Subskrypcję Adobe mam już rok i tydzień, a to określenie czasu jest bardzo znaczące: tydzień temu zaczął się cyrk związany z jej odnowieniem. Oczywiście, nie pilnuję takich terminów – odnowić się ma automatycznie, samo ściąga opłatę z karty, nie ma o czym specjalnie myśleć. No chyba, że jednak coś pójdzie nie tak…
Banalny błąd
A pójść nie tak, jak się okazuje, może na wiele różnych sposobów. Tydzień temu Photoshop przywitał mnie dodatkową planszą przy uruchamianiu: nie udało się pobrać opłaty za następny okres rozliczeniowy, w związku z czym program będzie działał jeszcze przez jakiś czas (informując przy każdym uruchomieniu jak długi jeszcze mi ten czas pozostał), a potem się wyłączy. „Przejdź do swojego profilu na Adobe.com i sprawdź dane do płatności”. OK, nie ma co specjalnie czekać, idę i sprawdzam. No i faktycznie – są tam jeszcze dane mojej poprzedniej karty płatniczej. Banał, zdarza się, nie ma problemu, zaraz wpiszę nowe. Wpisuję dane karty, klikam Zapisz i… „Wystąpił błąd podczas przetwarzania Twoich danych. Spróbuj wykonać operację korzystając z innej przeglądarki”. No dobra, zdarza się. Biorę inną przeglądarkę i (oczywiście) to samo. OK, zdarza się (nie mówiłam już tego?), może jakiś ogólniejszy błąd systemu, poczekam dzień-dwa i spróbuję znowu.
Miły konsultant z Adobe…
Minął dzień-dwa, do warsztatów edycyjnych coraz bliżej, a błąd systemu jak był, tak jest. Nie mogę zmienić danych karty ani w ogóle żadnych danych w panelu. Co ciekawe, po zalogowaniu do Adobe czasem wyświetla mi się mój profil i teksty pomocy po polsku, a czasem po angielsku – zupełnie nie wiem, według jakiego klucza. No cóż, wygląda na to, że problem z przedłużeniem subskrypcji wymaga fachowej pomocy konsultantów Adobe. Do wyboru jest telefon albo czat, oba wyłącznie po angielsku. Wybieram czat, oczywiście. Nie bardzo sobie wyobrażam rozmowę przez telefon po angielsku z kimś kto może mieć na imię Gaurav albo Manvendra (autentyczne imiona konsultantów, nic nie zmyślam). Pisany czat jest jednak bardziej niezależny od akcentu. Po chwili oczekiwania zgłasza się miły pan Gaurav, pyta w czym rzecz i obiecuje pomóc. Oni są zawsze bardzo mili: dziękują za cierpliwość, przepraszają za niedogodności, proszą o kliknięcie tego i owego niezwykle uprzejmie, upewniają się że link działa, człowiek się od razu czuje domniumniany jak angielska królowa (tym bardziej, że rozmowa po angielsku przecież). Tylko że wciąż nie mogę zapisać nowych danych karty ani w ogóle zmienić żadnych danych. Błąd jak był, tak jest, tylko komunikaty bywają różne. Niektóre z nich są po angielsku (i wtedy mogę je po prostu wkleić w okienko czatu), ale część mi się wyświetla po polsku, i wtedy muszę je miłemu panu Gauravowi… przetłumaczyć. Po prawie godzinie takiej sympatycznej konwersacji, Gaurav wymiękł.
… i jego przyjaciele
Wymięknięty Gaurav poprosił o pomoc koleżankę. Pojawiła się Kate, która podeszła do sprawy bardziej twórczo: anulowała moją subskrypcję (czego sama zrobić bym nie mogła, bo termin minął i odpowiedni przycisk zniknął ze strony) i poleciła założyć nową. Niestety, wciąż nie udało się jej opłacić – błąd zapisu danych karty. „Bank odrzuca transakcję, proszę skontaktować się z bankiem”. O północy mam się kontaktować z bankiem??? Wiem, że wystarczające środki na koncie są (tak to się ładnie po bankowemu nazywa) i że karta działa, a przynajmniej wczoraj w normalnym sklepie działała. To co ma mi bank zrobić (abstrahując od pory dnia)?
W wyniku ponadgodzinnej dyskusji ze wsparciem Adobe, moja sytuacja uległa pogorszeniu. Przedtem Photoshop krzyczał o opłatę, ale jeszcze działał. Teraz już nie działa, bo stara subskrypcja została anulowana, a nowa pozostaje nieopłacona. „Eeee… a może ma Pani możliwość zapłacić jakąś inną kartą?” No w sumie, jak by się tak postarać, to mam. I druga karta załatwiła sprawę. Tylko że trzeba było wpisać jej dane w inne okienko, podane przez konsultanta, a nie w to „normalne”, które klient sam sobie może wywołać – więc uprzedzam pytanie: nie, nie mogłam tak zrobić od razu. Ale przynajmniej program działa i warsztaty się odbędą.
User, beware
Jeśli nie rozumiesz powyższego śródtytułu, możesz pewnego dnia mieć problem z byciem klientem Adobe. Mój problem był absolutnie banalny, to może się zdarzyć każdemu i powinno być rozwiązywane rutynowo – a jednak każde takie, drobne zawirowanie użytkowania wymaga przeprowadzenia konwersacji po angielsku. Adobe ma konsultantów w przeróżnych krajach (co widać po imionach), ale nijak nie dopasowuje ich doboru do kraju klienta. English only. Nie porozumiewasz się w tym języku? Oj co za pech. W takim razie nie możemy ci pomóc. Co gorsza, ich system informatyczny jest tak zbudowany, że klient bardzo niewiele może zrobić sam. Problem jest nawet z wpisaniem pełnego adresu do faktury, a o mniej typowych zachowaniach to już nawet nie warto wspominać.
Masz starszy, pudełkowy program? Trzeba go zarejestrować i to możesz zrobić sam. Ale jeśli już go nie potrzebujesz i chcesz odsprzedać, to nie możesz go po prostu wyrejestrować. Musisz pogadać z konsultantem (uprzedzająco grzecznym i entuzjastycznie pomocnym oczywiście), a potem wypełnić formularz (zgadnij w jakim języku?) i wysłać go tam gdzie konsultant powie. I kupujący musi zrobić to samo. Nie dałoby się prościej? Dałoby się. Dałoby się też zapewne stworzyć system opłat, który radzi sobie z transakcjami potwierdzanymi SMS-em. I pełny panel klienta w języku klienta, zgodny z prawem kraju klienta. Większość sklepów sobie z tym jakoś radzi, więc może kiedyś? A na razie uczmy się angielskiego – to, że Photoshop jest po polsku (mniej więcej po polsku), to tylko zmyłka.
Na zdjęciach Petra w dzień i w nocy, Jordania.