schody w klasztorze w Tomar, Portugalia

Backup 3-2-1

Jeśli w fotografii jest coś mniej pasjonującego niż selekcja i porządkowanie zdjęć, to z pewnością tym czymś jest robienie kopii zapasowych. Kopie zapasowe trzeba jednak robić, z entuzjazmem lub bez – to i tak jest znacznie fajniejsze niż odzyskiwanie danych.

schody w klasztorze w Tomar, Portugalia

Wbrew pozorom dane cyfrowe są trwałe, a ich trwałość można jeszcze zwiększyć – właśnie przez multiplikację. Jeśli ryzyko utraty cennych zdjęć wynosi – bądźmy pesymistami – 1:10, to gdy będziemy mieli trzy kopie, wówczas zagrożenie spada do poziomu 1:1000. Można oczywiście kopie mnożyć i przy pięciu poziom bezpieczeństwa rośnie do całkiem komfortowego „jeden do stu tysięcy” – cały czas przy założeniu, że mamy 10% szans utraty pojedynczego nośnika. Jednak mnożenie kopii powyżej pewnej liczby nie ma specjalnego sensu, znacznie ważniejsze jest ich właściwe rozmieszczenie. I tutaj przychodzi na pomoc reguła: 3-2-1.

Owo 3-2-1 oznacza: trzy kopie, na dwóch różnych typach nośników, w tym jeden poza domem.

Pierwsza część nie wymaga wyjaśnień. Dwa typy nośników to np. dysk twardy i płyta DVD/Blu-ray lub też dysk twardy i taśma streamera. Albo też dysk twardy i chmura, choć to akurat mniej dobre połączenie. Dlaczego tak? Najlepiej mieć jeden nośnik niekasowalny (lub trudno kasowalny) – to zabezpiecza przed wirusami, atakami hakerów czy modnym ostatnio zdalnym szyfrowaniem dysków. Wszystkie kopie na dyskach twardych, jeszcze do tego cały czas podłączonych do komputera, to proszenie się o problemy w przypadku przepięć. Z kolei jeden egzemplarz każdego zdjęcia poza domem daje pewną ochronę na wypadek pożaru, powodzi czy włamania. Nagrywanie fotografii na dyski optyczne i wynoszenie ich np. do dalszej rodziny jest oczywiście metodą pewniejszą niż automatyczna synchronizacja z chmurą, ale też – równie oczywiście – mniej wygodną i wymagającą dyscypliny.

A właśnie z dyscypliną przy tworzeniu backupów jest najtrudniej. Można opracować sobie najlepszy system na wszelkie złośliwości losu, ale jeśli się go nie stosuje regularnie, to tak, jakby skakać ze spadochronem, w którym niektóre linki zostały przecięte – może te ważne, a może nie.

Nie tak całkiem osobną kwestią jest struktura danych: porządkowanie zdjęć w katalogi. Tutaj nie ma co trzymać się cudzych reguł, trzeba wymyślić własne – po to, aby dziwaczny dla nas sposób segregacji materiału nie zniechęcał do tworzenia kopii bezpieczeństwa. Łatwiej stosować system, który jest dla nas wygodny i zrozumiały, nawet jeśli teoretycznie gorszy od opracowanego przez kogoś innego. No i własna, intuicyjna metoda rozdzielania zdjęć przyda się, jeśli kiedyś trzeba będzie sięgnąć do kopii zapasowej i coś tam znaleźć.

schody w klasztorze w Tomar, Portugalia

Choć reguła 3-2-1 jest rozsądnym sposobem postępowania w odniesieniu do wszelkich danych cyfrowych, to jej twórcą jest fotograf Peter Krogh, który jednak bardziej niż ze swoich zdjęć znany jest z porad dotyczących zarządzania danymi cyfrowymi (Digital Asset Management). Więcej porad Krogha na temat backupu, ale także odnajdywania się w cyfrowym bałaganie można poczytać tutaj.

Moja metoda? Skopiowanie z karty pamięci na dysk komputera, stamtąd na dysk zewnętrzny i dopiero wówczas ewentualne kasowanie karty pamięci. Później jeszcze, po wstępnym uporządkowaniu materiału (usunięcie zdjęć z poważnymi wadami technicznymi) kolejna kopia na serwer plików NAS. Wybrane, edytowane fotografie kopiowane są do katalogu, który synchronizowany jest z chmurą Irista. Czasem (przyznaję, zdecydowanie zbyt rzadko i nieregularnie), wrzucam zbiory na płyty Blu-ray. Moje 3-2-1 to więc bardziej: 3 i 2/3 – (1 (i częściowo 2 oraz 3)) – niekiedy 1. Prawda, że proste i logiczne? 🙂

Meandry archiwizacji ilustrują schody z klasztoru Tomar w Portugalii.

[Aktualizacja] Irista została zamknięta – spieszmy się korzystać z narzędzi chmurowych, bo szybko znikają. 🙁

  1. 4 terabajty mam nagrać na płyty DVD? Przecież to prawie tysiąc płyt. NIEREALNE!
    Poza tym płyty mają beznadziejną trwałość. Niedawno szukałem filmu, który nagrałem 10 lat temu – płyta DVD miała już mnóstwo błędów i filmu nie dało spokojnie obejrzeć. Na dobrą sprawę należałby co pięć lat kopiować zawartość płyt na nowe nośniki. Tym bardziej NIEREALNE!

    1. BD raczej. Niemniej faktycznie nagrywanie na płyty jest jakimś zamknięciem materiału i ciężko się do tego zabrać, bo „może coś jeszcze się przeedytuje przed nagraniem” albo „może należałoby jeszcze przejrzeć, czy coś jeszcze jest do skasowania”. No i na razie w miarę regularnie ładuję obrobione zdjęcia do Iristy (korzystając z tego, że na ten rok dali w prezencie 100 GB miejsca), a wrzucenie tego na płyty czeka…
      Trwałość płyt jest niezła, jeśli się to robi właściwie. Po 10 latach z kilkudziesięciu płyt nie byłem w stanie odczytać tylko 2-3 plików (plików na płytach, nie płyt). Oczywiście należy unikać najtańszych płyt i noname’ów, nagrywać z najmniejszą możliwą prędkością, zawsze weryfikować zapis, a płyty przechowywać w miejscach suchych i ciemnych.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *