Testuję sobie ostatnio Photoshopa Elements 10, a przy okazji Premiere Elements również. O ile ten drugi nie wzbudza we mnie negatywnych emocji (być może dlatego, że na co dzień nie pracuję na pełnym Premiere 😉 ), o tyle PSE jest… frustrujący.
Ja wiem, że on musi mieć ograniczenia, bo inaczej by pełny PS się nie sprzedawał. Po to Elements jest, żeby był tani i ograniczony. Staram się nie traktować tych ograniczeń jako czystej złośliwości programistów (choć nie zawsze mi się udaje). Ale czasem się zastanawiam, czy zamiast dodawać skomplikowane funkcje okrojone do minimum, nie byłoby lepiej nie dawać ich wcale.
Takie na przykład pisanie po narysowanych ścieżkach – jest właściwie bardzo fajne. Kreśli sobie człowiek zawijas w kształcie fali, pisze na nim „Moje wspomnienia z surfingu” i wstawia jako czołówkę pokazu zdjęć. Bomba.
No więc, próbuję namalować zawijas. Widzę, że narzędziem jest tak naprawdę normalne pióro do kreślenia ścieżek wektorowych, jak w dużym PS. Ale w dużym PS węzły na ścieżce mają takie wajchy, którymi się je wykrzywia – to prosta i skuteczna metoda uzyskiwania żądanych kształtów. Tu wajch nie ma (a przynajmniej nie udało mi się wykryć), więc ścieżka będzie miała taki kształt, jaki się zdarzy – a malując odręcznie, trudno wykonać gładki zawijas. Metodą prób, błędów i ciężkich słów doszłam wreszcie do mniej więcej odpowiedniego kształtu. Teraz literki: normalnie, kursor i piszemy. OK. To jeszcze teraz trzeba je tak wygiąć, żeby dopasować do przestrzeni obrazu – tak jakby leżały na płask. No i znowu – nie ma lekko, bo do dyspozycji są tylko gotowe szablony wyginania, które można ewentualnie zmienić suwakami. Żadnego „Pociągnij tam gdzie ma być”.
Pisanie po ścieżkach to tylko przykład – takich narzędzi jest więcej. Również plasterkowi retuszującemu brakuje paru przełączników, co odbiera mu połowę sensu istnienia.
OK, ograniczenia być muszą, napiszę to sobie na kartce i przykleję do monitora. Tylko że dochodzimy właśnie do sytuacji absurdalnej: pełnym, niby skomplikowanym Photoshopem uzyskałabym efekt pięć razy szybciej i prościej niż Elementsem, który ma być prosty i łatwy, w sam raz dla amatorów. I do tego ten efekt byłby bardziej zgodny z projektem w mojej głowie. Jest trochę tak, jakby w ramach nowych funkcji w dużego Photoshopa wmontowano siekierę, a w małego – tylko trzonek od siekiery. W zasadzie jest narzędzie, ale jak tu porąbać ten pniak?