Dyrholaey inaczej. Islandia

Szybciej, wyżej, mocniej

Zdjęcie podoba się, gdy jest ostre, kontrastowe, kolorowe; zwraca uwagę nietypowymi technikami, specyficzną kolorystyką, niecodzienną perspektywą. Uczymy się więc wyostrzać, pracować nad kontrastem i kolorem, nadajemy kadrom ciepły blask i winietę, bo to zwraca uwagę, podoba się i zapewnia poklask. I nie ma w tym nic złego… dopóki nie wpadniemy w wyścig coraz mocniejszego wyostrzania, wyższego nasycenia, cięższej winiety.

Dyrholaey inaczej. Islandia

Widzi się w galeriach internetowych bardzo dużo, i mam wrażenie że coraz więcej, zdjęć przesyconych, przekontrastowanych, przeostrzonych, z winietą taką, że prawie zasłania temat. A wszystko to w pogoni za większą oglądalnością i liczbą lajków (jakkolwiek one się akurat w danej galerii nazywają). Fotografia to jednak nie sport – dewiza olimpijska się do niej nie odnosi. A przynajmniej nie powinna.

Mechanizm tego „wyścigu” jest dość prosty. Ktoś edytuje zdjęcie tak jak mu się podoba, wstawia takie ładne i kolorowe do sieci. Zdjęcie zostaje pochwalone, więc następne zrobi tak samo. A może trochę mocniej, żeby się jeszcze bardziej podobało? I jeszcze trochę? Inni też nie są ślepi; widzą, co dostaje pochwały, więc naśladują. Trzeba więc przesunąć suwaczki jeszcze trochę, żeby się wyróżnić. I jeszcze trochę… i tak powoli, krok po kroku, dochodzimy do stanu, gdy suwaczkom trudno już przywrócić pierwotne położenie, bo pospadały na dywan i odkurzacz je wciągnął. Ale przecież takie zdjęcia się podobają, więc nie ma problemu. Nie ma?