RAW to nie zdjęcie!

Krąży po internecie i sąsiedzkim blogu pomysł, że jeśli mamy klientowi oddać to, co mamy najlepszego, to powinien to być RAW. Tyle, że RAW wcale nie jest najlepszą postacią fotografii. Właściwie w ogóle nie jest zdjęciem.

Idziemy robić zdjęcie i podejmujmy pewne decyzje: kadr, perspektywa, ogniskowa, czas naświetlania, przysłona, dodatkowe światła, modyfikatory itp. itd. W efekcie tego wszystkiego zostają zarejestrowane przez aparat pewne dane. Od tych danych do skończonej fotografii połowa drogi, bo w trakcie wywoływania RAW-a czy też dalszej obróbki podejmujemy następne decyzje – co do tonacji zdjęcia, kontrastu globalnego lub miejscowego, nasycenia, barw, usuwania czy maskowania niektórych elementów itp. itd. Część z tych decyzji mogliśmy podjąć jeszcze przed wciśnięciem spustu, ale oczywiście nie mogliśmy ich zrealizować. Część decyzji co do tego, co zrobić z danymi, które wychodzą z aparatu, wynika z naszego doświadczenia, tak fotograficznego, jak i życiowego, umiejętności w obróbce, ale także po prostu gustu i estetyki. Niektórzy lubią przeostrzenia, bo wtedy zdjęcie takie superostre; inni, jak Torquemada, wytropią na swoich (i nie tylko swoich) zdjęciach każdy ślad obwódek na krawędziach. I ukatrupią. Te obwódki albo autora, który ich narobił. Gusta i guściki, ale właśnie za posiadanie właściwego gustu (oprócz umiejętności) płaci się fotografowi. I nawet jeśli nie płaci się nic, bo fotograf amator, to jego fotograficzna dusza składa się właśnie z takich pomysłów, przyzwyczajeń, umiejętności, ale też fobii na przeostrzenia (lub niedoostrzenia). I cała ta fotograficzna dusza wsparta sprawną ręką i okiem, z niewielką pomocą sprzętu i softu, tworzy zdjęcie. Tworzy je nie w momencie naciśnięcia spustu migawki, ale wtedy, gdy uzna dzieło za skończone. Raczej nigdy nie będzie to RAW, który przecież nawet nie jest obrazem, a prawie zawsze – plik wywołany, obrobiony, przygotowany i wypieszczony zgodnie z tym, co w duszy grało i na co talentu starczyło.

To teraz wróćmy do pomysłu przekazywania RAW-a klientowi.

To zły pomysł, bo przekazujemy półfabrykat. A im większe nasze umiejętności i doświadczenie, im bardziej sprawnymi fotografami jesteśmy, tym bardziej się fotografia finalna różni od RAW-a.

To zły pomysł, także dla klienta, bo on nie będzie w stanie uzyskać z RAW-a tego efektu, który mu dostarczymy po własnym ukończeniu fotografii. Mając RAW-a klient nie zrobi nic mądrego, a za to może narozrabiać – np. wywołać to i poprawić po swojemu, a później sprzedawać lub prezentować dalej – oczywiście opatrując to, zgodnie z prawem, naszym autorstwem. No i musimy być autorami koszmarka, który wprawdzie wyszedł z naszego aparatu, ale który tylko w bladych zarysach przypomina to, co chcieliśmy uzyskać.

To zły pomysł dla klienta szczególnie, jeśli w umowie zażąda on oddania RAW-ów, a nie fotografii ukończonych. Fotograf wykonał połowę roboty i ma spokój, a to klient ma się znać na odszumianiu, wygładzanu, korekcji cery, ratowaniu wypaleń, wyciąganiu cieni itp. itd. Żeby było śmieszniej, nawet wywołując na neutralnych ustawieniach klient może dostać coś zupełnie innego niż wywołujący na tak samo neutralnych ustawieniach, ale innym programem, autor RAW-ów. Bo co rawer, to inna neutralność.

To jeszcze zacytuję (na prawach cytatu 🙂 a jakże!) Darka: „Ktoś zapytał po co nabywcy RAW – skoro w nim nie będzie mógł gmerać (rozumiem wywołać w inny sposób). […] Ja odwrócę pytanie, a po co fotografowi RAW, z którym teoretycznie nie będzie mógł nic zrobić bo nie ma np. praw do publikacji wizerunku?” Odpowiedź dla Darka: fotografowi w takiej sytuacji RAW nie jest do niczego potrzebny, chodzi o to, aby nie miał go klient i nie mógł nagrzebać po swojemu.

Wszystkie trzy zdjęcia w tym wpisie z jednego RAW-a. A jakby się ciut różnią.

PS. I jeszcze nieśmiało przypominam, że mamy czasy cyfrowe i przekazanie RAW-a jest przekazaniem kopii. Nikt i nigdy nie może być pewien, że ktoś mu oddał wszystkie kopie. Więc przekazanie RAW-a nie oznacza, że fotograf go przestaje mieć.

PPS. Zupełnie osobnym tematem jest przekazywanie RAW-ów w sytuacji, gdy fotograf zobowiązał się do oddania wszelkich materiałów, które powstały przy okazji realizacji zlecenia. Ale to zupełnie inny temat niż przekazywanie RAW-a jako najlepszej postaci wykonanej fotografii.

PPPS. Oczywiście, jak klient wymógł przekazanie RAW-ów, a fotograf się na to zgodził, to przekazanie powinno nastąpić. I niech się obaj później martwią z tego powodu, choć z odmiennych przyczyn.

  1. Halo, tu sąsiedzki blog!!
    DROBNA MANIPULACJA 😉 Mowa jest o przekazaniu RAW-a wyłącznie w sytuacji przekazania wszystkich majątkowych praw autorskich do utworu.
    bez odzewu

    1. No ale to to samo – RAW nie jest utworem. Utworem jest skończone zdjęcie. RAW-a nawet nie da się obejrzeć, bo to są dane wymagające przetworzenia w sposób mniej lub bardziej kreatywny, a nie zwykłego wykonania instrukcji, jak w przy JPEG-u czy TIFFie.

      1. Oj tam, oj tam! Otwieram RAW-a w dedykowanym przez producenta oprogramowaniu i widzę obraz (zaszyty JPG). Da się obejrzeć

        1. Darku, dlaczego klient ma mieć dedykowane oprogramowanie do Nikonów? 🙂 Poza tym zaszyty JPEG jest z ustawieniami jak dla JPEG-ów, co może zupełnie nie odpowiadać temu, jak wywołasz to zdjęcie. Nawet na poziomie szybkiego, prostego wywołania.

  2. Hola!

    Torquemada nie lubic sztuczne piksele.
    Torquemada nie tropic sztuczne piksele.
    Oczy Torquemada ranic sztuczne piksele.
    Torquemada nikogo nie katrupic.
    Torquemada byc cocina, paz i pacifismo.
    Torquemada przepraszac, ale słabo znać polska jezyk.

    Saludo
    Tomás de Torquemada

    1. Okresy ciszy na Szturchańcu zbiegają się z terminami wysyłek. Ale że my swoje zrobiliśmy, to dzisiaj będzie coś nowego 🙂

  3. Jeśli coś, kiedyś, gdzieś pisałem o lansowanym przez Pana Redaktora tryndzie, to miałem na myśli takie sytuacje, jak wstawienie najnowszego na tą chwilę zdjęcia do galerii Redakcja Poleca. Zdjęcia fajnego i… totalnie przeostrzonego 🙂
    Linka nie daję, bo dar_wro zabronił 😉

    1. Oj, przesadzasz z tym rzekomym lansowaniem przeze mnie przeostrzonych zdjęć. Zdjęcie jest fajne? Jest. No trochę jest przeostrzone, ale bez przesady z tym totalnie.
      A Dar_wro da Ci po uszach za czytanie jego bloga z niezrozumieniem 😉

    2. Jak ktoś jest prenumeratorem polskiego „National Geographic”, to polecam w bieżącym (10/2011) dodatek dla prenumeratorów o Hebrydach, a zwłaszcza otwieracz, choć nie tylko. Ostrzone aż miło, obwódki można kolekcjonować.
      Nie to, żeby NG było sądem najwyższym w sprawie obróbki, ale jak widać gusta co do wyostrzania są różne 🙂

        1. Wiem, ale tutaj ta metafora zupełnie nie trafiona, bo jej ciągnięcie prowadziłoby do wniosku, że jedni wolą żony bite, a inni nie bite.
          Rozumiem, że Andrzej nie lubi obwódek. Inni natomiast lubią zdjęcia, które wyglądają dobrze jako całość, bez wpatrywania się w piksele.
          Jak dla mnie mocne ostrzenie na dużych wydrukach wygląda dobrze, choć oczywiście wsadzając nos w wydruk można zobaczyć te podbite krawędzie.

        1. Piszesz o NG czy AC? 🙂 AC, owszem, jest przeostrzone i mogłoby być mniej. NG też jest przeostrzone , ale oglądane z odległości, z jakiej się ogląda rozkładówkę jako całość, wygląda dobrze.

      1. Używasz niebezpiecznego skrótu myślowego 🙂 Nic nie piszę o AC. Piszę o zdjęciu.
        Do monitora mam 80 cm (zmierzyłem), wzrok siedemdziesięciolatka, a Ty insynuujesz, że wparuję się w piksele. Nie trzeba się wpatrywać. W ogóle to tu nie miejsce na omawianie konkretnych zdjęć z innego portalu. Zacząłem ten wątek tylko dlatego, że kiedyś użyłem określenia, że coś tam lansujesz, nie do końca mnie zrozumiałeś, a ja nie do końca jasno się wyraziłem.
        Oczywiście że przesada, bo nic takiego nie lansujesz, ale w dziale Redakcja Poleca mogłyby być zdjęcia bez tych szpar, obwódek, czy jak je tam nazwać. I bez posteryzacji (ten błąd nie dotyczy tego zdjęcia). Z jednej strony polecanie książek np. Margulisa, obśmiewanie przy każdej okazji Scotta, np. gdy Darek przesadził kiedyś z ostrzeniem, a bronił się właśnie „receptą” wyczytaną u Kelby’ego, pisanie własnych książek (pozdrowienia dla Ewy), a z drugiej bagatelizowanie błędów na konkretnych zdjęciach. Oczywiście że ważniejszy jest ogólny odbiór zdjęcia, niż jakieś drobne niedociągnięcia techniczne przy obróbce. Z drugiej strony im fajniejsze zdjęcie tym bardziej szkoda, że tego typu błędy ma.
        Tak przy okazji: który z nas zrozumiał blog Darka? 😀

        1. „Używasz niebezpiecznego skrótu myślowego”
          Dobrze, to żeby było jasne: „Nie ostrzyć AC! Z pewnością są na to jakieś paragrafy, a do tego dla AC taki zabieg byłby bolesny!” 🙂
          „Piszę o zdjęciu.”
          No to wcześniej napisałem, że zdjęcie AC jest trochę przeostrzone. Teraz się pytałem, czy piszesz o przeostrzonym zdjęciu AC czy przeostrzonych zdjęciach w NG.
          „Oczywiście że ważniejszy jest ogólny odbiór zdjęcia, niż jakieś drobne niedociągnięcia techniczne przy obróbce. Z drugiej strony im fajniejsze zdjęcie tym bardziej szkoda, że tego typu błędy ma.”
          Dokładnie tak myślę.
          „Tak przy okazji: który z nas zrozumiał blog Darka?”
          Ty. Przepraszam.

        1. Coś w mojej poprzedniej wypowiedzi jest nie tak? Chyba znowu się nie dogadujemy. W każdym razie zacytuję Stuhra: „Agresja – zero”.

  4. A w ogóle to AC od zawsze wrzuca zdjęcia przeostrzone, bo nie chce mu się usuwać obwódek. Już się zdążyłem się przyzwyczaić…

  5. czepiacie się panowie 🙂 zdjęcie Andrzeja jest fajne – trochę przeostrzone ale poza tym bardzo fajne. Do tej rubryki trafiają zdjęcia co do których mam znacznie więcej wątpliwości i dlatego przydałoby się jedno zdanie wyjaśniające za co konkretnie to zdjęcie jest polecane.

    (teraz właściwe miejsce mam nadzieję ;P)

  6. [Z jednej strony polecanie książek np. Margulisa, obśmiewanie przy każdej okazji Scotta, np. gdy Darek przesadził kiedyś z ostrzeniem, a bronił się właśnie „receptą” wyczytaną u Kelby’ego, pisanie własnych książek (pozdrowienia dla Ewy), a z drugiej bagatelizowanie błędów na konkretnych zdjęciach.]

    A2 wzrok może ma i 70-latka, ale paamięć doskonałą 😉

    1. Jak słoń 😉 Może dorabiać jako backup serwera 😉
      (ja mu wierzę, że tak było, jak pisze, bo nic z tego nie pamiętam 🙂 )

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *