy do dna i na nim zostajemy. Ceny natomiast ustabilizowały się na wysokim poziomie i też tam zostaną.

Dolomity o świcie, rynek fotograficzny 2018

Na co nadal czekam

No cóż, zapewne nie tylko ja jestem zdziwiony, że Nikon nie zaprezentował nowego systemu bezlusterkowego – a właściwie swojego jedynego systemu bezlusterkowego, bo Nikon 1 jest nadal martwy, tak jak martwy był rok temu. Nie pojawił się żaden nowy system – także ze strony Olympusa i Panasonica nic o tym nie słychać i te firmy pozostają jedyne, które oferują aparaty o tylko jednym rozmiarze matrycy – do tego najmniejszym wśród aparatów z wymienną optyką (przypominam, że Nikon 1 w dalszym ciągu nie żyje).

To tyle o tym, co było, a teraz – co będzie. Albo i nie. 😉

To będzie rok Nikona

2018 będzie lepszym rokiem dla Nikona niż 2017 – bo gorszy już nie może być. Po kuriozalnej decyzji o skasowaniu serii kompaktów DL niedługo po ich oficjalnej premierze (ale przed dostawą do sklepów) i spadku udziałów w rynku do rekordowo niskiego poziomu 23% trudno sobie wyobrazić, żeby mogło być gorzej. Dodajmy do tego, że w 2017 Nikon pobił jeszcze jeden rekord „od dołu” – wprowadził na rynek 3 nowe aparaty: lustrzanki D7500 i D850 oraz kompakt Coolpix W300. To jakby nieco mniej niż 11 aparatów w 2016 czy 16 w 2015, już w ogóle nie wspominając o 22 nowych aparatach w 2012 roku.

Wierzę jednak, że 2018 będzie lepszy dla Nikona nie dlatego, że amunicja do strzelania w stopę się skończyła, tylko dlatego, że Nikon się pozbiera i wróci do porządnego robienia porządnych aparatów. Porządnego, bez chlapiącego na matrycę oleju i bez walniętych czujników AF. Aparatów, które w stosunku do poprzednich modeli będą lepsze, a nie tylko tańsze w produkcji, bo obcięte funkcjonalnie. Czekam na nowy system bezlusterkowy (z matrycą APS-C – jak Canona), a także przemyślenie serii D3xxx i D5xxx – wyższe modele nie cierpiały na syndrom księgowego z piłą łańcuchową i sprzedają się dobrze.

Rewolucyjne technologie? Owszem, jest kilka tuż za horyzontem, ale nie widzę firmy, która by odważyła się je wprowadzić na rynek fotograficzny 2018. Zresztą, jak udowodniło Lytro, rewolucyjna technologia, która nie realizuje niczyich potrzeb, to przepis na katastrofę. Jeśli już, to radykalnych innowacji wypatrywałbym ze strony Olympusa lub Panasonika – jeśli zdecydują się przestać być firmami z jednym tylko rozmiarem matrycy.

Przełęcz Falzarego, Dolomity, rynek fotograficzny 2018

Więcej software’u dla fotografów!

Rynek fotograficzny 2018 zwróci się bardziej w stronę software’u. Już w 2017 ruch w oprogramowaniu był spory, a decyzja Adobe o obowiązkowej subskrypcji dla Lightrooma z pewnością zwiększy zapał konkurencji, żeby sprawdzić przywiązanie fotografów do produktów Adobe. Możemy spodziewać się nie tylko nowych wersji i może też nowych programów, ale także różnego rodzaju promocji, mających skłonić do porzucenia Lightrooma i Photoshopa.

A jak zareaguje Adobe? Nie, nie widzę scenariusza, w którym wraca pudełkowa wersja Lightrooma. Raczej spodziewam się gorączkowego uzupełniania Lightrooma CC (znaczy, tego chmurowego kadłubka – żeby się nie pogubić w nowym nazewnictwie wersji Lightrooma, proponuję zerknąć tutaj) o brakujące funkcje (a brakuje całkiem sporo). Spodziewam się też intensyfikacji działań mających przekonać fotografów do przechowywania zdjęć w chmurze Adobe, a nie na własnym dysku.

Atomowa siekiera Adobe

A jeśli konkurencja przyciśnie Adobe naprawdę mocno? No cóż, Adobe może użyć na użytkownikach pudełkowych wersji Lightrooma opcji nuklearnej – przestanie aktualizować DNG Converter. Dawno, daaawno temu Adobe miało ambicje, żeby format DNG stał się standardem powszechnie stosowanym przez producentów aparatów. Inicjatywa od dawna trafiła do działu z bajkami, a pozostały po tym DNG Converter służy… obchodzeniu konieczności aktualizacji Lightrooma. Mając nowy aparat, którego RAW-ów już stary pudełkowy Lightroom nie czyta, nie trzeba kupować nowego Lightrooma. Wystarczy sobie nowe RAW-y przekonwertować na format DNG i wywoływać starym Lightroomem. My to wiemy, Wy to wiecie i Adobe z pewnością też to wie.

Jeśli koncern w pewnym momencie uzna, że subskrybentów na Creative Cloud przybywa coś zbyt wolno, to wystarczy, że przestanie aktualizować DNG Converter pod byle pretekstem. Użytkownicy nowych aparatów nagle staną przed koniecznością przejścia na Lightrooma w chmurze albo na programy konkurencji. Pewnie część zrobi tak, część inaczej, ale w sumie subskrybentów Creative Cloud przybędzie, słupki u księgowych Adobiego będą rosnąć – i o to chodzi.

Twój komputer będzie wolniejszy

Rok 2018 z pewnością nie będzie rokiem Intela, który właśnie zaliczył wtopę dekady – wszystkie procesory Intela z ostatnich 10 lat mają poważny błąd bezpieczeństwa. Łatanie błędu właśnie trwa i użytkownicy Windows dostaną odpowiednią łatkę do systemu operacyjnego zapewne w najbliższy wtorek. Ale co to obchodzi fotografów? No cóż, łatka naprawiająca błąd procesora powoduje spadek jego wydajności. Spowolnienie będzie zależne od rodzaju zadań, dzisiaj mówi się o zakresie od -5% do ponad -50%. Prawdopodobnie zadania fotograficzne będą trwały dłużej bardziej o 5% niż o 50%, ale o tym przekonamy się w najbliższych tygodniach. Dłuższe siedzenie przed komputerem nas w każdym razie nie minie.

Powyżej fotografie mgliste, jak na prognozy dla rynku fotograficznego 2018 przystało, z tegorocznej fotowyprawy w Dolomity.

  1. „Nikon się pozbiera i wróci do porządnego robienia porządnych aparatów. Porządnego, bez chlapiącego na matrycę oleju i bez walniętych czujników AF.”
    Piotrze, jesteś kompletnie nie na czasie – aktualna generacja lustrzanek Nikona w ogóle nie ma takich problemów i cieszy się powszechnym uznaniem.

    1. Ja bym poczekał kilka miesięcy z deklaracjami, że D850 nie ma problemów jakościowych. I z bezproblemowością aktualnej generacji to też nie jest tak całkiem różowo, np. tu jest o akumulatorach w D500:
      https://www.fotopolis.pl/newsy-sprzetowe/aparaty-fotograficzne/26842-problemy-z-akumulatorem-w-aparatach-nikon-d500-producent-oferuje-darmowa-wymiane
      a tu jeszcze dodatkowo o współpracy D500 z kartami pamięci i kilkoma innymi rzeczami:
      Wtopy z kontrolą jakości wpływają nie tylko na sprzedaż problematycznych modeli, ale na renomę firmy i sprzedaż w ogóle. Nikon sobie zapracował solidnie na utratę zaufania – nie tylko usterkami konstrukcyjnymi różnych modeli, ale także reakcją na ujawnienie tych usterek. Trochę czasu minie, zanim to zaufanie odzyska.
      To jest zresztą bardzo optymistyczna i pronikonowska opinia – bo jeśli za bezprecedensowy zjazd udziałów w rynku z typowych 30-40% na obecne 23% nie odpowiada zabagniona renoma, to w takim razie co jest przyczyną?

      1. Zmiana udziałów na rynku ma wg mnie zupełnie inne podłoże – gigant Sony uczynił ekspansję na rynku high-end foto jednym ze swoich priorytetów. W odróżnieniu od wielobranżowego potentata, jakim jest Canon, Nikon jest za mały, by obronić swoją dotychczasową pozycję.

        1. Ale to nie Sonemu urosło. Nawet udziały Sony w rynku lekko spadły (wzrosły przychody i zysk – efekt przeniesienia środka ciężkości z względnie tanich Nexów na drogie A7). Urosło za to Canonowi – do rekordowych 48%. No i tu jest zagadka – co robił Canon, a czego nie zrobił Nikon? Mnie wygląda, że Canon nic nie robił. A właściwie to nie zrobił dwóch rzeczy:
          – nie wkurzył swoich klientów serią wtop konstrukcyjnych i aroganckim negowaniem odpowiedzialności za nie, oraz
          – nie uśmiercił przez zagłodzenie swoich bezlusterkowców.
          Więcej różnic nie widzę. Jeśli problemy Nikona to skutek tych dwóch błędów – to nie jest źle, wystarczy coś z tym zrobić. Jeśli jednak powód jest gdzie indziej, to gorzej – bo najpierw trzeba znaleźć przyczynę takiego zjazdu.

  2. Naprawdę mnie pocieszyłeś: „I podobnie, jeśli użytkownik cyfrowej lustrzanki poczuje, że ma stary, zacofany sprzęt, to zwróci się ku nowoczesnym bezlusterkowcom. A nowa generacja fotografów na nich już się wychowa i nie będzie chcieć przestarzałych rozwiązań.”

    1. Mnie się zawsze podobał argument, że bezlusterkowce są lepsze, bo lustrzanki były wcześniej, a komora lustra jest strasznie przestarzała i ta przestarzałość właściwie uniemożliwia robienie zdjęć. W transporcie należałoby odejść od kół na rzecz znacznie nowszych gąsienic – także w przypadku rowerów.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *