Zmora z mory

Należy uważać z życzeniami, bo mogą się spełnić. Fotoamatorzy domagają się wyższych rozdzielczości matryc – i je dostają. Niektórzy mają bardziej fikuśne wymagania niż tylko nadmuchiwanie megapikseli – chcieli usunięcia sprzed matrycy filtra antyaliasingowego, co wprawdzie nie zwiększa rozdzielczości, ale poprawia szczegółowość. No i Nikon zrobił D800E – lustrzankę bez filtra antyaliasingowego. Już dochodzą głosy, że zapotrzebowanie na D800E jest znacznie wyższe, niż Nikon zakładał, i ta specjalna wersja D800 może się okazać wcale nie taka niszowa i specjalistyczna. A jeśli D800E będzie się dobrze sprzedawał, to może nas czekać moda na aparaty bez filtra antyaliasingowego.

Kłopot tylko, że filtr AA (wcale nie dla Anonimowych…), którego skutkiem ubocznym było rozmydlanie zdjęć, powstrzymywał też (a właściwie głównie, bo taki był sens jego istnienia) przed wyłażeniem morę. A jak filtra AA nie ma – to mora może niespodziewanie wyleźć. I wyszczerzyć zęby.

Co to takiego ta mora? Oficjalna definicja mówi o interferencji, będącej efektem nałożenia się dwóch siatek. Czyli fotograf nie ma się co przejmować, bo kto fotografuje jakieś dwie siatki? Niestety, w fotografii cyfrowej jedną z tych siatek jest struktura matrycy Bayera (czyli każdego aparatu oprócz tych Sigm z Foveonem), a drugą strukturą może być dowolny drobny wzorek: splot tkaniny na sukience, woalka panny młodej, odległe dachówki, płoty i ogrodzenia itp. itd. Cywilizacja jest pełna regularnych, powtarzalnych wzorów, które bardzo łatwo mogą zmienić się w taką interferowaną morę. Jak to wygląda, widać na symulowanym przykładzie fotograficznym powyżej i prawdziwym klipie wideo poniżej. W praktyce automatyka, nakładając rzeczywisty wzorek na matrycę RGB Bayera, zaczyna się gubić i zmyśla jakiś zupełnie nieistniejący wzór. Kłopot oczywiście w tym, że dla nas ten nowy wzorek jest ewidentnie z innej bajki, a dla automatu taki artefakt jest trudny do wykrycia. W obróbce usuwanie tego to też orka na ugorze, a pierwsze doniesienia na temat zachowania się D800E w warunkach miejskich wskazują, że owszem – mora wyskakuje i zęby szczerzy.

To po co taki aparat? No cóż, szczegółowość nierozmywanego przez filtr antyaliasingowy obrazu jest wyższa, a w naturze takie regularne wzorki, powodujące morę, nie występują. Jeśli więc ktoś jest zapalonym pejzażystą, to problemy z interferencją siatek go ominą, natomiast osoby fotografujące śluby, modę, architekturę itp., które kupią D800E w pogoni za wyższą szczegółowością zdjęć… dostaną to, czego chcą. Czasem tych szczegółów będzie więcej, niżby chcieli.

  1. Bez sensu jest ta wersja bez filtra AA 🙂 Trochę taki chichot historii. Poza tym po raz kolejny ogon zaczyna machać psem…

    W LR będą musieli przerobić suwak ostrzenia – w taki sposób, żeby się dało przeciągnąć w lewo 😉

    1. To wersja specjalna – najbardziej dla pejzażystów, choć pewnie znajdzie się nieco więcej zastosowań. Nikon D800E właśnie potraktował jako wersję specjalistyczną i dostosował do tego wielkość produkcji, natomiast wygląda na to, że klienci potraktowali wersję bez filtra AA jako lepszy D800 i wykupują na pniu. Nikon jest w trochę głupiej sytuacji, bo powinien zrobić kampanię, że D800E jednak nie jest wcale taki super 🙂

      1. No i właśnie może się skończyć trochę strzałem w kolano. Chcieli dobrze, a może wyjść z tego trochę tragedia. Klienci jak małpy kupują, a potem będą rozczarowani i tłumaczenie, że to taka specyficzna wersja może nie pomóc…Mam obawę, że Nikon może na tym stracić wizerunkowo…(przez małpie niezrozumienie tematu po stronie małp).

        A wiadomo czym dokładnie się rózni wersja E? Po prostu wyjęli filtr i tyle? Można go sobie „dokupić” i założyć chociażby w serwisie?

    2. Kupujący widzę to by chcieli aby myśleć za nich podczas zakupów. Decydować czego potrzebują i oczywiście wszystko uczciwie i po jak najniższych kosztach. Jak ktoś kupuje aparat za ponad 10000 zł pod wpływem emocji to sam jest sobie winien. Nie jestem za jakąkolwiek kampanią „D800E to aparat tylko do specyficznych zastosowań”. Zakładam, że kupując sprzęt tej klasy jest się „zawodowcem” i się wie co to filtr AA i jakie niesie zalety i wady.

      1. Klienci zawsze mają pretensję, że to produkt jakiś lewy, a nigdy – że oni coś źle robią. A to aparat nie robi ładnych zdjęć, a to kawa w kubku gorąca, a to nikt nie napisał, że przed złożeniem wózka trzeba wyjąć dziecko.

      2. Ale po tym to Nikon będzie ten zły a nie klient, a jeżeli dodamy jeszcze, że ostatnio panuje jakaś moda na nielubienie Nikona i krytykowanie wszystkiego co Nikonowe to kolejna „afera internetowa” gotowa, tym razem bo zły producent wydał „badziew” w postaci D800E, a doda się jeszcze przy okazji problem akumulatorów, ot tak aby „podkręcić atmosferę” i nieważne, że jedno nie ma z drugim za wiele wspólnego.

        1. Wcale niewykluczone 🙂 Choć tak naprawdę to nihil novi, bo jak się ukazuje nowy aparat, to zaraz się pojawia pełno takich, którym to nie działa, tamto źle robi na zdjęcia, a jeszcze inne nie spełnia oczekiwań. To wcale nie będzie pierwszy aparat, który przerośnie swoich użytkowników 🙂

  2. A warto zadać sobie jeszcze podstawowe pytanie. Ilu z tych narzekających rzeczywiście miało choć w ręce aparat, na który utyskują? 🙂

  3. Ja właśnie zapisałem się na D800E – przyznaję się bez bicia! 😉 Oczywiście warunkowo, bo powiedziałem w sklepie, że będę pilnie śledził recenzje. I śledzę! :-/ Traktowałem D800E jako uzupełnienie do D700. Zastosowania: pejzaż, architektura (te nadzieję Piotr starł w pył!) i studio. Powody: w zamierzchłych czasach miałem D70s, tam filtr AA był mało inwazyjny, mora jednak nie straszyła a obrazek był pięknie ostry. Poza tym liczyłem, że jak Nikon da D800E, to pojawi się jakiś cudowny program, typu jak mają w Laice S2, bo tam o żadnym antyaliasingu nikt nie słyszał, a aparat zacny… oj zacny! Oczywiście, że składając zamówienie nie kierowałem emocjami. Dlatego racjonalnie podchodzę do takich opini jak powyżej. Szczególnie, że to opinia Piotra, a nie „znawców”, co jak słusznie zauważył Darek, nie mają bladego pojęcia o czym piszą! Jeszcze bym tak ostatecznie nie skreślał D800E, ale zaplanowane wydatki skieruję pewno w inną, np. bardzo południową 🙂 stronę…

    1. To ciekawe kiedy w rzeczywistości będzie dostępny. Nawet D800 jest ostatnio częściej widywany w necie, niż w sklepach. Nadal zbierają „pre-ordery”, ale coś z dostawą krucho.
      No ale kto ma ten, ma :-).

    2. Jarku to zerknij tutaj:

      Galbraith uważa, że mora się pojawia, ale nie jest problemem. Dla mnie z tych samych przykładów wnioski są inne. Po pierwsze, zysk z braku filtra AA jest niewielki – „normalna” wersja D800 ma ogromną rozdzielczość i bardzo wysoką szczegółowość, zysk z wywalenia filtra AA daje tak naprawdę niewiele, a problemy, które mogą się przy tym pojawić, są bardziej widoczne niż ten zysk. Do tego łatwiej podostrzyć plik z D800 niż usuwać fałszywe kolory i morę z D800E (wbrew temu, co pisze Galbraith przy przykładzie 4 – wywoływaniem NEF-a nie udało mu się całkiem usunąć mory – owszem, z balkoników tak, ale na ścianach nadal widać ukośne fioletowe plamy).
      Ergo – nie warta skórka za wyprawkę. Zwłaszcza że tę przewagę D800E nad D800 zobaczymy pod warunkiem: a) zachowania doskonałej dyscypliny podczas fotografowania (solidny statyw, MLU, najwyższej klasy obiektyw), b) optymalnej obróbki, c) robienia z tego naprawdę dużych wydruków. Naprawdę naprawdę dużych 🙂 – raczej przy A3 tej przewagi braku antyaliasingu nie będzie widać.

      1. Tak też czułem, że D800E to aparat dla części profesjonalistów, tylko tych co robią zdjęcia wielkości bilbordów 😉 Szczegółowość na zdjęciach Galbraith`a rzeczywiście poraża! Ciekawe czy brak AA to będzie jednak ślepa uliczka. Pewno do małej części zastosowań profesjonalnych – jednak nie całkiem ślepa. Jak dla mnie, fotoamatora, nie ma chyba potrzeby takich zastosowań. O ważnym dla mnie powodzie zamiaru zakupu piszę pod wypowiedzią Darka.
        I jeszcze mała refleksja przy tym temacie… Od paru lat w fotosprzęcie cyfrowym nie ma jednak jakiś przełomowych rozwiązań; jest doskonalenie i to raczej w sferze programowej. Pewno jak większość śledzących rozwój tego sprzętu czekałem na taki przełom, jakąś sztuczkę technologiczną. Myk z brakiem filtra AA przełomem nie jest, a przy tym to jednak drogi gips. Swoją drogą to cud, którym powinni zająć się ekonomiści: coś czego nie ma, co ujmuje się z wersji podstawowej (D800), i za co trzeba dodatkowo słono zapłacić! 😉

      1. Jeśli mówimy o D800, to zastępstwo D700 jest oczywiście bardziej oczywiste (sorki Darku jeśli Ci się brzydko, bo politycznie, skojarzy to sformułowanie ;-)). D800E już jednak jest uzupełnieniem (wątek o jego wąskich zastosowaniach powyżej). Producent, jak wiemy, zapiera się w zeznaniach, że D800 to nie następca D700. I tu jednak wyjątkowa wierzę producentowi. Z mojego, fotoamatorskiego, p-ktu widzenia porównanie obu puszek wygląda tak: reparterka, a więc główne zastosawania – gorsza szybkostrzelność (D800 daje tylko 4 fps dla FX, choć to najmniej ważne). Drugi powód na nie: ogromna wielkość plików i brak sRAWów. Może coś zmienią programowo, bo taka waga zdjęć nie zawsze, a nawet rzadko, jest potrzebna. Ostatni przykład na poparcie tezy: wczoraj fociłem turniej rycerski, żeby uchwycić drzazgi skruszonych kopii w powietrzu oczywiście robiłem seriami – i nie zapchało mi to dysku, nie mówiąc o szybszej obróbce (nie musiałem skalować). No i przydało się te 8fps w D700 z gripem! Oczywiście nie twierdzę, że D700 jest lepszy, ale w powszechnym codziennym zastosowaniu dalej ma swoje plusy dodatnie 😉 Tylko ta ciut większa dynamika (to dla mnie najważniejsza cecha) D800 spędza mi sen z oczu ;-).
        Dodam jeszcze jeden powód poważnego zamiaru zakupu. Jak wiesz Darku dużo kombinuję, jak uniknąc wydania sporej kasy na coś długiego i jasnego. V1 wydawał się dobrym telekonwerterem, ale jest lepszy: D800! 🙂 Też można znacząco zaoszczędzić na takim rozwiązaniu! 😉 Powrócę do tych dywagacji, jak wygram w totka, bo czasy ciężkie i z każdym wydanym milionem trzeba się liczyć 😉 Gram zresztą tylko duże kumulacje, żeby nie musieć po zwykłej wygranej aż tak oszczędzać ;-).
        Na poważnie: chyba ze zmianą sprzętu się jednak wstrzymam, poczekam na jakiś istotny przełom technologiczny. Jestem teraz przekonany, że brak antyaliasingu nim nie jest…

  4. Mam nadzieję, że Piotr nas nie pogoni – w końcu robimy mu statystykę 🙂
    Nie będę Cię przekonywał, jednak nie zgadzam się z niektórymi tezami.
    1. D700 ma 8 fps jak zapakujesz do gripa EN-El4a lub aku AA, w innym wypadku jest już tylko 5 fps, czyli znowu taki za szybki w porównaniu z D800 nie jest. Oba mają wtedy po 5 fps.
    2. No nie chce mi się wierzyć, że nie skalujesz zdjęć i oglądasz je w rozmiarze 4256 x 2832. Zmniejszenie pliku czy z 8 tyś czy z 4 tyś. wymaga wykonania takiej samej czynności 😉
    3. RAW wielki w D800 jest to prawda, ale w D700 też nie ma sRAW-a.
    4. Wielkość plików z nowego – poza dyskusją.

    Nadal uważam, że zastąpienie D700 przez D800 ma sens, natomiast kupienie go jako uzupełnienie – czy to wersją z literką E, czy też bez – niekoniecznie. Wtedy już rewolucyjnie pomyślałbym o body z jedną cyferką (za cenę lekko używanego D700 I nówki D800) z pewnością znalazłbyś pięknego Esa 🙂

    1. Kusząca propozycja – jednocyfrowe body z literką S tzn. SUPER! 🙂 ??? Ale wchodzi tu czynnik ludzki (żona ;-)), wagowy i czasowy, a czas to pieniądz! Zagmatwałem? W gruncie rzeczy chodzi o to, że trzeba mieć to, co w pełni się wykorzystuje, wersja 800E, o której tu dyskutujemy, zdawała się dawać takie nadzieje. Teraz sądzę, że wątpię. 36 Mpix też nie wykorzystam! A propos czasu: skalowanie trwa. I powracając do wielkości plików… Zrób Darku takie porównanie u siebie, to kilka kliknięć… Ja, kiedyś zrobiłem (jak zmieniłem body). Wyszło mi że „wielkość” 😉 mojej fotografi zrobionej na D70s przez 3 lata to tyle, co D700 robi w miesiąc! Zwiększona jest przecież nie tylko waga plików, ale i szybkostrzelność. Ciekawe, jak proporcje te wyglądają u Ciebie (po zamianie 12 Mpix na 36 Mpix)?

      1. Jarku, jeśli nie potrzebujesz 36 megapikseli, to właściwie po co Ci D800? Największą zaletą tego aparatu i przewagą nad D700 (który już masz) jest właśnie znacznie wyższa rozdzielczość i szczegółowość, która pozwala robić większe wydruki. Jeśli planujesz kupić D800, żeby od razu ustawić w nim mniejszą rozdzielczość, to właściwie dlaczego nie korzystać z dotychczasowego D700?
        Co więcej, z tego, co piszesz, wynika, że już w ogóle nie potrzebujesz D800E.

      2. No jednak D800 na cropie będzie większy, niz w D700, a Jarek od początku pisał o poszukiwaniu rozwiązania tańszego niż 400 mm ze światłem f 2:)

        1. D800 jako tani telekonwerter wydaje mi się… mało tani. Jeśli naprawdę coś takiego jest potrzebne (Jarku, naprawdę potrzebujesz tak długich ogniskowych, że Twoje obecne obiektywy i telekonwertery to za mało?), to ja bym wybrał Nikona D7000 – „telekonwersja” taka sama, tańszy, mniejszy, lżejszy, może robić za backup do D700.

    2. Nie polemizuję z pazernością przestrzeniy dyskowej nowego D 🙂 . Zżera jej sporo. Tu jest prosta matematyka jeden nowy NEF, to conajmniej dwa z D700. Ale, czy ilość i cena dysków ma być argumentm przeciw? To właśnie matryca 36 jest atutem tego aparatu, a dyski zewnętrzne teraz są tanie. W porównaniu z ceną Nikona, nawet bardzo tanie.

  5. Na marginesie do Piotra i innych Redaktorów, bo i tak robię tu ciągle jakiś OT… Właśnie Marcin ogłosił super warsztaty dla Canonierów. Sprzętu tyle, że chociem Nikoniarz to ślinka pociekła… 😉 Może coś dla nas w tym stylu… Wtedy zobaczymy jak z tym AA jest, a przy okjazji wiele innych rzeczy :). Bo przecież testy testami, a każdy ma swój styl fotografowania, swoje ulubione motywy i zapotrzebowania…

  6. Drabinka pozwala tylko na trzy wpisy, więc tu odpowiadam. Piotrze, czytasz w moich myślach! 🙂 Od jakiegoś czasu poważnie myślę o D7000 jako backup! Darek trafnie odpowiedział Ci dlaczego D800E uznaję z uzupełnienie do D700. Jestem takim fotoamatorem, który lubi każdy rodzaj fotografii. Najmniej sprawdziłem się w zdjęciach przyrodniczych i sporcie; do tego właśnie potrzebne mi nie tyle długie jasne szkła (oj, drogie one) co wąskie kąty 😉 i max otwarcie przysłony, dające odpowiednio małą GO (niestety, na zwykłym TC tracimy jasność). Na foconym turnieju rycerskim przesłona 2,8 na FF okazała się jeszcze za mała. Tak, na Foto Military 2012 D7000 byłby miodzio… 🙂 (oczywiście zw względu, na kąt i jasność a nie GO).

  7. Ale jednak D7000 to połowiczne rozwiązanie, w sytuacji gdy chce się wziąć z sobą tylko jedno body, a ma się szkła FX-owe.
    Jarek jak co, to ja mam 17-55 2,8 Nikkora 4U 😉

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *