Widok z przełęczy Giau, Dolomity

Z której strony obiektywu stajesz?

Między fotoamatorem a statystycznym użytkownikiem smartfona zieje przepaść. Różnica nie w sprzęcie, on jest wtórny wobec sposobu jego użycia. Różnica w tym, co się chce pokazać. Wszystko sprowadza się do strony obiektywu: ustawiasz się przed nim, czy jesteś za nim?

Widok z przełęczy Giau, Dolomity

Selfie to nie jest wzbogacenie pejzażu o autoportret. Selfie to demonstracja: ja jestem tutaj! I „ja” jest znacznie ważniejsze od „tutaj”. „Tutaj” jedynie służy podkreślaniu ważności i atrakcyjności „ja”. Tło ma być identyfikowalne – w końcu chodzi o to, żeby było widać, że właśnie jestem w takim fajnym, znanym miejscu, jest mi bardzo fajnie i wszyscy powinni mi zazdrościć. Fajność miejsca jest tworzona przez ikoniczność tła – znany, charakterystycznych widoczek wystarczy, aby zademonstrować, gdzie się było. „Jestem tym, gdzie jestem”. Także – z kim jestem. Fotoamator pokazuje świat, autor selfie pokazuje siebie, ale właściwie nawet nie tyle pokazuje, co buduje siebie poprzez pokazywanie, gdzie jest. To jest ta fundamentalna różnica: chcesz coś opowiedzieć o świecie czy obrazkami budować ego?

Kolory Burano

Choć i jedna, i druga grupa produkuje obrazki, oglądane później głównie w internecie, to niewiele mają one ze sobą wspólnego, także pod kątem potrzeb sprzętowych. Smartfon, zwłaszcza na selfiesticku, jest optymalnym narzędziem do selfie. Żadne kompakty, bezlusterkowce, lustrzanki, inne ogniskowe, tryby tematyczne i manualne nie są tu do niczego potrzebne. Nikon swoim Nikon selfiestick N-MP001 traci tylko czas i zasoby – nie przyciągnie pstrykaczy selfie do coolpixów, Nikonów 1, DX-ów ani FX-ów.

Na dwóch ostatnich fotowyprawach (Santorini i Wenecja) nasza grupa była w zdecydowanej mniejszości, kierując obiektywy od siebie. Oczywiście, jesteśmy mniejszością. Jeden z uczestników fotowyprawy do Wenecji (pozdrowienia dla Mikołaja) opowiedział, jak to często przy pokazie fotografii z podróży znajomi pytają się go: „No dobrze, ale gdzie Ty jesteś na tych zdjęciach?”. My nie jesteśmy na zdjęciach, my jesteśmy w zdjęciach. Jesteśmy w tym, co pokazujemy i jak to pokazujemy. „W każdym zdjęciu jest dwóch ludzi” – nie musi ich być widać, ale to zdjęcie mówi o nich.

Selfie lustrzanką na statywie

Górne zdjęcie to przełęcz Giau w Dolomitach, później Burano i wreszcie ja podczas testów heavy duty selfiesticka marki Gitzo/Manfrotto.

    1. a węglowy selfiestick to chyba z tych polecanych ostatnio ?

      No widzisz, taki dobry, że nawet selfie wielkim formatem zrobisz, jeśli tylko Ci nadgarstek wytrzyma. 😉

  1. Ciekawy tekst Piotrze, tylko cały czas nie mogę pojąć, dlaczego fotografów tak to boli, że inni ludzie (którzy nie są fotografami) stosują ogólnie pojęty sprzęt fotograficzny do realizacji swoich zainteresowań.
    Nie są to zainteresowania fotograficzne tylko, jak słusznie Piotrze zauważyłeś, budowanie ego. Fotografów i niefotografów łączy tylko podobny sprzęt, tak jak np. fotografów, chirurgów, bandytów łączy to, że mniej więcej to samo jedzą.
    To że fotografowie są w mniejszości jest oczywiste, ale myśliwi też są w mniejszości i nie cierpią. Wojsko też posługuje się bronią palną i jest go znacznie więcej niż myśliwych 🙂

    1. tylko cały czas nie mogę pojąć, dlaczego fotografów tak to boli,

      Znowu sobie jakieś bóle wmawiasz, to niezdrowo.

      Fotografów i niefotografów łączy tylko podobny sprzęt

      Nie bardzo. Robienie selfie czymkolwiek większym od małego kompaktu to masochizm. A fotografowanie smartfonem to wpasowywanie się w wolne miejsce między ograniczeniami.

      1. Niczego sobie Piotrze nie wmawiam, widzę tylko że stale ktoś wraca do tego tematu i sprawia wrażenie oburzonego.
        Dlaczego oni to robią??? A niech sobie robią co chcą, wolno im. Mnie to zupełnie nie interesuje, nie ma żadnego wpływu na moje życie fotograficzne, ani na samopoczucie.
        Przepraszam, z jednym wyjątkiem: jak chcę coś uwiecznić i mam w kadrze rozbawioną parę, ważącą w sumie ok. 200 kg.
        Ale pozostałe przypadki olewam.
        A prawdziwi fotografowie są w mniejszości, ale i tak jest ich stale tyle samo, albo trochę więcej.
        Czują się zdominowani i przestraszeni, bo INNI rozmnażają się 5 razy szybciej od nich 🙂

  2. Pani w pewnym labie powiedziała że ładne widoczki z różnych zakątków świata to można ściągnąć z Internetu ale żeby udowodnić że się tam było to muszę być na wszystkich zdjęciach

    1. Słuchaj pani w labie, bo dobrze łapie trend!
      a) Trzeba udowodnić, że się gdzieś było. Pics or it didn’t happen. To już nie fotografia pamiątkowa. Zresztą – zgodnie z tym, co napisałem wyżej o budowaniu ego przez bywanie.
      b) Widoczek jest widoczek, nikt nie odróżni jednego od drugiego, zwłaszcza przewijając fejsbukowego walla na smartfonie, gdzie ten widoczek jest wciśnięty między kotki, demotki, zaproszenia do gier itp.

  3. Przed laty czytałem gdzieś o ofercie pewnej rosyjskiej firmy. Należało im przekazać kilka swoich fotek i powiedzieć, jakie ma być tło. Bali? Malediwy? Mauritius? Graficy robili fotomontaże. Usługa kosztowała jakieś masakryczne pieniądze, większe niż sam wyjazd. Oferta pewnie była skierowana do tych nowobogackich, którzy nie mieli czasu na głupoty, czytaj egzotyczne wyjazdy, a chcieli tylko tego żeby sąsiad zzieleniał z zazdrości 😉

    1. Mają jeszcze lepsze usługi. Podkładają pod rozmowę telefoniczną odgłosy miejsca, z którego niby dzwonisz. Wtedy nie wychodząc z domu opowiadasz, że jesteś na safari i kiedy do kogoś zadzwonisz w ustalonym okresie, albo ktoś do Ciebie, to słyszy odgłosy sawanny. A do tego później zdjęcia i sąsiad zielenieje podwójnie.

    2. Też to czytałem. Cena była wysoka nie za same zdjęcia, ale tam był też pakiet dodatkowy: imienne bilety lotnicze w obie strony, rachunki z hotelu, miejscowe pamiątki itp. Zgaduję, że tak sobie dorabiali po godzinach goście z wywiadu, w pracy zajmujący się przygotowaniem „legend” dla szpiegów.

  4. „Robienie selfie czymkolwiek większym od małego kompaktu to masochizm”. Otoz to nie jest masochism, to bylaby profanacja. Jesli macie w domu dorastajace dzieci (tak jak ja mam) to porozmawiajcie z nimi. One Wam wytlumacza i dowiecie sie o co w tym wszystkim chodzi. Robienie selfie czym innym niz smartfon to obciach i zapewniam Was, ze nadgarstki wytrzymalyby nawet lustrzanke, jesli taki trend by nadszedl. Teraz smartfon, kompakt, lustrzanka, Go Pro Hero, tablety itp. wykorzystywane sa zgodnie z panujaca moda, a moda i trendy dyktowane sa przez ludzi mlodych. Mowie jak jest…Jerry

  5. Chyba Piotrze jesteś trochę okrutny. Selfie zawsze było. Ludzie je robili nie tylko dla podkreślenia własnego „JA”. Bardzo często zależy im na normalnej pamiątce. przywozi się z podróży koraliki, muszelki itp. to można przywieźć i fotkę. Na foto wyprawie koledzy prosili: pstryknij mi fotkę z mojego aparatu. Myślę, że od czegoś trzeba zacząć. Przyjdzie czas, że selfii stanie się nudne i zaczną fotografować. Oczywiście nie wszyscy.

    1. Nie, selfie nie było. Zasadniczą cechą selfie jest funkcja społeczna – robisz i wrzucasz na fejsa, gdzie wszystkim znajomym i „znajomym” demonstrujesz, gdzie jesteś. Analogowa fotka pamiątkowa nie miała szansy pełnić takiej roli, bo musiałeś bezpośrednio spotkać się z kimś, żeby mu tę fotkę zaprezentować. I różnica nie ogranicza się tylko do szybkości i zasięgu. Selfie w ogóle ignoruje estetykę – robi się je z pół metra (bo jaki możesz mieć zasięg ręki?), szerokim obiektywem, selferzy wyglądają jak Pinokio cierpiący na wodogłowie – ale nikomu to nie przeszkadza, bo funkcja estetyczna przy selfie nie istnieje. Kiedyś się tak nie dało? Oczywiście, że się dało – analogowym kompaktem z fixfocus też się dało takie zdjęcie zrobić, ale jakoś nikt tak nie fotografował – kombinowano ze statywem albo proszono przechodniów o pstryknięcie zdjęcia.
      No i nieprawdą jest, że od selfie do fotografii jest jakaś ewolucja. To nie jest tak, że dojrzewający twórca selfie przejdzie na robienie innych zdjęć, bo selfie to nie jest działalność estetyczna, tylko społeczna.

  6. Selfie było od zawsze i będzie, zmienia tylko formy. Kiedyś miało postać wydrapanych napisów na skałach, zabytkach. Niektóre z nich mają po 200 lat. Dziś mamy bardzo szybki rozwój techniki, powstają bardzo atrakcyjne możliwości, więc się je wykorzystuje. Nie ma w tym nic dziwnego, ani niepokojącego. Nie jest to sprzeczne z prawem ani z powszechnie szanowanymi, dobrymi obyczajami.
    Osobiście wolę jak ktoś sobie robi selfie, niż jak w miejscach publicznych, często na bezcennych zabytkach, wydrapuje lub maluje napisy typu: „Tu byłem…”
    Możliwości techniczne tworzą modę (lub odwrotnie) a walka z modą była zawsze i jest w dalszym ciągu, zupełnie beznadziejna. Być może pojawią się jakieś nowe atrakcje techniczne i moda się zmieni na inną. Trzeba spokojnie przeczekać, bo wszelkie krytyki i złośliwości na ten temat są, mówiąc delikatnie, nieskuteczne i śmieszne. Są to raczej zrzędzenia dziadków, o czym mogę śmiało mówić, bo sam jestem dziadkiem, co fotograficznie jest bardzo ciekawe 😉

    1. Na dolnym śląsku jest cmentarny Kościół. W czasie najazdów mongolskich pełnił funkcje obronne. Siedzący w nim ludzie wyskrobywali w tynku „selfii”, które mają osiemset lat. Odnowione wnętrze, a na ścianach rysunki. Pomyślałem o wandalach. Okazało się, że były to rysunki jak nowe po konserwacji. Są bardzo podobne do współczesnych bazgrołów.

      1. Różne takie napisy są świadectwem epoki i można je traktować tak jak zabytki. Można je spotkać np w skalnym mieście w Adrspachu, z tą jednak różnicą, że jak się tak uwiecznił np Wolfgang Goethe to miało to jakąś postać, nieraz nawet ozdobną.
        Obecne bazgroły raczej nie upiększają.

      2. Nie przesadzałbym z szukaniem analogii, funkcja jest ważniejsza od jakiegoś dalekiego podobieństwa formy. Ludzie wydrapujący swoje nazwiska w katowniach gestapo czy NKWD mieli jakby inne motywacje niż pochwalić się znajomym, jacy to oni fajni, że są tam, gdzie są.

  7. Był kiedyś taki czas, kiedy wszystkie np pociągi podmiejskie i budynki „upiększano”, obmalowywano na wszystkie możliwe sposoby. Chyba to już minęło, pociągi są estetyczne, może to nowa moda na selfie wyparła starą. Nowa stała się bardziej atrakcyjna, wszyscy na tym zyskali, zabytki i przyroda też.
    Jeśli tak, to proponuję rozpowszechnić nazwę „EKO-selfie”, a może nawet wystarać się o jakieś dotacje z UE 😉

  8. Jest taki facet, Gary Friedmann, kiedyś kupiłem jego książkę o Alfie 700, pisał takie rozbudowane (i strasznie przydatne) podręczniki do kolejnych Alf i innych cudów Sony. Już nie pisze, ostatnio zaprosił mnie na swojego bloga. Punkt pierwszy brzmi: „Better Pictures Using Your Smartphone”. Prawdziwy ortegowski Bunt mas, osaczają mnie z coraz większymi smartfonami i uwiecznianym głupawym uśmiechem 🙁

    1. Moim zdaniem Friedmann robi błąd. Teoretycznie rynek większy, ale co z tego, jeśli to nie jest rynek dla niego – ludzie pstrykający smartfonami nie są zainteresowani uczeniem się robienia lepszych zdjęć, nie bardzo nawet są zainteresowani robieniem lepszych zdjęć. To smartfon ma robić lepsze zdjęcia, a nie oni.

        1. Czemu niestety? Większość jest zadowolona z obrazków, które robią (zresztą niektórzy pstrykają i nigdy nie oglądają, więc nie mogą być niezadowoleni z efektów), jakaś niezadowolona mniejszość może sobie przejść na fotografię większym sprzętem.

  9. Drogi Piotrze i Wy Wszyscy Oburzeni 🙂
    Cieszę się Piotrze, że nareszcie trafiłeś w samo sedno (cytuję): „To nie jest tak, że dojrzewający twórca selfie przejdzie na robienie innych zdjęć, bo selfie to nie jest działalność estetyczna, tylko społeczna.” (koniec cytatu).

    Masz Piotrze 100% racji. Tak, to jest działalność społeczna i nie ma w tym nic niepokojącego.
    Problemem jest zupełnie coś innego, a mianowicie: Dlaczego ta działalność społeczna Ciebie Piotrze (i Was Wszystkich) tak denerwuje i dlaczego się z niej stale wyśmiewasz?????????
    Mówiąc nieco humorystycznie (bo w końcu nie jesteśmy na cmentarzu), dlaczego metaloplastyka drażni to, że kowal też używa młotka, tylko nieco innego????????????????? Powinno mu być to zupełnie obojętne.
    Już wiem Piotrze dlaczego się tak często nie możemy zgodzić. Ty zawężasz fotografię do czystej estetyki, dla mnie jest ona raczej zjawiskiem społeczno-obyczajowym. Sądzę też, że nie tylko dla mnie. Często ludzie piszą, że fotografia jest dla nich odprężeniem, wypoczynkiem, przyjemnością itd. O czym to świadczy? O tym, że fotografia pełni ważną rolę społeczną.

    W czasach jeszcze studenckich jeździłem czasem na różne rajdy i piesze obozy wędrowne. Był wtedy obyczaj wysyłania do znajomych widokówek. Kiedyś, w Bieszczadach, doszliśmy do wniosku, że właściwie zamiast widokówek można wysyłać cokolwiek. Jak się naklei odpowiedni znaczek to i tak dojdzie. Zrobiliśmy kilka takich „widokówek” z pudełek od makaronu. Po jednej stronie było narysowane jajo, bo to był makaron czterojajeczny, po drugiej były różne teksty, dowcipy, podpisy całej grupy itp.
    Co było celem tego wszystkiego, bo przecież nie pokazanie piękna gór?
    Celem było POCHWALENIE SIĘ, że wy tam mieszczuchy siedzicie w domu, a my tu bohatersko walczymy z przyrodą, błotem, komarami. Jesteśmy dzielni, hura, hura…
    Mieliśmy gdzieś widoczki, to było właśnie selfi, czyli zjawisko społeczno-obyczajowe.

    Więc może jednak trochę więcej zrozumienia, empatii, nie wymagajmy od tych biednych selfiarzy przechodzenia na prawdziwą fotografię. Nie zmuszajmy kowala do zajmowania się metaloplastyką.
    Trochę więcej tolerancji w praktyce, bo o tolerancji teoretycznej media walą nam bezustannie.

    1. Drogi Pirycie, nic nie poradzę na to, że masz problemy ze zrozumieniem czytanego tekstu. To, że nie odróżniasz ontologii od aksjologii, to może nie jest Twój życiowy problem, ale życzę Ci, żebyś przy lekturze różnych umów bardziej skupił się na tym, co zostało napisane, a nie – co Ty byś chciał, żeby ktoś napisał.

      Dlaczego ta działalność społeczna Ciebie Piotrze (i Was Wszystkich) tak denerwuje i dlaczego się z niej stale wyśmiewasz?????????

      Po raz kolejny wpierasz mi poglądy, których nigdy nie wyraziłem. Nie bardzo wiem, jak i po co mam dyskutować z opiniami, które mi wmawiasz. Może w ten sposób: Kiedy wreszcie przestaniesz bić swoją żonę?

      1. Gdzie się podziały te piękne czasy, kiedy na forum DFV autofokus dyskutował z dwoma chyba kolegami przez 3 dni, dzień i noc, na temat parametrów matryc światłoczułych. W mojej ocenie była to dyskusja kulturalna, na konkretne argumenty, na wysokim poziomie merytorycznym.
        Szkoda, że my nie możemy podobnie porozmawiać na temat tak błahy jak selfie. Na żaden argument czy też pytanie nie odpowiedziałeś Piotrze. Wykręcasz się przy pomocy ontologii, aksjologii, parazytologii itp. Zamiast konkretów błyszczące szpileczki.
        Trudno, muszę uznać, że wygrały emocje 🙂

  10. ale jazda 🙂 przy okazji jednak wyłoniła się jeszcze jedna przyczyna kiepskiej kondycji portalu DFV – dyskutanci dyskutuja nie o temacie dyskusji, lecz o tym, co im się wydaje, że jest tym tematem 😀 tak to można długo i namiętnie, ale bez skutku…
    p.s. a pytania sa tendencyjne 😉

    1. No to powiedz konkretnie, w którym miejscu dyskusja jest nie na temat.
      I wyjaśnij, dlaczego pytania są tendencyjne.
      Jak należy je sformułować, żeby tendencyjne nie były?

      1. Pomogę Ci, ale odpowiem tylko za siebie.
        Zadaj mi pytanie, czy wkurzają mnie ludzie „fotografujący” smartfonami. Ale nie zadawaj pytania „dlaczego?”, bo o to musisz spytać specjalizujących się w tej dziedzinie psychologów. Nie interesuje mnie odpowiedź na pytanie, dlaczego mnie coś wkurza i zadawanie mi takiego pytania wkurza mnie jeszcze bardziej.

      2. Ok, zaczniemy od końca, jeśli się uda, to może ustalimy, co i jak 😉
        Czy jest różnica pomiędzy pytaniami „czy lubi Pan owsiankę?” oraz „dlaczego nie lubi Pan owsianki?” 😉

        1. Drugie pytanie zakłada a priori (i być może bezpodstawnie?), że dyskutant nie lubi. Jeśli chodzi tylko o owsiankę, to pół biedy. Ale jeśli takie pytanie pada po podaniu przepisu na owsiankę, to coś zgrzyta.

  11. Dobrze Piotrze, jeszcze raz to samo od początku.
    Selfowicze robią to, na co pozwala im rozwój techniki. Jest to dla nich atrakcyjne, chcą się w ten sposób bawić. Nie mają żadnych ambicji fotograficznych i nie robią nic złego. Nie zmuszają nikogo do naśladowania tego co robią, ani do oglądania. W ogóle nie przychodzi im do głowy zastanawiać się nad szumami, głębią ostrości, kadrem. Fotografowie są im obojętni.
    Pytanie brzmi:
    Dlaczego fotografom selfowicze nie są obojętni i dlaczego oczekują od nich jakichś ambicji fotograficznych, estetycznych, rozwoju itp.???
    Dlaczego ich ośmieszają?

    1. I te pytania kierujesz do kogo? Bo z pewnością nie do mnie, zwłaszcza to o ośmieszaniu i oczekiwaniu czegokolwiek.

      1. Do Ciebie Piotrze.
        Piszesz tak:
        „Selfie w ogóle ignoruje estetykę – robi się je z pół metra (bo jaki możesz mieć zasięg ręki?), szerokim obiektywem, selferzy wyglądają jak Pinokio cierpiący na wodogłowie – ale nikomu to nie przeszkadza, bo funkcja estetyczna przy selfie nie istnieje.”
        Stwierdzasz po prostu fakt, ale określenie „Pinokio cierpiący na wodogłowie” jest jednocześnie wyśmiewaniem się.
        Czy fakt, że niefotograf wyglądający na obrazku jak „Pinokio cierpiący na wodogłowie” jakiegoś fotografa obraża?
        To są dwa światy nie mające ze sobą nic wspólnego. Świat selfiarzy nie dotyka się do fotografów, świat fotografów oczekuje od selfiarzy ambicji estetycznych, znajomości zasad optyki itp.
        Dlaczego?????
        A może im odpowiada wygląd Pinokia, lepsza zabawa.

        1. Bądź uprzejmy przestać przypisywać ludziom opinie, których nie wyrazili, jak również nie każ im się z nich tłumaczyć. Dziękuję.

  12. O kurza stopa – 48 komentarzy w sprawie selfie 🙂 Dodam 49.
    Ja w kwestii formalnej. Szał na selfie (czyli autoportret z ręki) nastał po pamiętnej gali rozdania Oskarów sprzed roku. Na marginesie Smsung promując nowego smarfona zabulił za to 20 mln. dolców i widać opłacało się bo pomysł na selfie przyjął się i robi furorę wśród młodych.
    Wracając do tekstu – stanę trochę w obronie Piryta. Piotr selfie na tym właśnie polega – „TU BYŁEM – TOMEK ZIÓŁKOWSKI”. I koniec. Nie ma w tym głębszej filozofii. Nikt tego nie nazywa fotografią czy autoportretem, a przerysowana perspektywa czyli to „wodogłowie” nie stanowi żadnego problemu dla autora. Selfie jest karykaturą z założenia. Ciężko to nawet nazwać pamiątką z wakacji. Selfie to smartfon, i ten zabieg Samsunga na Oskarach IMHO był strzałem w dziesiątkę.
    Przeraża mnie, albo inaczej – śmieszy – selfie robione przez tzw.VIP-ów, czyli bardzo znane osoby z pierwszych stron kolorowych gazet. W ich przypadku to trochę żałosne budowanie własnego wizerunku. Jest jeszcze jeden rodzaj selfie (a być może to już nie selfie tylko coś innego) – autoportret wykonany smartfonem swojego odbicia w lustrze (najczęściej piękne panny na dorobku wyginają na tych zdjęciach kręgosłup w różnych dziwnych pozach). To jest coś okropnego. A jeszcze czasami flesz błyśnie… ech szkoda słów.
    Robiąc pamiątkowe zdjęcia z wakacji z rodziną zdarza mi się korzystać ze statywu i pilota i stoję wtedy po drugiej stronie obiektywu.
    Piotr – jesteś ciekawy ambitnego selfie z artystyczną duszą – ogłoś na forum konkurs „Selfie” 🙂

    1. Było już coś takiego. Yehood wygrał. Problem w tym, że jak selfie zaczyna być ambitne i z artystyczną duszą, to wychodzi z tego zwykły, tradycyjny, zupełnie nietrendy autoportret.

    2. Pamiętam, jak 20 lat temu pożyczyłem koledze swojego Zenita, kiedy jechał na wycieczkę. Po wywołaniu kliszy zobaczyłem, że wszystkie zdjęcia to autoportrety robione z wyciągniętej ręki.

    3. Szał na selfie (czyli autoportret z ręki) nastał po pamiętnej gali rozdania Oskarów sprzed roku. Na marginesie Smsung promując nowego smarfona zabulił za to 20 mln. dolców i widać opłacało się bo pomysł na selfie przyjął się i robi furorę wśród młodych.

      Niezupełnie. Selfie już było bardzo, bardzo popularne przed tymi Oskarami, tylko było oddolne. Po tej gali – i o tej gali – o selfie trąbiły media mainstremowe i wówczas selfie dotarło do tych, którzy… selfie nie robią, bo np. im się telefon kojarzy z dzwonieniem, a nie z pstrykaniem. I za to zapłacił Samsung.

      Piotr selfie na tym właśnie polega – „TU BYŁEM – TOMEK ZIÓŁKOWSKI”. I koniec. Nie ma w tym głębszej filozofii.

      A niby co ja napisałem?

      przerysowana perspektywa czyli to „wodogłowie” nie stanowi żadnego problemu dla autora. Selfie jest karykaturą z założenia. Ciężko to nawet nazwać pamiątką z wakacji.

      No nie, zupełnie tego nie łapiesz. Oczywiście, że jest pamiątką z wakacji, choć bardziej komunikatem, który ma działać tu i teraz – znaczy, w momencie wrzucenia na fejsa. Nie jest karykaturą, bo karykatura zakłada, że odbiorca i twórca są świadomi deformacji i celowo nią grają. Tymczasem owszem, wodogłowie nie przeszkadza selfującym, bo po prostu go nie zauważają.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *