Błękit Essaouiry, Maroko, łodzie w porcie, niebieskie

Decyzje, ciągle decyzje…

Istnieje takie powiedzenie, trudno przekładalne na polski: „Photographs are made, not taken”. Podobno pochodzi od Ansela Adamsa, ale ciekawsze niż autorstwo jest jego znaczenie – w dość wolnym tłumaczeniu: „Fotografie się tworzy, a nie pstryka”. Tworzy się. Nie rejestruje rzeczywistość, nie notuje na matrycy tego co się napatoczy, tylko tworzy: obmyśla i realizuje pomysł.

Essaouira, Maroko

Cały kłopot w tym, że ten pomysł trzeba mieć. Owszem, jak tak człowiek się przechadza w pięknej okolicy, to pomysły same mu się pchają przed oczy, a przez oczy do mózgu. Tylko… czy to wystarczy? Nie wystarczy. Trzeba jeszcze podjąć parę decyzji. Jak scena wygląda, tak wygląda. Pod nogami chaszcze, w oddali góra. OK, górę umieszczamy w kadrze, chaszcze zostawiamy poza nim. To było oczywiste. Ale co, jeśli blisko jest łódka, a dalej woda i mury? Decyzja… Teraz przysłona, kontrola czasu, rzut oka na ekspozycję. Koniec decyzji? Bynajmniej.

Otwieramy sobie w domu takie zdjęcie na komputerze i… znowu decyzje. Wygląd sceny to jedna sprawa. Co z tym zrobił aparat (przy jakimś tam współudziale fotografa), to druga. Ale wciąż jeszcze pozostaje do ustalenia kwestia: jak ma wyglądać fotografia? To, że aparat wyprodukował blady plik z powodu zanieczyszczenia powietrza w okolicy, to jeszcze nie znaczy że tak ma wyglądać gotowa fotografia, prawda?

W takim razie pozostaje do powzięcia najważniejsza decyzja: jeśli nie tak, to jak ma wyglądać? Ciemniej? Jaśniej? Dodajemy kontrastu – ale co ma być kontrastowe? Cienie? Światła? Całość? O, to będzie trudne… Kolor czy nie? Jeśli tak, to jaki kolor konkretnie? Cieplej, zimniej? Intensywnie czy spokojnie? A może w stylu retro? Podkreślić detale czy raczej nie? Wszystkie, czy niektóre?

No i jeszcze pozostaje pewien drobiazg – gdy już sobie w głowie wyobrazimy, jaki wygląd zdjęcia będzie odpowiedni, to jeszcze warto wiedzieć w jaki sposób go osiągnąć. I tu znowu są decyzje do podjęcia, bo dróg do celu może być wiele, ale niektóre bardziej kręte od innych.

A najgorzej jest wtedy, gdy już podejmiemy te wszystkie decyzje, i myślimy że fotografia jest gotowa… a następnego dnia spojrzymy nowym okiem i stwierdzimy, że jednak powinna wyglądać inaczej. Decyzje nigdy się nie kończą.

 

Ale jeśli ktoś ma ochotę bliżej poznać te mniej lub bardziej kręte drogi programów graficznych, żeby mieć podstawy do podejmowania decyzji, to jeszcze jest szansa się załapać na warsztaty z edycji zdjęć we Wrocławiu lub Warszawie. Zapraszam.