konie arabskie, Michałów

7 bzdur o logo na zdjęciu

Porady w internecie bywają różnej wartości, a to, co ostatnio ukazało się na łamach Fotoblogii, to fotograficzny odpowiednik sztucznej mgły i niewidzialnych helikopterów – całkiem zabawna fantastyka, szkoda tylko, że z publikacją nie poczekano do 1. kwietnia.konie arabskie, Michałów

Dla jasności – pieczątkowanie zdjęć nie jest remedium na internetowe kradzieże ani idealną metodą promocji i marketingu, ale niektóre argumenty Jacka i Kasi Siwko przeciwko oznaczaniu autora na zdjęciu są co najmniej dziwaczne.

1. „Niczego nie da się zabezpieczyć przed „kradzieżą“ bo usuwanie logo jest banalnie proste” – To prawda, że jest to proste, ale w przypadku procesowania się o kradzież zdjęcia takie usunięcie loga to piękny prezent dla fotografa: złodziejowi trudno się wówczas tłumaczyć, że zdjęcie zamieścił przypadkowo czy nieświadomie.

2. „Jeśli styl twoich fotografii jest inny niż wszystko to co widzisz na co dzień w sieci to po co musisz podkreślać swoje autorstwo umieszczaniem znaku wodnego?” – Parze ślubniaków gratuluję optymizmu, aczkolwiek bardzo wątpię, żeby ktokolwiek widząc ich zdjęcie po stylu rozpoznał numer telefonu do nich lub chociaż adres fejsbukowy. Nie mniejszym optymizmem jest wiara w to, że ich potencjalny klient tak świetnie zna rynek fotografów ślubnych, że jednym rzutem oka poznaje autorstwo.

3. „Kto ukradnie Twoje zdjęcia […] znajdzie sobie klienta pokazując mu wykonane przez ciebie fotografie ślubne?” – Zdarza się. Najczęściej właśnie… w fotografii ślubnej. Jeśli autorzy tamtych porad o tym nie wiedzą, to chyba nie znają tak dobrze rynku, jak powinni.

4. „Lepiej by te firmy same mówiły o was przyszłym Pannom Młodym niż liczyć na to, że klient zobaczy wasze logo i sam wejdzie na stronę.” – Bo oczywiście albo jedno, albo drugie – jak będzie logo, to nikt udostępnionych zdjęć zachwalał nie będzie, natomiast brak logo gwarantuje, że inni zadbają o promocję fotografa.

5. „Na waszym miejscu nie liczylibyśmy na mnóstwo wejść [na stronę internetową – P.] tylko dlatego, że ktoś zobaczy gdzieś wasze logo.” – Ja na ich miejscu nie liczyłbym na żadne wejścia na stronę tylko dlatego, że ktoś gdzieś zobaczył ich zdjęcia, które nijak nie były podpisane czyje to i gdzie szukać autora.

6. „Jeśli komuś spodobają się zdjęcia to znajdzie sposób by dowiedzieć się kto jest jego autorem” – Jasne, bo Gugiel świetnie znajduje obrazki na podstawie słownych opisów. Na przykład wpisujemy w wyszukiwarkę „młoda para ładna fotka” i już trafiamy do Jacka i Kasi Siwko, prawda? A przekonanie, że klient lubi sobie parę godzin potropić w internecie autora zdjęcia, gdy szuka fotografa na ślub, jest bardzo innowacyjnym podejściem do promocji i marketingu.

7. „Stare logo, na które natknie się potencjalny klient, może psuć wizerunek twojej marki.” – Za to brak logo i potencjalny klient, który klientem nie zostanie, tylko poprawiają wizerunek marki jako bardzo elitarnej, tajemniczej wręcz.

Jacek i Kasia Siwko czują się „Applem fotografii” (patrz ich punkt 10.), więc nie muszą na zdjęciach zamieszczać wskazówek na temat tego, kto te zdjęcia wykonał i jak do niego dotrzeć. Gratuluję. Jeśli ktoś jednak nie jest aż tak sławny, a jego zdjęcia nie są aż tak rozpoznawalne dla wszystkich mieszkańców tej planety, to może by jednak rozważył ułatwienie dotarcia do siebie swoim fanom? Owszem, zdjęcia krążą po internecie w sposób trudny do przewidzenia i kontrolowania. Ktoś, kto je tam zobaczy, chciałby może skontaktować się z autorem, ale jak ma to zrobić, skoro od razu i na pierwszy rzut oka rozpoznaje jedynie fotografie Jacka i Kasi Siwko i tylko ich?

Kilka argumentów, żeby podpisywać się na zdjęciu, podaliśmy też w jednym ze wcześniejszych wpisów. Nie straciły, niestety, na aktualności.

PS. Niniejszym ogłaszamy piątą edycję warsztatów w Świętokrzyskim – zostało jedno wolne miejsce. Zapraszamy!

PPS. A niedługo ogłosimy taką imprezę fotograficzną, że ha! Proszę pozostać na nasłuchu! 🙂

  1. Piotrze, generalnie zgoda, ale mam kilka uwag:
    1) „usunięcie loga to piękny prezent dla fotografa: złodziejowi trudno się wówczas tłumaczyć, że zdjęcie zamieścił przypadkowo czy nieświadomie”
    Dlaczego? Może argumentować, że znalazł w Internecie już takie „wyczyszczone” zdjęcie.
    2) „Jasne, bo Gugiel świetnie znajduje obrazki na podstawie słownych opisów.”
    Gugiel potrafi też wyszukiwać na podstawie obrazka, podobnie TinEye.
    3) Do mnie przemawia mocno argument, którego nie zacytowałeś (punkt 13): „Bez logo wasze fotografie będą wyglądały ładniej.”

    1. Może argumentować, że znalazł w Internecie już takie „wyczyszczone” zdjęcie.

      Może. Jeśli jednak nie wskaże, gdzie znalazł takie wyczyszczone, to takie tłumaczenie będzie mało wiarygodne. Owszem, podpis nie jest skutecznym zabezpieczeniem antyzłodziejskim, jednak nieco utrudnia złodziejom życie i zmusza do wykazania się złą wolą. Natomiast podpis to przede wszystkim ułatwienie dla szukających autora zdjęcia.

      Gugiel potrafi też wyszukiwać na podstawie obrazka, podobnie TinEye.

      …o czym wie przeciętny klient na usługi ślubne? I oczywiście mu się chce robić takie śledztwo, żeby zamówić fotografa na ślub.

      Bez logo wasze fotografie będą wyglądały ładniej.

      Zgadzam się, zwłaszcza jak patrzę na niektóre loga. 🙂 Podpis na zdjęciu powinien ułatwić znalezienie autora tym, którzy go znaleźć chcą, a nie epatować każdego dumnym komunikatem, że „Zenek Brzęczyszczykiewicz” jest „Photography”. 🙂

    2. 13): „Bez logo wasze fotografie będą wyglądały ładniej.”

      Naprawdę ten nasz napis tak szpeci? Bo jak czytałam ten artykuł na fotoblogii, to aż mnie w pewnym momencie zastanowiło: jak to ich logo właściwie wyglądało? 😉

  2. Fotka z konikami jest zwyczajnie super. Przyjemnie popatrzeć. Odnośnie logo to mi nie przeszkadza. Ponadto mamy bardzo starą tradycję podpisywania swoich „wyrobów”. Nie podpisujesz tzn. chcesz być anonimem bo wstydzisz się swojego dzieła.

    1. Co innego podpisywać się pod zdjęciem, a co innego NA zdjęciu. Steve McCurry czy Joe McNally jakoś nie „pieczętują” swoich zdjęć w Sieci. Czy to znaczy, że się ich wstydzą? Nie wydaje mi się 😉

      1. Akurat McNally _jest_ rozpoznawalny bez podpisu. Ale clou jest gdzie indziej – McNally nie szuka pracy u osób, które na fotografii się nie znają, a fotografa potrzebują dwa razy w życiu.

        1. „McNally nie szuka pracy u osób, które na fotografii się nie znają, a fotografa potrzebują dwa razy w życiu.”
          Hmm, to tak jak Ty i Ewa…

          1. Musiałoby mi ego tak jeszcze solidnie urosnąć, żebym był przekonany, że moje zdjęcia są tak rozpoznawalne jak McNally’ego…. 🙂

      1. Właśnie wracam ze strony Notona… tej głównej… nie da się złapać zrzuta, nie da się skopiować zdjęcia przez prawy klik. No to faktycznie, TYCH zdjęć nikt mu bez pozwolenia na inne strony nie wrzuci, a przynajmniej nikt, kto by nie był mocno zdesperowany i do tego znający się na rzeczy. Za to na fejsie znakuje zdjęcia tak że niech go kule… https://www.facebook.com/pages/David-Noton/122327841525?ref=ts&fref=ts
        A nie, jednak sprostowanie: w galerii da się złapać zrzuta, ale prawy klawisz dalej jest zablokowany tak samo jak na głównej.

        1. Nie da się? Prawoklik rzeczywiście nie działa, ale inne narzędzie, standardowo dostępne w Windows 7, bez problemu pozwala wyciąć zdjęcie ze strony i zapisać na dysku.

          1. W ogóle wszystko, co się da wyświetlić na ekranie, da się też zapisać. Wszelkie zabezpieczenia to tylko ustalanie granicy „jak bardzo zdeterminowany/obeznany z technologiami IT musi być odbiorca, żeby dał radę obejść zabezpieczenia”. I działa tu też zasada, że im skuteczniejsze (bardziej wymagające wiedzy/kombinacji) zabezpieczenie, tym też bardziej uciążliwe dla zwykłego widza.

  3. Ten pomysł o nieumieszczaniu logo na zdjęciach jest tak nierozsądny, że byłem pewien, że to Prima aprilis, ale nie, wpis jest sprzed tygodnia. Hmm! Cóż dodać – „a wśród ptaków ślubnych wielkie poruszenie … „

  4. Jest tu możliwość kompromisu; wielu artystów do swoich grafik czy obrazów dodaje eleganckie ramki czy passe-partout. I podpisuje dzieła nie na nich a bezpośrednio pod nimi, na tej ramce. Dla mnie to jest dobra opcja – spełnia jednak cel zabezpieczający zdjęcie (oczywiście w czasie procesu, nie kradzieży). A jednocześnie nie ingeruje w obraz. To tak jak w filmie, „lista płac” nie nakładana jest na obraz w środku filmu, ale pod sam koniec, kiedy film się skończył. Wiem, że logo na zdjęciu jest racjonalne, ale ten sposób który podałem jest mz bardziej elegancki, a swoje cele spełnia. Na wydrukach ładnie wygląda (podpis daję odręczny) 🙂

    1. Jeśli mówimy o zdjęciach prezentowanych w internecie, a nie o wydrukach, to problem ze wszelkimi ramkami (i podpisami na nich) jest taki, że zjadają one miejsce na samo zdjęcie, powodując, że będzie ono mniejsze – a w internecie rozdzielczość zdjęć jest z różnych powodów reglamentowana.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *