A dlaczego akurat do trzech, zastanawialiście się nad tym kiedyś? Ja się ostatnio zaczęłam zastanawiać, przy okazji rozważań nad HDR-ami. Różne „oczywistości” miewają przyczyny zupełnie nieoczywiste. Na przykład dla wielu osób HDR to jest jedno zdjęcie złożone z trzech. Czy trzeba mieć trzy ekspozycje, żeby zrobić HDR? Nie, nie trzeba. Efekt HDR można dostać nawet z jednego zdjęcia, można też wykorzystać na jednej klatce narzędzia do HDR, żeby poprawić wybiórczo kontrast i jasność. Można z dwóch, czterech, dziewięciu – choć rzadko zdarzają się sytuacje, w których potrzeba aż tyle. Więc dlaczego tyle poradników tej techniki fotograficznej zaczyna się od „Robimy trzy zdjęcia…”, a przykładowe złożenia są prezentowane razem z trzema klatkami składowymi? Czy HDR z trzech jest jakoś lepszy? Bardziej uniwersalny? Niekoniecznie.
Przyczyna jest prozaiczno-techniczna: przez długie lata wszystkie aparaty miały możliwość ustawienia bracketingu z trzech klatek i tylko z trzech. Przyzwyczailiśmy się do strzelania albo jednego zdjęcia, albo trzech różnie naświetlonych. Nawet jeśli wystarczyłyby dwa, to i tak powstawały trzy. Ostatnio jednak sytuacja się zmienia: od pewnego czasu istnieją aparaty, które pozwalają dowolnie ustawiać liczbę klatek w bracketingu, oczywiście w pewnych granicach. Wystarczy tylko dogrzebać się w instrukcji, jak to się robi, i już można robić z ręki HDR z dwóch albo czterech ujęć. Czy to zmieni sposób myślenia o HDR? Przyszłość pokaże. Na razie u góry zamieściłam klasyczny HDR z trzech ujęć, nieprzypadkowo z Pragi.