Sól kamienna jest szara. Jaśniejsza lub ciemniejsza, bardziej lub mniej przezroczysta, ale jednak neutralna w barwie – no chyba, że zaplączą się tam gdzieś metale takie jak żelazo, ale to nie w Wieliczce. W Wieliczce sól jest dostojnie szara, nawet jeśli nazywa się ją zieloną. To jak to się dzieje, że na zdjęciach zawsze pojawiają się jakieś kolory?
Lamp naszych wina. Albo lamp kopalnianych. Żarowe, jarzeniowe, halogenowe, przeróżne. Bywa, że w tym samym korytarzu mamy lampy o różnych temperaturach barwowych – parę kroków i barwa światła się zmienia, jak widać na zdjęciu poniżej. Bywa też, że emitowane przez nie światło nie odbija się bynajmniej od szarej soli, ale od ciepłego drewna – i to również zmienia jego barwę. To jak sobie w takiej sytuacji poradzić z balansem bieli?
Można różnie. Można ustawić automatyczny i liczyć, że maszynka sobie poradzi. I czasem się zdziwić pozytywnie, a czasem negatywnie. Można też ambitnie postawić na prawidłowy sposób postępowania: ustawić balans bieli użytkownika na podstawie szarej karty, czy też szarej ściany, która z pewnością jest pod ręką (i pod nogą, i nad głową). A w następnym pomieszczeniu ustawić go znowu. Można też się nie przejmować, włączyć tryb RAW i uznać, że balansem bieli zajmiemy się później.
Tylko… czy zawsze musi on być poprawny? Pomijając już skomplikowane sytuacje, gdy w jednym pomieszczeniu mamy różne typy oświetlenia, czy szare wnętrze to na pewno to, co tygrysy lubią najbardziej? Jeśli tak, to najprostszym sposobem postępowania byłoby sprowadzenie wszystkich zdjęć do skali szarości: proste, szybkie, automatyczne, bezproblemowe i na pewno skuteczne. Ale może jednak Kaplica św. Kingi w ciepłych odcieniach wygląda przyjemniej?