Gdy widzenie zależy od punktu siedzenia

Na warsztatach z edycji fotografii kilka osób siedziało w jednej sali, oglądając te same zdjęcia, każdy przy swoim notebooku. I każdy widział trochę co innego.

Nie jest łatwo uwierzyć, że dodanie zieleni zdejmuje ze zdjęcia zaróżowienie, jeśli u części uczestników obraz po prostu przeszedł z odcienia bardziej fioletowego w bardziej niebieski, a u innych jak był brązowy, tak jest. Jak stwierdzić, którego koloru należałoby odjąć, a którego dodać, jeśli połowa sali głosuje na żółty, a druga połowa na czerwony? A być może nikt nie ma racji?

Przyczyną tych rozbieżności są oczywiście ekrany laptopów – o typowo laptopowej jakości i wierności kolorów. Na szczęście, znaleźliśmy już sposób na rozwiązanie problemu: kalibrator. Na najbliższych warsztatach, czyli już w grudniu, użyjemy go na każdym ekranie, jaki się napatoczy.

      1. Nie zapomnij o komputerach, do których są podłączone 😉 CRT-ki nie mają LUT-a, je się profiluje z poziomu karty graficznej.

  1. …i wszystkie komputery, do których je będziesz podłączał 🙂 Bo w przypadku tańszych monitorów bez możliwości dobrania się do LUT-a, to profiluje się kartę graficzną w komputerze, więc kalibracja zrobiona z poziomu jednego komputera nijak nie działa po podłączeniu monitora do innego komputera.

  2. Co by się miał nie nadawać? Spoko, skalibrujemy wszystko…
    A matrycę to jaką ma, bo jakoś nie mogę się doczytać?

  3. Też tak przypuszczałam. Powinno być ok z kalibracją, ale tak jak przy pozostałych monitorach bez wewnętrznej kalibracji sprzętowej, profiluje się monitor w odniesieniu do konkretnego komputera. A szczególnie jego karty graficznej.

  4. No to Was zaskoczę: pochwała laptopa.
    Mam już drugi rok IBM T42 z odzysku, polizingowy sprowadzony z Hiszpanii za nieco ponad 1200 zł. Zwiększyłem tylko pamięć i wymieniłem dysk na większy. Matryca jest rewelacyjna. Fakt, że monitor jest trochę mały, ale pracuję na nim bez kalibracji – jak go dostałem od pośrednika. Przygotowuję na nim zdjęcia na wystawy oddając do dobrego fotolabu. Kolory takie jak widzę na monitorze; różnica jest jednie w ich nasyceniu. U mnie bardziej, a na odbitce mniej. Wyszło to za pierwszym razem i wystarczy o tym pamiętać. Te same zdjęcia oglądane na różnych laptopach i monitorach PCtów są jednak nie do zaakceptowania (kolory, jaskrawość).
    Niekalibtrowany T42 stał sie dla mnie podstawowym narzędziem pracy.

  5. Skoro kupiłeś go od kogoś, to może on go skalibował? 🙂 Nie ma tam w systemie podpiętego profilu czasem?
    Tak czy owak, fajnie, że działa bezproblemowo.

    1. Nie wiem, nie ruszam, nie zaglądam.
      Z każdym używanym przeze mnie sprzętem, jest tak, że dopóki intuicyjnie daję sobie radę, nie czytam nawet instrukcji (np. do apartu cyfrowego). Żona ma w tym zakresie wszystko odwrotnie – najpierw instrukcja. Często na tym lepiej wychodzi ode mnie. Ja czytam instrukcję i szukam w poradnikach dopiero jak zaczynają się schody, np. z programem graficznym.
      Model T42 IBMa kupiłem w ciemno po wysłuchaniu opinii fotografa-informatyka, że ten model „tak ma”. Mój guru kupił T42 pierwszy, ale mimo chwalenia tego laptopa on sam przygotowuje jednak zdjęcia do internetu i dużych powiększeń na dużym skalibrowanym monitorze (no bo to całkiem inny komfort pracy).

  6. Słyszałem, że laptopkowych monitorów nie ma sensu kalibrować, ponieważ ….. nie są kalibrowalne. Ja do swojego podłączyłem starego CTR SONY. I co? … Wróciła wiara w że widzę poprawnie kolory 🙂

  7. A to już zależy, jakie kto ma wymagania. Nie da się ich skalibrować tak, żeby się nadawały jako wiarygodny podgląd wydruku (softproof), bo po prostu nie są wystarczająco precyzyjne. Natomiast kalibracja jako taka ma sens – po prostu po to, żeby niebieskie było niebieskie, a nie fioletowe czy zielonkawe. A przede wszystkim, żeby widzieć, kiedy kolory skóry są prawidłowe.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *